Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ryan Elder, Różni wykonawcy

Rick and Morty

(2018)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 20-12-2018 r.

Chyba mało jest osób, którzy nie kojarzyliby Ricka i Morty’ego? Emitowany na kanale Adult Swim serial animowany Dana Harmona i Justina Roilanda, zaczynał jako kreskówkowa parodia Powrotu do przyszłości. Oglądając zresztą pierwszą krótkometrażową animację można by przypuszczać, że podczas jej tworzenia obaj twórcy byli mocno pijani. Zwariowana idea przerodziła się w animowany serial komediowy łączący elementy science-fition oraz ludzkich problemów egzystencjalnych, gdzie wulgarności i pijanych pomysłów dalej nie brakuje. Jednak kiedy trzeba serial ten naprawdę potrafi być inteligentnie napisany i angażujący. Przy czym osobiście jeżeli chodzi o łączenie komedii, science-fiction i filozoficznych kwestii w animowanej formie, Futurama pozostaje niedościgniona. Aktualnie serial Harmona i Roilanda doczekał się trzech sezonów i zgarnął rzeszę bardzo „poważnych” fanów, którzy zdolni są do wszystkiego. Łącznie z terroryzowaniem sieci fast-foodów i nękaniem ich pracowników. Tylko dlatego, że tytułowy Rick w serialu miał w jednym odcinku bzika na punkcie jednego sosu, który tylko na krótko w związku z premierą Mulan Disney’a był na rynku. I pewnie z myślą o oddanych, fanatycznych miłośnikach serialu wydany został soundtrack z dotychczasowych trzech sezonów. Dlaczego tylko dla nich? Cóż przyglądnijmy mu się lepiej…

Wydany przez Sub Pop Records album to istny muzyczny miszmasz. Składa się na niego ścieżka dźwiękowa Ryana Eldera, jak i piosenki od tych źródłowych po oryginalne stworzone specjalnie z myślą o serialu. Jest to miks wszelakich gatunków od rapu, elektroniki indie-rocka, trip-hopu, po współczesną muzykę alternatywną. Przy czym i score Eldera balansuje pomiędzy klasyczną ilustracją, a wyżej wymienionymi elementami muzyki współczesnej. Dlatego jak ktoś jest zainteresowany tą płytą czysto z perspektywy miłośnika muzyki filmowej, to nie otrzyma za dużo. Na soundtracku znajduje się długa suite’a , która oferuje trochę tradycyjnego filmowego grania. Przy czym podobnie jak w głównym, towarzyszącym czołówce temacie Rick and Morty Theme słychać mocny wpływ muzyki z Doctora Who. Na ile to jednak jest inspiracja, a na ile już parodia? Z perspektywy serialu i analizując cały ten soundtrack, łącznie z piosenkami, to raczej to drugie. Rick i Morty nie jest serialem, gdzie muzyka odgrywa większą rolę poza komediową. Zdarzają się co prawda wyjątki o których jeszcze wspomnę. Ale w większości czy to score, czy piosenki pełnią rolę żartu, który jednak po oderwaniu z obrazu, traci swoją siłę. Szczególnie wiele piosenek napisanych wspólnie przez Eldera, Harmona i Roilanda, które znalazły się na płycie nie bawią, a mogą wręcz irytować, czy nużyć. Trochę to tak jakby ktoś chciał za pomocą słów opisać komizm czy też najnowszy meme. Dla osób, którzy znają dobrze serial słuchanie ich na płycie, może być miłym wspomnieniem, szczególnie znając szerszy kontekst i wiedząc z myślą o jakich scenach one powstały. Przy czym znowu piosenki Weirda Al Yankovicha też działają lepiej w jego zwariowanych teledyskach niż na samych płytach. Nie wspominając, że w przypadku Ricka i Morty’ego, wiele piosenek specjalnie brzmi jakby były napisane i wykonane na jakiejś zakrapianej imprezie. Znowu z perspektywy serialu, gdzie główny bohater częściej jest pijany niż trzeźwy ma to sens. Ale jako utwory autonomiczne, sprawdzają się słabo, lub w ogóle.

Znamiennym jest, że na albumie jak i w obrazie najlepiej brzmią te momenty, kiedy serial wychodzi poza swoje komediowe ramy. Jeżeli chodzi o ścieżkę dźwiękową to na szczególną uwagę zasługuje Unity Says Goodbye, czy też Tales From The Citadel. Jeżeli chodzi jednak o piosenki to warto zwrócić uwagę na Goodbye Moonmen, śpiewane przez Jemaine Clementa z Flight of the Conchords. Mimo, że znowu kawałek ma coś z parodii muzycznego stylu Davida Bowiego, to zarówno na płycie jak i w serialu gdzie wykonuje go tajemnicza gazowa forma życia (nazwana przez Ricka „Fart” – polskie tłumaczenie: Pierdzioch), wypada naprawdę bardzo dobrze. Też pewnie dlatego, że ma ten niepowtarzalny klimat dzieł Bowiego. Przy czym i tak najjaśniejszym elementem soundtracku do Ricka i Morty’ego jest piosenka Do You Feel It od Chaos Chaos dawniej zespół nazywał się Smoosh. Jest to piękny i bardzo emocjonalny synthpopowy kawałek, który zresztą idealnie ilustruje nieudaną próba samobójstwa. Osobiście jest to moja ulubiona piosenka na płycie, gdzie jednak od razu nasuwa się podstawowe pytanie: Czy dla niej jednej warto kupić ten soundtrack, czy może lepiej zainwestować pieniądze w album zespołu Chaos Chaos i lepiej poznać ich twórczość?

Czasami można serial Rick i Morty porównać do jednej wielkiej układanki. Przy czym twórcy mają kilka pudelek puzzli i starają się z nich, często na siłę, ułożyć jeden obraz. Podobnie może się jawić muzyka do tej animacji, gdzie jednak na albumie już bardziej słuchać, że poszczególne kawałki nie pasują do siebie. W obrazie muzyka Ryana Eldera spełnia swoje podstawowe zadanie, podobnie jak i specjalnie napisane pod niego piosenki. Ale pomijając może dwa odcinki, nie jest to serial gdzie oprawa muzyczna gra bardzo ważną rolę. Czasami jest zabawnym dodatkiem, śmiesznym gagiem, a czasami po prostu zwykłym tłem. Nie nazwałbym soundtracku do Ricka i Morty’ego złym. Co najwyżej średnim, który naprawdę zainteresuje tylko największych fanów serialu, którzy nie zawahają się od wytatuowania sobie „Pickle-Ricka” na ramieniu, nodze, czy też wejścia do sklepu obuwniczego i krzyknięcia „WUBBA LUBBA DUB DUB!”. Dla reszty album ten pozostanie ciekawostką, którą spokojnie można sobie darować i skoncentrować się wyłącznie na tej ekscentrycznej kreskówce.

Najnowsze recenzje

Komentarze