Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Colin Stetson

The Menu (Menu)

(2022)
4,0
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 07-12-2022 r.

Czy ścieżka dźwiękowa do filmu o tak wymownym tytule jak „The Menu” musi brzmieć pysznie? Wszak wszystko zależy od restauracji (filmu), jak i szefa kuchni (kompozytora). Colin Stetson jest awangardowym kucharzem, którego potrawy nie każdemu muszą posmakować. Chociaż w tym przypadku upichcił naprawdę smaczne i przystępne danie.

„The Menu” opowiada o grupie zamożnych (w większości) osób, którzy udają na prywatną wyspę słynnego kucharza o swojskim nazwisku Slowik (świetny Ralph Fiennes). Tam przez cały dzień mają się delektować jego potrawami. Jednak diaboliczny szef kuchni ma wobec nich inne zamiary…

Mimo elementów thrillera, czarnej komedii, a nawet horroru, film Marka Myloda to przede wszystkim satyra społeczna. Choć na pierwszy ogień idzie kultura jedzenia, snobistyczni krytycy kulinarni, robiący zdjęcia potrawom „foodies”, to pod tematykę tego obrazu można przypisać dowolną dziedzinę sztuki. I to nie tylko z perspektywy krytyków, tych którzy oceniają sztukę, ale także artystów, tych którzy ją tworzą. Naturalnie jako recenzent muzyki filmowej czuję się także wywołany do tablicy, czy też bardziej stolika. Mówię oczywiście za siebie, ale ten film pokazuje jak krytycy, ale też fani ze zbyt dokładnym analizowaniem, filozofowaniem, czy też fanatycznym uwielbieniem, potrafią zabić sztukę. Dlatego też i ja mógłbym rozkładać tę ścieżkę dźwiękową na czynniki pierwsze i rzucać bardzo mądrymi terminami muzycznymi, które sprawią, że tekst (a więc i ja) będzie brzmiał bardzo mądrze, inteligentnie, profesjonalnie i pretensjonalnie zarazem. Zamiast tego postaram się opisać czemu uważam ten soundtrack za dobry, jak on brzmi i czemu warto się nim zainteresować. Przyglądnijmy się więc temu „daniu”.

Kucharz:

Colin Stetson

Amerykańsko-kanadyjski muzyk jazzowy, multiinstrumentalista, ostatnimi czasy coraz częściej zajmuje się muzyką filmową. Jest on na pewno utalentowanym kompozytorem, który udowodnił, że nie stroni od awangardowego i nieraz ciężkiego brzmienia. Z jednej strony „The Menu” balansuje na granicy thrillera i horroru, a więc zatrudnienie kompozytora od „Hereditary” ma sens. Z drugiej strony, mając w pamięci właśnie tę ścieżkę dźwiękową, jak i tę do najnowszej wersji „Texas Chainsaw Massacre” od Netflixa, gdzie można było usłyszeć dźwięki imitujące piłę mechaniczną, można się było bać, że zważywszy na tematykę filmu otrzymamy granie na garnkach i dźwięki naśladujące noże krojące mięso. Były to jednak niepotrzebne obawy, gdyż jest to bardzo lekkostrawny score, choć nie brakuje w nim ziarnek goryczy i typowego dla kucharza Stetsona przypraw.

Składniki:

Instrumenty dęte blaszane

Instrumenty dęte drewniane

Instrumenty smyczkowe

Instrumenty perkusyjne

Szczypta chóru

Colin Stetson jak ekspert (i to dosłownie, a nie tylko w pewnym sensie) od instrumentów dętych, naturalnie opiera sporą część score’u na nich. Dochodzą do tego jeszcze instrumenty smyczkowe, perkusyjne i nieduży chór. „The Menu” przygotowane jest w większości z naturalnych komponentów. Słuchając tej ścieżki, niektórzy mogą zaskoczeni, że kompozytor nie dodał na przykład syntezatorów. Cóż, kunszt Stetsona objawia się w tym, że korzystając ze  znanych i sprawdzonych składników (instrumentów) potrafi im nadać jakże inną i świeżą barwę.

… kunszt Stetsona objawia się w tym, że korzystając ze  znanych i sprawdzonych składników (instrumentów) potrafi im nadać jakże inną i świeżą barwę.

Sposób przyrządzenia:

Przygotowane instrumenty dokładnie wymieszać. Instrumenty smyczkowe ugotować, odcedzić i podawać w stylu „pizzicato”.

Wiem, że wcześniej zaznaczałem, że jako krytyk postaram się nie brzmieć zbyt pretensjonalnie i rzucać terminami muzycznymi. Przy czym w przypadku „The Menu” technika „pizzicato” (wprowadzanie w ruch struny instrumentu smyczkowego przez szarpanie palcem) jest bardzo ważnym elementem tego dania. Spora część soundtracku, a w szczególności jego pierwsza część, oparta jest oto specyficzne brzmienie. Daje ono odpowiednie poczucie stylu, klasy, elegancji i idealnie współgra ze scenami, kiedy na ekranie prezentowane są kolejne wykwintne potrawy. W restauracjach z wyższej półki, nie tylko smak, ale i prezentacja serwowanych dań odgrywa bardzo ważną rolę. Colin Stetson bardzo ładnie to oddaje serwując wysublimowane smyczki z klimatycznym, natchnionym brzmieniem.

Nie możemy jednak zapominać, że sam film skręca w bardzo abstrakcyjne, nieraz brutalne i mroczne rejony. I tak samo muzyka Stetsona ma także swoje awangardowe i mroczne oblicza. Jak już wspomniałem, kompozytor korzysta w większości z prawdziwych instrumentów i stara się nie używać elektroniki. Dlatego też nawet jeżeli czasami możemy być przekonani, że mamy do czynienia z syntezatorem, tak naprawdę mamy Colina Stetsona wykorzystującego najróżniejsze możliwości saksofonu. Niejednokrotnie udaje mu się uzyskać przy tym niezwykłe, ciekawe, ale i dla niektórych wymagające brzmienie. Najważniejsze, że te wszystkie elementy, „elegancja”, „awangarda”, „mrok” bardzo dobrze ze sobą współgrają i jeszcze lepiej sprawdzają się w filmie, oddając jego specyficzną naturę. Niektóre te bardziej ostrzejsze momenty mogą się kojarzyć z muzycznym finałem „Hereditary”. Jednak daleki jestem od osądzania Stetsona o odgrzewanie mrożonek. To bardziej jego specyficzny styl daje o sobie znać. Kompozytorzy z własnym językiem, są zawsze mile widziani/słyszani, szczególnie kiedy czynią to tak efektownie w obrazie.

 

WERDYKT:

Na sam koniec, nie pozostaje krytykowi nic innego, jak ocenić podaną potrawę. Jak wspomniałem prezentacja dania też odgrywa ważną rolę. „The Menu” dobrze sprawdza się w obrazie, jak też na talerzu (albumie). Trwający ponad 40 minut i wydany przez Milan Records krążek jest odpowiednio skrojony. Muzyka na nim jest nalana po brzegi i nie ma poczucia przesytu. Zresztą nie jest wskazane objadanie się do syta, aż nie jesteśmy w stanie wstać od stołu. I podobnie zbyt długie soundtracki, nawet z najlepszą muzyką, potrafią być dla wielu słuchaczy ciężkostrawne. Pod tym względem ta ścieżka, ze swoim specyficznym brzmieniem, jest naprawdę dobrze podana. I słuchając nawet tych mocniejszych kawałków, ze specyficznym wykorzystaniem instrumentów dętych, nie powinniśmy się martwić wzdęciami czy zgagą. W dotychczasowej filmografii Colina Stetsona, jest to jego najprzystępniejsza i najprzyjemniejsza w odsłuchu praca. Dlatego też pod koniec, kiedy zapyta się nas, czy smakowała nam jego muzyka, sądzę, że wielu, w tym i ja, odpowie: „Yes, Chef!„.

 

Najnowsze recenzje

Komentarze