Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Niki Reiser

Nirgendwo in Afrika (Nigdzie w Afryce)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.

W świadomości polskich fanów muzyki filmowej nazwisko Niki Reiser zaczęło na dobre funkcjonować dopiero po paru pochlebnych recenzjach muzyki z filmu Biała Masajka. Świat jednak, jak zwykle o twórcy tym usłyszał znacznie wcześniej. Już jego partytura do „Tamtej strony ciszy” miała całkiem niezłą prasę (głównie za sprawą dużego sukcesu filmu), jednak dopiero nagrodzone Oskarem „Nigdzie w Afryce” sprawiło, że recenzje prac kompozytora zaczęły pojawiać się na opiniotwórczych portalach dotyczących soundtracków.

Film Caroline Link (z którą Reiser stale współpracuje) nowych horyzontów nie odkrywa. Jest to klasyczny melodramat z wojną w tle, opowiedziany z punktu widzenia niemieckiej żydówki z dobrego domu, która wraz z rodziną musi porzucić wygody i jechać do biednego, zupełnie innego kulturowo kraju, jechać po to aby przeżyć.

Podobnie jak w późniejszej o cztery lata „Białej Masajce” Reiser z charakterystyczną dla siebie gracją łączy dwa światy – europejską klasykę z afrykańską (kenijską) etniką. Trzeba przyznać, iż w filmie taki mariaż oddziałuje świetnie. Nie nuży, nie denerwuje, lecz w subtelny sposób podkreśla to, co prezentuje kamera, dodając niewidzialny komentarz. Poza chęcią zderzenia dwóch światów, muzyka Reisera stara się także podkreślić element specyficznej dziecięcości. Główna bohaterka przywozi bowiem do Afryki swoją córkę, małą dziewczynkę, która niezwykle szybko adoptuje się do nowych warunków. Reiser muzycznie pokazuje specyficzne dojrzewanie małej Reginy, od naiwnego jeszcze europejskiego zadziwienia (Regina’s Melody, My Brave Angel ), po już afrykańskie z ducha odnajdywanie swego miejsca w życiu (Goodbye from Regina). Ale w istocie „Nigdzie w Afryce” to film o uczuciach i to one grają tu główną rolę, także muzyczną. Kompozytor aby je opisać wykorzystuje typowe dla Europejczyka instrumentarium: płaczliwą, przypominająca nieco Jana A.P. Kaczmarka sekcję smyczkową, delikatną gitarę, krystaliczny fortepian, łagodny wokal (Loreley, End of The War, Regina’s Melody, My Brave Angel ) Wszystko to jednak koloryzuje świetnie zasymilowaną etniką (pełną perkusjonaliów, dynamicznych smyczków, folkowych wokaliz), etniką która zadziwia swoją słuchalnością (Daddy is Back! Journey Through Kenya, Africa-Europe, Hansel and Gretel in Africa).

Co ciekawe mimo, iż film dotyczy w jakimś tam stopniu kwestii holokaustu (bohaterami jest rodzina żydowska), w muzyce nie odnajdziemy prawie w ogóle tego elementu. Nawet temat Reginy, tylko w bardzo dalekiej nucie nawiązuje do klezmerskich osiągnięć. Mimo wszystko nie należy tego traktować jako wady, choć tego typu motywy na pewno bardziej wzbogaciłby płytę, której największym minusem jest pewnego rodzaju „afrykańska monotonność”, która dla wielu może okazać się drażniąca. Tym bardziej należy pochwalić wydawcę, który dzięki dobremu montażowi (i bardzo racjonalnemu wyborowi muzyki) starał się jak mógł, aby album nie nużył. Na silę można się przyczepić do barku lepszej i ambitniejszej muzyki akcji, jednak biorąc pod uwagę fakt iż film jest przede wszystkim melodramatem wada ta nie jest specjalnie znacząca

Wydaje mi się, że „Nigdzie w Afryce”, choć może nie jest soundtrackiem rewelacyjnym, to jednak podobnie jak późniejsza (zresztą mocno bazujące na muzyce z filmu Caroline Link) Biała Masajka dla wielu będzie stanowić miłą odskocznie od typowej produkcji amerykańskiej. Bo choć Niki Reiser nie jest twórcą awangardowym, to jednak piszę przyjemną i słuchalną muzykę, muzykę której często brakuje w zachłyśniętej eksperymentatorstwem Europie.

Najnowsze recenzje

Komentarze