Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Maurice Jarre

Night of the Generals, the (Noc generałów)

(1967/1991)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Czy w obliczu wielkich, historycznych wydarzeń wszystko inne powinno schodzić na dalszy plan? Czymże jest w obliczu milionów ofiar II Wojny Światowej jedno morderstwo? W okupowanej Warszawie ginie prostytutka, w rzeczywistości agentka niemieckiego wywiadu. Śledztwo prowadzone przez majora SS wskazuje, że sprawcą był hitlerowski generał. Zagadki w Polsce nie udaje się rozwiązać, ale po pewnym czasie śledczy i trzech podejrzanych spotykają się ponownie, tym razem w Paryżu. Tu ma też miejsce kolejne morderstwo. SS-man tropi zabójcę z pomocą francuskiego detektywa, nie zważając na to, że dwóch z podejrzanych przygotowuje właśnie zamach na samego Hitlera. Ten jak wiemy z historii, kończy się fiaskiem, natomiast na ukaranie mordercy przyjdzie poczekać jeszcze parę lat po wojnie… Mam nadzieję, że wybaczycie mi to nieco przydługie streszczenie fabuły Nocy generałów. Jak wynika z tego co napisałem, jest to obraz z pogranicza gatunków, albowiem mieszają się tu kryminał, psychologiczny thriller, dramat wojenny i film historyczny; na dodatek jeszcze z istotnym wątkiem miłosnym. Ciekawa fabuła nie została zmarnowana dzięki dobrej reżyserii, solidnej realizacji od strony technicznej, gwiazdorskiej obsadzie (m.in. Omar Shariff i Peter O’Toole) oraz elementowi, który nas najbardziej powinien interesować, czyli muzyce. Za tą odpowiedzialny był Maurice Jarre, który miał już na koncie dwa Oscary i znajdował się chyba w szczytowym okresie swojej kariery.

Partyturę do Nocy generałów francuski kompozytor oparł zasadniczo o cztery motywy. Pierwszy, najbardziej znany, także z różnych kompilacji, to charakterystyczny marsz. Jak przystało na utwór tego typu jego konstrukcja oparta jest o brzmienie sekcji dętej wspomaganej werblami. Najlepszy w nim jest świetny, „wpadający w ucho” i najbardziej rozpoznawalny początek. Trochę na innym biegunie jeśli chodzi o styl i emocje jest temat miłosny (myślę, że tytuły ścieżek w wystarczającym stopniu mówią, w których z nich możemy go usłyszeć). To niezwykłej urody, spokojna melodia grana na fortepian i smyczki, chyba najlepsza z wszelkich fragmentów tego score. Kolejnym motywem jest ilustrujący w filmie dziwne zachowania jednego z podejrzanych generałów („In The Museum”). W obrazie te fragmenty doskonale współgrają z zimnym, obłąkanym spojrzeniem Petera O’Toole’a, jednakże na płycie złowieszcze brzmienia fletów, cymbałów, instrumentów dętych nie należą do szczególnie interesujących w odsłuchu. Choć nie można odmówić im tworzenia mrocznego, nieco surrealistycznego nastroju. Ostatnim z głównych motywów jest temat, który można określić jako „salonowy”. Melodia łącząca w sobie temat miłosny i coś z motywu „szaleństwa” podana w formie ładnego walca. Tak naprawdę to pierwszą styczność z nią mamy już pod koniec „March From The Night Of The Generals” ale dopiero „On The Terrace At Versailles” prezentuje ją w pełnej krasie.

Kolejne ścieżki powracają do owych czterech motywów, przeplatając je ze sobą w różnych aranżacjach, oraz z fragmentami o bardziej ilustracyjnym charakterze, których na szczęście nie ma za dużo. To oczywiście na plus, gdyż często owe nie-tematyczne fragmenty nieco obniżały wartość całości partytur Jarre’a. Rzadko na albumie słychać marsz, ledwie bodaj dwu lub trzykrotnie jest on intonowany, nieco inaczej niż w pierwszym utworze, bo bardziej swobodnie. Płytę wieńczy utwór prawie tak długi, jak połowa czasu trwania wcześniejszych. 13-to minutowa suita ponownie ukazuje główne motywy, w słyszanych już wcześniej aranżacjach. Nic nowego ta ścieżka nie wnosi i została dodana w charakterze wypełniacza czasu, bo bez niej płyta nie trwałaby nawet pół godziny. Myślę jednak, że nic złego się nie stało, gdyż przynajmniej raz jeszcze możemy usłyszeć przepiękny motyw miłosny czy marsz w swej „zasadniczej” aranżacji.

Muzyka Jarre’a bardzo dobrze prezentuje się na płycie. Moim zdaniem nawet ciut lepiej niż w filmie, gdzie na przykład motyw miłosny był nieco zagłuszany przez dialogi zakochanych (córki generała i kaprala, który później odegra istotną rolę w wątku morderstw). Trzeba zauważyć, że pomimo dużego upływu lat muzyka niewiele straciła na swej świeżości. Nie będę pisał, że absolutnie nie brzmi archaicznie, bo zdarzają się takie fragmenty, ale chociażby „Love Theme From The Night Of The Generals” brzmi dziś równie wspaniale i świeżo, jak przed 40 laty. Wykonanie muzyki na wydaniu Intrady pochodzi z lat 60-tych, stąd też jakość dźwięku nie będzie tak perfekcyjna jak współczesnych nagrań, ale re-masteringowi nie można nic zarzucić. W przeciwieństwie do wielu takich „archiwalnych” soundtracków, nie mamy tu wrażenia muzyki dobiegającej „zza ściany” czy szumów zlewających się z brzmieniami instrumentów. No i przede wszystkim słuchając Nocy generałów nie dotknie nas raczej wrażenie archaizmu. To już oczywiście zasługa Maurice’a Jarre’a. Muzyka Francuza oparła się bowiem upływowi czasu, ale dobre, klasyczne kompozycje to potrafią. A ta do nich należy. Gorąco polecam (również i film), także wielbicielom nowocześniejszych partytur. Warto czasem dać oczarować się muzyce starego mistrza.

Najnowsze recenzje

Komentarze