Patrząc wyłącznie po liczbach, filmografia Carlosa Rafaela Rivery nie wygląda imponująco. Od 2014 roku skomponował muzykę tylko do trzech produkcji: jednego filmu pełnometrażowego i dwóch miniseriali. Co więcej, wszystkie one są autorstwa filmowca Scotta Franka, którego amerykański kompozytor poznał na studiach muzycznych (kształcił się pod okiem Randy’ego Newmana), gdzie dorabiał dając prywatne lekcje gry na gitarze. Jednym z jego starszych uczniów był właśnie Frank, który z czasem zaproponował Riverze skomponowanie muzyki do kryminału neo-noir Krocząc wśród cieni (A Walk Among the Tombstones). Potem przyszła kolejna współpraca przy siedmioodcinkowym westernie dla Netflixa pod tytułem Godless. Aż docieramy do kolejnego miniserialu od Netflixa Gambit królowej (The Queen’s Gambit). I na tym kończy się filmografia amerykańskiego kompozytora z korzeniami sięgającymi Gwatemali. Skromnie, ale warto zaznaczyć, że Carlos Rafael Rivera ma posadę na Uniwersytecie w Miami i komponowanie na rzecz obrazu, to jego drugie zajęcie, które i tak wykonuje tylko dla swojego przyjaciela Scotta Franka. Ale co najważniejsze, jak wiadomo, nie liczy się ilość, ale jakość. I już debiut Krocząc wśród cieni miał dobrą muzykę. Godless było jeszcze lepsze, ze świetnym i nagrodzonym Emmy tematem z napisów początkowych. I ta forma zwyżkowa trwa, czego najlepszym dowodem jest właśnie Gambit królowej.
Ten wyprodukowany przez Netflixa miniserial oparty jest na powieści Waltera Tevisa o tym samym tytule. Jego akcja dzieje się w latach 50. i 60. XX wieku i opowiada fikcyjną historię Elizabeth „Beth” Harmon, cudownego dziecka, które w sierocińcu odkrywa swój niezwykły talent do gry w szachy. Widzimy jej dorastanie, walkę z nałogami i przede wszystkim drogę ku zostaniu najlepszą szachistką na świecie. Ogląda się to niezwykle dobrze, głównie dzięki hipnotycznej Anyi Taylor-Joy w głównej roli. Marcin Dorociński też wypada dobrze jako wielki rosyjski/radziecki mistrz szachów Wasilij Borgow. Co więcej, twórcom udało się idealnie odwzorować epokę, czy to dzięki interesującej scenografii, czy też pięknym kostiumom. Ale co najważniejsze filmowcom udało się w niezwykle ciekawy i emocjonujący sposób ukazać rozgrywki szachowe. Wielką przy tym rolę ogrywa muzyka Carlosa Rafaela Rivery, dzięki której owe pojedynki stają się areną walk tytanów. Nawet szachowi laicy będą śledzić je z fascynacją i napięciem.
Ponad dwa lata Carlos Rafael Rivera spędził nad tworzeniem muzyki do Gambitu królowej. Właściwie zanim jeszcze rozpoczęły się zdjęcia, Scott Frank podarował kompozytorowi powieść Waltera Tevisa i poinformował go, że to będzie ich następny projekt. W następnej fazie filmowiec zasugerował, aby cały score oparty był wyłącznie o dźwięk fortepianu. Kiedy jednak Rivera zobaczył gotowy serial, przekonał Franka, aby jednak trochę instrumentalnie wzbogacić tę ścieżkę dźwiękową. W efekcie powstała pięknie rozpisana, zorkiestrowana, klasyczna ilustracja, która powinna zachwycić miłośników bardziej tradycyjnego brzmienia. Zasugerowany przez filmowca fortepian dalej odgrywa wielką rolę i spora część score’u opiera się właśnie na nim. Dzieciństwo Beth, jej czas w sierocińcu, czy późniejszy okres dorastania umuzyczniony jest delikatnym brzmieniem fortepianu wspomaganym wiolonczelą i skromną partią innych instrumentów smyczkowych. Rivera uznał, że główna bohaterka jest tak złożoną postacią, że trudny byłoby ją umuzycznić jednym tematem. Dlatego też skomponował ich kilka, w zależności od jej nastrojów, poczucia smutku, problemów z uzależnieniem, w chwilach porażek i triumfów. Historia Beth zaczyna się od jej pojawienia się w sierocińcu. I tak jak jest to skromne życie, tak i muzyka jest minimalistyczna, oparta głównie o wspomniany fortepian i smyczki. Jedynie w chwilach kiedy fantazjuje i oczyma wyobraźni rysują się jej plansze szachowe na suficie, wtedy Rivera sięga po pełne brzmienie orkiestry symfonicznej i wypada to wspaniale! Wraz z dojrzewaniem głównej bohaterki i kolejnymi turniejami, które czynią ją jeszcze lepszą szachistką muzyka staje się coraz bogatsza i sam fortepian schodzi na drugi plan, chowając się za pięknym, pełnym przepychu brzmieniu klasycznej orkiestry. Warto też zaznaczyć, że kompozytor gdzieniegdzie wplótł dźwięk tykającego zegarka, dobrze znanego z szachowych turniejów. W pewnym sensie zastępuje on instrumenty perkusyjne i ładnie wpisuje się w tematykę samego serialu. Przy czym nie mamy do czynienia ze zbyt głośnym tykaniem, które mogłoby za bardzo irytować podczas śledzenia tego co się dzieje na ekranie. To bardziej taki drobny, symboliczny, ale przy tym jakże ciekawy akcent, który dodaje całej ilustracji dodatkowego kolorytu.
Właściwie cały czas można chwalić Carlosa Rafaela Riverę za to jak jego muzyka oddziałuje w obrazie i niesie tę historię. Ale aby w pełni ją docenić należy zaznaczyć, że w tym miniserialu mamy około dwadzieścia pojedynków szachowych. Co jest logicznym, w czasie ich trwania nie ma dialogów, a dominuje obraz i muzyka. I właśnie tu leży największa siła tej ścieżki dźwiękowej. To jak ona buduje narrację, emocje oraz dramaturgię. I w przypadku wielkiego szachowego finału w Moskwie można naprawdę mówić o iście epickiej muzyce. Przy czym warto zaznaczyć, że choć orkiestra pięknie rozsadza obraz, to same sceny nie wypadają niezamierzenie komicznie. O nadmiernym patosie też nie może być mowy.
Właściwie cała ścieżka dźwiękowa, jaką słyszmy w tym serialu, nie licząc piosenek, znalazła się na wydanym przez Maisie Music albumie. W efekcie otrzymaliśmy ponad 90 minut muzyki. To dość dużo, ale soundtrack aż tak bardzo się nie dłuży. Tym bardziej, że utwory rozłożone są chronologicznie względem wydarzeń w serialu, przez co jeszcze bardziej można odczuć jak muzyka z czasem staje się coraz ciekawsza i bogatsza. Sam soundtrack rozpoczyna się świetnym motywem przewodnim z napisów początkowych, z pędzącymi smyczkami. Później mamy spokojniejsze momenty, głównie oparte o fortepian i skromną partię smyczków, przerywane orkiestrowymi fragmentami z wyimaginowanych partii szachów. Finał zresztą z nawiązką wynagradza możliwe dłużyzny. Jak tylko akcja przenosi się do Moskwy, muzyka wchodzi na jeszcze wyższy poziom, a stopień wybitny osiąga podczas finałowego pojedynku, w utworze o znamiennym tytule The Final Game. Ten siedmiominutowy utwór zrzesza wszystkie wcześniejsze przewijające się przez score motywy i tworzy niezwykłą, elegancką oraz pięknie rozpisaną na orkiestrę muzyczną kumulację godną największych szachowych mistrzów.
Niestety soundtrack nie został wydany w formie fizycznej, co niestety staje się wręcz normalnym zjawiskiem. A wielka szkoda, gdyż na pewno niejeden miłośnik klasycznych ścieżek dźwiękowych ucieszyłby się, gdyby Gambit królowej mógł dołączyć do ich kolekcji.
W przypadku filmografii Carlosa Rafaela Rivery trudno mówić „do trzech razy sztuka”, gdyż na razie wszystkie jego trzy prace prezentują naprawdę dobry poziom. Chyba lepiej rozłożyć je na podium, przyznając Krocząc wśród cieni brązowy medal, Godless srebrny, a złoty Gambitowi królowej. Co więcej, z perspektywy całego roku 2020 możemy mówić o jednej z lepszych ścieżek dźwiękowych. Trochę szkoda, że na razie ten jakże utalentowany kompozytor tworzy wyłącznie dla jednego filmowca. I miłośnicy muzyki filmowej najprawdopodobniej muszą czekać na kolejny projekt Scotta Franka, aby móc się cieszyć nowym soundtrackiem Carlosa Rafaela Rivery. Ale może inni filmowcy i producenci zechcą sięgnąć po jego talent. Patrząc, jak wielki sukces wśród widzów i krytyków odniósł ten serial, można mieć taką nadzieję. W końcu w aspekcie ilustracyjnym Carlos Rafael Rivera rozegrał perfekcyjną tę muzyczną partię. Nie pozostaje mi nic innego, jak zakończyć ten tekst przewidywalnym zwrotem: szach mat!