W najnowszej biografii, J. Robert Oppenheimer, wybitny fizyk i dyrektor Projektu Manhattan, który opracował bombę atomową zrzuconą później na Hiroszimę i Nagasaki, został określony mianem amerykańskiego Prometeusza. Właśnie tę biografię postanowił zekranizować, ponoć nieco pod wpływem rozmów z Robertem Pattinsonem, Christopher Nolan. Wcześniejszy jego film, inspirowany serią o Jamesie Bondzie, Tenet, nie był aż tak wielkim sukcesem, jak oczekiwano. Nacisk na premierę kinową w środku pandemii COVID-19 był głównym powodem komercyjnego niepowodzenia. Reżyser kłócił się, by nie dystrybuować filmu od razu na streamingu. Konflikt ten doprowadził do odejścia z Warner Bros. i przejścia do studia Universalu. Oppenheimer jest pierwszym filmem zrealizowanym w ramach nowego kontraktu. Napisany częściowo w pierwszej osobie scenariusz zachwycił wielu aktorów. Nota bene, nie jest to jedyny tak napisany skrypt, choć zapewne pierwszy w Hollywood, by wspomnieć tylko słynne Tam, gdzie rosną poziomki Ingmara Bergmana. Tytułową rolę zagrał wielokrotny współpracownik Nolana, Cillian Murphy, a pomagają mu takie gwiazdy jak Robert Downey Jr., Matt Damon, Emily Blunt, coraz bardziej popularna Florence Pugh, Kenneth Branagh, a nawet Rami Malek i reżyser Benny Safdie (współtwórca „Nieoszlifowanych diamentów”). Po raz kolejny operatorem jest absolwent łódzkiej Filmówki Hoyte van Hoytema i po raz kolejny film kręcono kamerami IMAX. Na prośbę reżysera Kodak stworzył nawet specjalną czarno-białą taśmę w tym formacie.
Od pierwszego filmu o Batmanie do Dunkierki kompozytorem Nolana był Hans Zimmer, któremu dwukrotnie pomagał James Newton Howard. Wyjątkiem był Prestiż, gdzie Niemiec jedynie produkował album soundtrackowy. Oficjalnym powodem przerwy we współpracy była trasa koncertowa i fakt, że Zimmer postanowił spełnić swoje życiowe marzenie i napisać muzykę do adaptacji Diuny Denisa Villeneuve’a. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że współpraca przy wojennym thrillerze była trudna i przedłużające się prace spowodowały, że kompozytor musiał wyjechać na trasę koncertową, a film kończył jego zaufany asystent, Lorne Balfe. Wtedy pojawił się szwedzki laureat Oscara, Ludwig Göransson, który zilustrował Tenet. Wrócił także do Oppenheimera. Wzorem Zimmera, nad muzyką zaczął pracować jeszcze przed zdjęciami. Tak jak do poprzedniego filmu nagrał i zmanipulował elektronicznie oddech reżysera (motyw złoczyńcy), tutaj posłużył się brzmieniem wielu liczników Geigera, mierników promieniowania. Ponad półtoragodzinny album wydał Back Lot Music.