Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Henry Jackman

The Gray Man

(2022)
2,3
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 11-08-2022 r.

Jaka to melodia?, Twój soundtrack brzmi znajomo… – to tylko niektóre zabawy w jakie można zagrać słuchając ścieżki dźwiękowej The Gray Man Henry’ego Jackmana. Stwierdzenie, że nie grzeszy ona oryginalnością byłoby równie oczywiste co odkrycie, że woda jest mokra. Czy jednak na starcie przekreśla ją to jako dobrą oprawę dźwiękową?

Kompozycja Jackmana to kwintesencja współczesnej muzyki filmowej, jak i też panujących aktualnie w blockbusterach trendach. Mamy agresywną elektronikę, mieszaną czasami z orkiestrą i żywymi instrumentami, nie brakuje rockowo-metalowych wstawek z agresywną gitarą elektryczną, jak i ambientowych pasaży z delikatnie pulsującą elektroniką w tych spokojniejszych momentach. Osoby nie przepadające za tego typu brzmieniem lub nim zmęczone mogą od razu skończyć czytać ten tekst i omijać ten soundtrack z daleka. Chociaż muszę zaznaczyć, że w ramach tego typu czy stylu muzyki, oprawa Anglika prezentuje się nad wyraz solidnie. Ba! Nie zawaham się stwierdzić, że jest ona najmocniejszym elementem filmu.

Luźno oparty na książce Marka Greaneya film opowiada historię tytułowych „szarych ludzi”, super tajnych i perfekcyjnie wyszkolonych agentów CIA do zadań specjalnych. Kiedy jeden z nich zaczyna kwestionować rozkazy i zamierza poznać prawdę o swojej agencji, staje się automatycznym celem do wyeliminowania… Reszta to już pościgi, wybuchy, bijatyki, strzelaniny, ciągłe zmiany lokalizacji i najróżniejsze możliwe ujęcia kamery, która obraca się w „cool” sposób. Trudno za bardzo rozpisywać się o tej superprodukcji Netflixa. Mimo ogromnego budżetu, doborowej obsady i zaangażowania Anthony’ego i Joe’go Russo, cały film sprawia wrażenie zrobionego na szybko.

Trochę tak jakby ktoś wziął elementy Jamesa Bonda, Jasone’a Bourne’a, Mission Impossible oraz Johna Wicka i byle jak posklejał je ze sobą.

Wpisując się w tę układankę ścieżka dźwiękowa Henry’ego Jackmana również okazała się takim zlepkiem różnych soundtracków.

Słuchając jej można przyjąć, że za temp-track posłużył między innymi Tenet Ludwiga Göranssona. Nie mogło też oczywiście zabraknąć odniesień do twórczości Hansa Zimmera i takich jego soundtracków jak Inception, The Dark Knight Rises, czy nawet Blade Runner 2049. Angielski kompozytor sięga też do własnej twórczości. Pod względem stylu i brzmienia, najbliżej tej ścieżce dźwiękowej do Captain America: Winter Soldier, a szczególnie temat „Zimowego Żołnierza” jest brany tutaj masowo w obroty. Przy czym Henry Jackman dość sprawnie operuje tymi nawiązaniami, tworząc solidną i funkcjonalną oprawę muzyczną. W pełni pasuje ona do obrazu, nawet jeżeli czasami zagłuszana jest przez efekty dźwiękową. Zaś kiedy Anglik miksuje elektronikę z orkiestrą, czy też właśnie pozwala orkiestrze wyjść na pierwsze miejsce, tworzy się całkiem dobra muzyka akcji. Najlepszym tego przykładem są kawałki Sky High i Tango in Prague, które niestety w samym obrazie przytłumione są odgłosami rozpadającego się samolotu, czy demolowania zabytkowej Pragi oraz jej komunikacji miejskiej.

 

Soundtrack ukazał się jedynie w formie cyfrowej i możemy właściwie mówić o kompletnym wydaniu. Ponad półtorej godzinny czas trwania to zdecydowanie za długo na tego typu granie, tym bardziej, że na albumie znalazło się sporo underscore’u i mniej ciekawych fragmentów. Najbardziej reprezentacyjny jest pierwszy i zarazem tytułowy kawałek The Gray Man. Jest to 17 minutowa suite’a, która jest idealnym przekrojem tej ścieżki dźwiękowej, zawierającej jej najważniejsze elementy. Zresztą Henry Jackman skomponował ją wyłącznie w oparciu o scenariusz, zanim ujrzał gotowy film. I słychać, że to taka baza tematów i pomysłów. Dlatego też spokojnie można ograniczyć słuchanie tej ścieżki do właśnie tego kawałka, które oferuje wszystko co w niej najlepsze. Naturalnie jeżeli ktoś lubi takie połączenie Teneta i Zimowego Żołnierza.

 

Nie będę ukrywał, że podczas oceniania soundtracków, ocena za oryginalność sprawia mi największe problemy. I będąc szczerym, czasami nawet opowiadałem się w redakcji za usunięciem tej kategorii. W przypadku The Gray Man, nie mam jednak problemów z tą oceną i wystawieniem bardzo surowej „jedynki”. Co jednak samo w sobie w żadnym stopniu, nie czyni ją od razu złą ścieżką dźwiękową, mimo ciągłego uczucia déjà vu. Dodatkowo oferuje ciekawe możliwości zabawy w zgadywanie muzycznych nawiązań i inspiracji. I kto wie, może ktoś z czytelników doszukał się jeszcze innych znajomych melodii i dźwięków, które mi umknęły? Jeśli tak, proszę się nie krępować i podzielić się swoim odkryciem

Najnowsze recenzje

Komentarze