Kang Ho-Song w roli głównej i scenariusz Honga Joon Ho – po gigantycznym sukcesie artystycznym i komercyjnym Parasite taki duet może się wydawać gwarantem jakości dla statystycznego kinomana. Istotnie, wiele filmów, w których realizacji brali udział ci dwaj artyści, należy dziś do czołowych pozycji azjatyckiej kinematografii. Pewnym wyjątkiem od tej reguły jest Mroźne piekło w reżyserii Pil-Sung Yim. Film opowiada historię koreańskiej ekspedycji, która próbuje zdobyć południowy biegun niedostępności – najbardziej oddalony od oceanu punkt na Antarktydzie. Punktujący niezłym klimatem obraz, łączący w sobie elementy dramatu psychologicznego i horroru, wzbudził jednak trochę kontrowersji. Najwięcej zarzutów dotyczyło mocno pokrętnej fabuły, która prowadziła do niejasnego i pozostawiającego zbyt wiele pola do interpretacji zakończenia.
Ścieżkę dźwiękową napisał japoński kompozytor Kenji Kawai. Soundtrack i film otwiera intrygujący temat główny, złożony z trzech ogniw. Na tle ambientowych smug wyłania się pierwszy pomysł – oniryczny, kontratenorowy śpiew Lim Hyung-joo, jednego z najpopularniejszych w Korei Południowej śpiewaków operowych. Melodia jest prosta, ale ze względu na swój odrobinę tragiczny wydźwięk dobrze sprawdza jako wiodący motyw podczas ilustrowania perypetii położonych w beznadziejnej sytuacji członków ekspedycji. Następnie pojawia się druga składowa. Tym razem jest to „telepiący się” dźwięk perkusyjny, który dzięki malejącej dynamice kojarzy się z pracami Vangelisa. Trzecim elementem tematu jest enigmatyczny i na swój sposób mistyczny motyw złożony z sześcionutowych fraz na imitujące harfę sample. Omawiany utwór to z pewnością główny wyróżnik całej ścieżki dźwiękowej.
Reszta muzyki opiera się na metodach ilustracyjnych sprawdzonych przez Kawaiego w ochoczo ilustrowanych przez niego thrillerach i horrorach. Mamy zatem ambientowe i dark ambientowe tekstury, pojawiają się pojedyncze pulsy w warstwie basowej (niekiedy mające swoją genezę w azjatyckich perkusjonaliach), a także charakterystyczne dla japońskiego kompozytora brzmienie smyczków Akira Uchida Strings. Temat główny nie pojawia się często. Muzyka jest surowa, zimna, nieprzyjazna – dokładnie jak filmowa Antarktyda. Niektóre sample, jakby imitujące podmuchy, wręcz wtapiają się w warstwę dźwiękową obrazu Pil-Sung Yim. Najlepszym przykładem na onomatopeiczność recenzowanego score’u jest White Shadow, w którym zmiksowane sample (najprawdopodobniej chóralne), w coraz głośniejszej dynamice, świszczą i wirują wokół słuchacza niczym przenikliwy, antarktyczny wiatr. Obranie ambientowych stylizacji z pewnością uwypukla hermetyczność i halucynogenność filmowego świata (bezkresna biel, skute lodem przestrzenie, niemożność wydostania się stamtąd przez filmowych bohaterów).
Mroźne piekło to jedna z tych prac w dyskografii Kenjiego Kawaiego, w której nie rozsmakuje się większość amatorów filmówki. O ile temat główny w swojej nastrojowości i minorowym wydźwięku z pewnością może się podobać, o tyle reszta materiału znajdzie swoich adresatów przede wszystkim wśród miłośników długich, ciężkich i surowych tekstur elektronicznych. Na plus należy zaliczyć jednak funkcjonalność tej muzyki – film otrzymał bowiem dokładnie taką ścieżkę dźwiękową, jakiej potrzebował.