Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Thomas Newman

Shawshank Redemption, the (Skazani na Shawshank)

(1994)
4,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 01-05-2007 r.

„Skazani na Shawshank”, na podstawie powieści Stephena Kinga w adaptacji Franka Darabonta to jeden z najlepszych filmów o prawdziwej przyjaźni. Rozgrywający się w więzieniu Shawshank dramat nie pokazuje, jak to zwykle przyjęło się w „kinie więziennym”, ludzi jako bestii w ludzkich skórach (oczywiście tacy się też zdarzają za kratkami…), lecz ciepłe, dobre jednostki, które podejmując nie właściwe wybory znaleźli się na życiowym zakręcie… Świetne kreacje aktorskie Tima Robbinsa i Morgana Freemana stanowią o tym pięknym, niedocenionym i bezwzględnie jednym z najlepszych filmów amerykańskich ostatnich lat. Czasowe umiejscowienie akcji filmu, jego spokojna narracja i amerykański klimat przywiódł do tego projektu nazwisko Thomasa Newmana, który w połowie lat 90-ych przeżywał pasmo sukcesów, tworząc inspirujące, liryczne ścieżki dźwiękowe do kilku znakomitych amerykańskich filmów, często będąc wyróżnianym nominacją do Oscara. Nie ominęła go również za „Skazanych”. Co więcej – jego uderzenie było podwójne: dorzucił tego samego, 1994 roku kolejną za „Małe kobietki”.

Partytura Newmana jest dość reprezentatywną kompozycją tego twórcy. Sprzęga swoje ciekawe eksperymentatorstwo w sferze instrumentacji z wystawnym, orkiestrowym tłem. Newman znany jest ze swego dość unikalnego stylu. Także do historii więźniów zastosował szereg brzmieniowych sygnatur z obrębu muzycznego dźwiękonaśladownictwa. Tykające perkusjonalia, intrygująca rytmika czy przestrzenne efekty kreowane przez instrumenty drewniane, składają się na niepowtarzalny styl muzyczny kompozytora tak w przypadku tej kompozycji jak i w innych jego projektach. Newman, odwołując się do umiejscowienia akcji filmu, wprowadza znamienne dla południowych stanów USA, charakterystyczne skrzypce hurdy-gurdy, używane min. u Hansa Zimmera („Obietnica”, „Helikopter w ogniu”). Na ścieżce dźwiękowej mamy również do czynienia z typowym dla syna Alfreda Newmana, bardzo ascetycznym underscore, opartym o np. solowy fortepian, nad którym smyczkowe tło gra w bardzo powolnych, długich interwałach. Taka muzyka według mnie znaczniej lepiej spisuje się w połączeniu z obrazem, dodając klimatowi filmu spokoju i pewnego rodzaju zadumy. W tej tonacji jest np. utwór Brooks Was Here, który doskonale znajduje się w filmie asystując narracji zza kadru więźnia, który w wieku starczym wychodzi na wolność i swym kolegom listem przesyła refleksje na temat przystosowania się do życia w świecie wolnych ludzi. Retrospekcja kończy się samobójstwem jednostki, a muzyka Newmana nabiera nowego, gorzkiego wymiaru, będąc nadal jednostajną. Trochę gorzej ma to się z odbiorem na płycie. Jeżeli słuchacz nie zna koneksji z filmem, może się wydać dość monotonnie i nużąco, choć bez wątpienia spełnia swe zadanie. Ciekawy jest wpływ Newmana pod tym kątem na dzisiejszą muzykę filmową, czego dowodem niech będą choćby prace Jamesa Hornera czy wspomnianego Zimmera.

Mamy tu do czynienia z ilustracją z lat 90-ych, z okresu kiedy filmowi kompozytorzy nie zapominali jak się pisze muzykę tematyczną. W filmie o takiej sile wyrazu jak „Skazani na Shawshank” nie mogło zabraknąć silnego, identyfikowalnego tematu głównego. Tutaj Thomas Newman idzie już bardziej w stronę typowego, hollywodzkiego, orkiestrowego brzmienia, ale oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu. Inspirująca, nie banalna melodia, perfekcyjna w każdym calu by opisać ludzką przyjaźń zdobyła swoje miejsce w sercach wielu fanów muzyki filmowej. Temat kompozytora nie razi emocjonalną intensywnością, bardziej skupia się ku subtelności. Takie też jest w większości orkiestrowe tło, reprezentowane przez w/w wrażliwe oraz tonalne smyczki i fortepian. Największą satysfakcję sprawia finał partytury i jego dwa utwory: So Was Red oraz End Title. To tam możemy nacieszyć się siłą tematyczną Newmana a jeżeli kiedyś, w jakimś zwiastunie filmowym usłyszycie inspirującą, piękną muzyką, to duża szansa na to iż to właśnie ów temat z „The Shawshank Redemption”… Mimo, iż obraz rozgrywa się przecież w więzieniu, nie ma tu właściwie muzycznego mroku, jedynie stonowany motyw dla samego więzienia na solową wiolonczelę można podpiąć po tego typu materiał.

Sekwensowanie albumu jest dość typowe dla wydań Newmana – krótkie ścieżki, niektóre będące przedstawicielami tylko jednego stylu (np. wspomniane hurdy-gurdy lub motyw na wiolonczelę). Na szczęście album nie jest podzielony np. na czterdzieści, 1-2 minutowych utworów (choćby „Finding Nemo” czy „Road to Perdition”), co strasznie wybija z rytmu jako słuchana całość i jest dodatkowo za długie. Niewiele ponad 40 minut muzyki ilustracyjnej dość dobrze spełnia swe zadanie. Dodatkowo na soundtracku znalazły się dwie piosenki z okresu rozgrywania filmu oraz fragment z Wesela Figaro Mozarta. O ile bez dwóch pierwszych album mógłby się obejść, klasyczny fragment z pewnością zasługuje na swe miejsce. Po pierwsze to bardzo ważny muzycznie moment filmu a po drugie to Mozart… „Skazanych na Shawshank” należy słuchać w skupieniu i ciszy, w innych okolicznościach raczej nie odkryjemy charyzmy i subtelności tej ścieżki a co najważniejsze talentów Thomasa Newmana. Będąc zaznajomionym z prozą Kinga, muszę również nadmienić, że muzyczna paleta kompozytora świetnie wyłapuje niuanse klimatu jego książek. Niektórych słuchaczy może odtrącić pewna stagnacja (nieprzypadkowo temat więzienia ma podtytuł Stoic Theme…), ale nie zawsze trzeba szukać w muzyce mocnych wrażeń i górnolotnych emocji. Bo możemy przegapić kogoś takiego jak Thomas Newman.

Najnowsze recenzje

Komentarze