Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bill Conti

Rocky (30th Anniversary Edition)

(1976/2006)
4,5
Oceń tytuł:
Michał Turkowski | 12-04-2010 r.

Sukcesu tak spektakularnego, jaki odniósł Rocky Johna G. Avildsena, nie spodziewali się pewnie nawet twórcy filmu. Historia boksera – amatora, który otrzymał możliwość walki z mistrzem świata, porwała widzów na całym globie. Zrealizowany niewielkimi kosztami dramat sportowy, nie tylko okazał się przepustką do sławy dla Sylvestra Stallone (który, prócz zagrania głównej roli napisał też scenariusz), lecz zyskał uznanie widzów oraz krytyków. Amerykańska Akademia Filmowa wyróżniła film siedmioma nominacjami do Oskara, z których aż trzy zamieniły się w statuetki – za montaż zdjęć, reżyserię i film roku. Dziennikarze europejscy z kolei, uhonorowali obraz nagrodą Złotego Globu dla najlepszego dramatu. To tylko najważniejsze nagrody jakie otrzymał Rocky, w istocie było ich znacznie więcej. Film doczekał się także pięciu kontynuacji.

Rocky to nie tylko znana opowieść i kultowa kreacja Stallone’a; to także legendarna już dziś partytura Billa Conti’ego, wówczas mało popularnego kompozytora, który dzięki swojej muzyce towarzyszącej historii słynnego boksera, na stałe zapisał się w annałach kina. Conti napisał partyturę brzmieniowo zgodną z duchem lat 70, i przefiltrował różne gatunki muzyczne, od symfoniki, przez elementy rockowe, bluesa, jazz i pop, tworząc prawdziwie wybuchową mieszankę.

Muzyka została wydana dwukrotnie – po raz pierwszy w roku 1988, następnie w 2006, z okazji trzydziestolecia premiery filmu. To właśnie nowe wydanie posłużyło mi za przedmiot recenzji – nie zmienia ono zawartości albumu, lecz oferuje znacznie lepszą jakość odsłuchu. Zgodnie z informacją na pudełku, muzyka została zremasterowana, i oczyszczona z wszelakich szumów i zakłóceń dźwięku. Dzięki temu, brzmienie jest bardzo soczyste i pozwala bez żadnych przeszkód cieszyć się partyturą Billa Conti’ego.

Biorąc pogląd na działanie ścieżki w obrazie, nie ma wątpliwości, że Conti wtopił się w film perfekcyjnie, ponieważ jego muzyka, w połączeniu z dziełem Avildsena jest absolutnie fantastyczna. Któż nie poczuł gęsiej skórki w scenach treningu Rocky’ego przy dźwiękach Gonna Fly Now, kogo nie wzruszyła finałowa walka z słynnym Going The Distance w tle? W obrazie, partytura jest niesamowita, pomimo iż wejścia muzyki kompozytor dawkuje bardzo oszczędnie, umieszczając ją tylko w tych momentach, które wymagają dramatycznej podpory. I bez względu na to, że ilustracja muzyczna pojawia się w obrazie dość rzadko, śmiało można ją określić jako jedną z najbardziej inspirujących ścieżek filmowych.

Głównym filarem melodycznym partytury jest kultowy już Gonna Fly Now, funkcjonujący jako temat główny. Conti za pomocą jego elementów konstruuje też inne fragmenty muzyki (jazzowa aranżacja w Butkus, marszowa stylizacja a la Golden Age w Fanfare For Rocky). Utwór tytułowy to absolutny klasyk – z czystym sumieniem stwierdzam, że obok tematu Pink Panther, Bonda i Star Wars jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych melodii kina. Pełna heroizmu, chwały, ducha „czystej” sportowej rywalizacji. Każdy, kto nawet nie interesuje się kinem i muzyką filmową, z całą pewnością zna ten utwór – otwierające fanfary na trąbki, solówka na gitarze elektrycznej, smyczki, perkusja i podkreślający całość wokal DeEtta Little & Nelsona Pigforda składają się na pasjonujący track, szeroko rozpoznawany w świecie, tak ikonograficzny dla gatunku.

Gonna Fly Now, swoją przebojowością przyćmiewa pozostałą część muzyki, lecz i ona bez wątpienia, godna jest polecenia, wiele w niej świetnych fragmentów, silnych emocji i wzruszeń. Inną istotną dla partytury melodią jest majestatyczny temat zawarty w Going The Distance i The Final Bell – triumfalnie brzmiący w optymistycznej grze sekcji smyczkowej, podbitej perkusją i sekcją dętą.

Ponieważ Rocky to nie tylko film sportowy, ale też dramat, który porusza przyziemne problemy z jakimi przychodzi parać się człowiekowi, tak też ważną część score’u, stanowi muzyka bardzo intymna, towarzysząca głównemu bohaterowi w samotności i chwilach trudnych. W klimat zadumy wprowadzają słuchacza Philadelphia Morning, First Date i Alone In The Ring. Conti ochoczo sięga w spokojnych fragmentach po fortepian, z jego pomocą wprowadza nostalgię i buduje senny nastrój. Najpiękniejszym utworem jest finiszujący film i album, śliczny Rocky’s Reward, skromnie rozpisany tylko i wyłącznie na sekcję smyczkową orkiestry.

Ilustrując wejście Apollo Creeda na ring, Conti sięgnął po tradycyjne melodie, w przypadku Marines’ Hymn/Yankee Doodle aranżując je bardzo bombastycznie, i nadając typowo „amerykańskie” brzmienie. Instrumentacje z kolei, są bardzo typowe dla standardów panujących w latach 70 – kompozytor unika potężnego brzmienia orkiestry, lecz bardzo solennie korzysta z trąb i smyczek, perkusji przywodzącej na myśl muzykę rozrywkową, wszechobecnego basu, gitar elektrycznych oraz nieśmiałej elektroniki.

Na płycie znalazło się też miejsce dla dwóch piosenek – kolejno Take You Back w wykonaniu Valentine, oraz miłosny You Take My Heart Away śpiewany przez DeEtta Little & Nelsona Pigforda, którzy też wykonali Gonna Fly Now. Co ważne, piosenki nie burzą struktury albumu, który nie trzyma się ściśle chronologii filmowej, co do kolejności układu kompozycji. Utwory są tak posegregowane, ażeby zapewnić najlepszy odbiór muzyki.

Rocky Billa Conti’ego to świetna płyta. Kompozytor napisał pasjonującą partyturę, która pomimo krótkiego czasu trwania, niesamowicie wbija się w pamięć, i nie pozwala o sobie zapomnieć. Ikonografia jaką cechuje się temat główny jest niepodważalna, działanie w filmie mistrzowskie, prezentacja płytowa równie zachwycająca. Niekwestionowany klasyk i absolutny „must have” dla każdego fana muzyki filmowej. Trzeba znać!

Najnowsze recenzje

Komentarze