Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Naoki Sato

NHK Special Human Naze Ningen Ni Naretanoka

(2012)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-06-2019 r.

Japoński film telewizyjny, do tego dokumentalny – szansa na obejrzenie kiedykolwiek takowej produkcji jest bardzo znikoma. A szkoda, bo możliwość skonfrontowania materiału soundtrackowego z obrazem mogłaby być niekiedy doprawdy interesującym doświadczeniem. Tak właśnie jest w przypadku Human Naze Ningen ni Naretanoka, dokumentu tokijskiej telewizji NHK, obdarzonego ciekawą ścieżką dźwiękową autorstwa Naokiego Sato. Co znamienne, soundtrack jest w zasadzie jedynym śladem istnienia tej produkcji. Doprawdy rzadko zdarza mi się pisać o tak anonimowym projekcie.

Jaka jest przygotowana przez Sato muzyka? Jej sklasyfikowanie może być niezmiernie trudne, bo Japończyk zaskakuje wybiegami w rozmaite regiony gatunkowych inspiracji. Ponadto większość utworów prezentuje inne pomysły, a sam soundtrack jest całkowicie pozbawiony ilustracyjności, co zbliża go raczej w stronę albumu koncepcyjnego. Zasadniczą ideą przyświecającą Sato wydaje się jednak skonfrontowanie ze sobą muzyki etnicznej, nowoczesnej elektroniki, a także, w mniejszym stopniu, orkiestry (w czym przypomina, ale tylko w ogólnych założeniach, prace swojego rodaka, Kiyoshiego Yoshidy). Wszystkie te trzy elementy wzajemnie się ze sobą przeplatają, a ostateczny efekt jest wielce zadowalający.

Przyjęta przez Sato koncepcja prezentuje się okazale zwłaszcza w temacie głównym. The Beginnings to naprawdę świetny utwór, świeży, dynamiczny, energetyczny, oparty na chwytliwym temacie i pasjonującym wokalu (warto zwrócić też uwagę na piękną, czysto orkiestrową aranżację z Transmigration). Kolejnym highlightem wywodzącym się z tego zamysłu, choć ze znacznie mniejszą rolą elektroniki, jest Vigorous, jak sama nazwa wskazuje, pełna wigoru kompozycja. Obok zabaw z elementy etnicznymi, Japończyk dokłada tutaj heroiczny temat na waltornie (mi osobiście kojarzący się z twórczością Johna Williamsa), a nawet gitarę w stylu country. Generalnie Sato nie stroni od śpiewów i perkusjonaliów etnicznych, ale jak wspomniałem wcześniej, w ujęciu całościowym niebagatelną funkcję odgrywają instrumenty elektroniczne, które znacząco uwspółcześniają recenzowany soundtrack. Można powiedzieć, że to dość typowe dla dzieł Sato.

Spektrum elektronicznych zabaw rozciąga się od budowania ambientowych tekstur, w których możemy usłyszeć mistyczne, samplowane chóry, aż do stricte transowych stylizacji. Sprawnie wtapiają się one w strukturę poszczególnych kompozycji, dzięki czemu muzyka Japończyka brzmi bardzo przejrzyście, a ponadto całkiem oryginalnie. Kolejnym ukłonem w stronę szeroko rozumianej muzyki współczesnej są często słyszane wpływy minimalizmu (np. w Pulse kłaniają się eksperymenty Joe Hisaishiego w tym gatunku). Dzięki powtarzaniu w ten sposób pewnych struktur kompozycyjnych, a także ambientowym elementom, album ubogacany jest refleksyjnym tonem, co ciekawe nieźle współgrającym z przebojowym wydźwiękiem niektórych elektroniczno-etniczno-orkiestrowych kolaży.

Pomimo stykania się z rozmaitymi ideami muzycznymi, materiał jest względnie spójny, nie razi swoją różnorodną kolorystyką i brzmieniowym eklektyzmem. Muzyka Sato brzmi nowocześnie i nie odcina się przy tym od „starszych” form wyrazu, jak orkiestra i muzyka etniczna. Ciekawe, barwne, przystępne, napisane z wyobraźnią słuchowisko warte polecenia.

Najnowsze recenzje

Komentarze