Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ryuichi Sakamoto

Music For Film (kompilacja)

(2016)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 28-01-2017 r.

Przeciętny fan muzyki filmowej zapytany o kompozytora z Japonii wymieni nazwiska takie jak Hisaishi, Takemitsu, Kawai, Ifukube, Sato. Każdy z nich to z pewnością artysta wysokiej klasy, jednak żaden z nich nie zrobił tak międzynarodowej kariery jak Ryuichi Sakamoto, twórca który do filmu ze świata muzyki popularnej trafił zupełnie przypadkiem. Widocznie było to przeznaczenie i mimo trzydziestu lat obecności w kinie nadal nie może uwierzyć w sukces na tym polu. Rok temu odbierając nagrodę za całokształt twórczości na Festiwalu Filmowym w Gandawie mówił „Gdy patrzę na listę osób, które odebrały nagrodę za całokształt jestem zdumiony. Nie jestem kompozytorem, który specjalizuje się w muzyce filmowej, jak również nie pracowałem przy wielu filmach – zrobiłem jedynie kilka amerykańskich obrazów. Nie uważam się za prawdziwego kompozytora od soundtracków”. Godna pochwały to skromność, ale prawda jest taka, że Japończyk jest jednym z najciekawszych kompozytorów filmowych ostatnich kilku dekad.

Okoliczność nagrodzenia na belgijskim festiwalu uczyniła możliwym nagranie jego najsłynniejszych prac i wydania ich na kompilacyjnym albumie, co stało się już coroczną tradycją, by wspomnieć „składaki” Martineza i Silvestriego z lat ubiegłych czy też Badalamentiego, Armstronga czy Yareda w przeszłości. Music For Film została nagrana oczywiście przez orkiestrę brukselskich filharmoników pod dyrekcją Dirka Brosse. Album ten podtrzymuje bardzo wysoki poziom poprzedników, będąc zdecydowanie jedną z najlepszych kompilacji, która się ukazała w związku z World Soundtrack Awards. I tym razem doskonale oddany został duch i wykonanie oryginałów, muzyka zyskuje często dużo większy niż w wersji pierwotnej symfoniczny rozmach, słychać, że do interpretacji i wykonania autorzy podeszli z dużym pietyzmem i wiedzą. Znakomite jest też samo nagranie – dosłuchać można się najdrobniejszych niuansów w przestrzeni dźwiękowej orkiestry, niejednokrotnie wrażenie robi potężne brzmienie, generowane głównie przez basowe instrumenty smyczkowe, wzmacniane przez kotły, talerze, harfę i inne akcentujące elementy muzyczne.

Selekcja utworów i tematów z twórczości Sakamoto ułożona została chronologicznie. Odsłuch rozpoczyna debiut i w zasadzie pierwszy od razu sukces muzyka z Kraju Kwitnącej Wiśni – Wesołych Świąt, pułkowniku Lawrence. Do czynienia mamy naturalnie ze słynnym głównym tematem i muszę przyznać, że jeszcze nie dane go było mi słyszeć w tak wystawnej wersji. Następny blok muzyki to tzw. trylogia Wschodu, trzykrotna współpraca z włoskim mistrzem Bertoluccim, która zaowocowała Oscarem i dwoma Złotymi Globami dla Sakamoto. Z Ostatniego cesarza, chyba najsłynniejszej pracy Japończyka usłyszymy suitę skomponowaną pod napisy końcowe, która zbiera w sobie wszystkie najważniejsze tematy i pomysły kompozycyjne tej ścieżki a także dynamiczny, radosny motyw Rain. Ponownie mamy do czynienia z bardzo symfonicznym brzmieniem, ale też nie zapomniano o etnicznych walorach ścieżki, bez których ta interpretacja byłaby po prostu zubożona. Chińscy soliści grają tu min. na ehru, pi-pa czy guzhengu (cytrze). W Pod osłoną nieba Sakamoto chyba po raz pierwszy prezentuje swój przejmujący, dramatyczny warsztat, który będzie ozdobą jego późniejszej kariery – ścieżka to właściwie dziś zapomniana, ale dramaturgia i emocje tematu nadal robią wrażenie. W końcu Mały Budda, z którego wybrano najbardziej reprezentatywny, ale też chyba najlepszy utwór – finałowe Acceptance. To prawdopodobnie najbardziej dorosła, emocjonalna muzyka w karierze twórcy. Warto zwrócić uwagę na strukturę utworu, który wydaje się, że do połowy buduje się do niemożliwych rozmiarów tragedii poprzez przeszywające smyczki (odniesienie do Barbera aż nadto czytelne), by w drugiej części dać wyraz ulgi i zrozumieniu poprzez inspirujący, kojący temat.

W latach 90-ych Sakamoto zasmakował współpracy z takimi tuzami kina jak Pedro Almodovar i Oliver Stone. W pierwszym przypadku to Wysokie obcasy, podobnież przejmująca, smyczkowa kompozycja ze stylem delikatnie zakorzenionym w poetyce muzyki Złotej Ery, rzecz bezwstydnie melodramatyczna. Dzikie palmy to z kolei mini-serial telewizyjny i ponownie twórca prezentuje wyrazisty, trochę hollywoodzki temat w dramatycznym, budującym się tonie. Nie znam oryginalnej ścieżki dźwiękowej, ale wątpię by brzmiała tak potężnie. Dwukrotnie po muzyczną ilustrację do Sakamoto zwrócił się też słynny Brian De Palma. Reżyser, który zawsze poszukiwał kompozytorów, których styl i brzmienie w jakimś stopniu imitowałyby legendarnego Bernarda Herrmanna. Przy dreszczowcu Oczy węża kompozytor znakomicie „wszedł w buty” Herrmanna, ponieważ materiał ten jest na wskroś przepełniony muzycznym mrocznym romantyzmem w postaci intensywnej, smutnej w wyrazie melodii (nieco w stylu Życia Carlita Patricka Doyle’a – innego filmu amerykańskiego reżysera). Elementem zaskoczenia jest wejście żołnierskiego werbla w drugiej połowie utworu, choć szkoda że nie pokuszono się o dodanie do suity materiału (liczne „wybuchy” orkiestry) ze sceny zamachu podczas walki bokserskiej otwierającej film. Mało kto pamięta o tej pracy, a jest to wysmakowany kawałek muzyki i można powiedzieć, że nawet zbyt dobry jak na nie do końca udany thriller De Palmy… Druga praca oby panów to Femme Fatale, ilustracja zgoła inna – chłodny, nostalgiczny fortepian (przypominający Grę Shore’a) prezentuje muzykę wyraźnie subtelniejszą. Taka, fortepianowa, uwodzicielska, mająca swój urok miniaturka.

Płytę zamykają utwory z filmów do których Sakamoto komponował przez ostatnią dekadę. Babel przyniósł jeden z najgorszych muzycznych wyborów oscarowych w historii, ale mało kto dziś pamięta, że pewną muzykę dodatkową skomponował tu właśnie Sakamoto. Bibo No Aozora to ascetyczny, refleksyjny utwór na jazzujący fortepian i skromną orkiestrę. Można tu zauważyć pewną zmianę stylistyczną w muzyce kompozytora – brzmienie jest skromniejsze, emocje bardziej schowane, pojawia się więcej refleksji i intelektualizmu w muzyce. Ciekawy utwór, mile emocjonalnie łechcący. Podobnie wycofana, introwertyczna jest muzyka z Harakiri: Śmierć samuraja, choć brzmieniu całkowicie „zachodnia”, bez jakiegokolwiek wschodniego ozdobnika. Delikatnym powrotem w stronę dawnej stylistyki jest Yae No Sakura, temat z japońskiego serialu historycznego ze wzniosłym marszem, aczkolwiek nie pozbawiony typowej dla kompozytora melancholii. Prezentację zamyka niedawny powrót twórcy do mainstreamu, czyli Zjawa. Obecność tego tematu na kompilacji ma według mnie charakter głównie marketingowy, bowiem to najsłabszy fragment płyty. Mozolny charakter tematu głównego znacznie lepiej radzi sobie w filmie Inarritu, choć tak jak każdy z utworów na tej składance, nie jest pozbawiony emocjonalnego tonu. Jednak w kontekście wszystkich poprzedzających go fragmentów wydaje się jakby niedopracowany i nie rozwinięty.

Music For Film to kompilacja na bardzo wysokim poziomie. Od muzycznej treści, która nie schodzi nigdy poniżej pewnego, porządnego poziomu, a większość materiału to muzyczna jakość z najwyższej półki, po czas trwania, zaaranżowanie muzyki w przemyślane suity, znakomite wykonanie i eleganckie wydanie w formie digipacka z książeczką, w której znajduje się opis muzyki, biografia kompozytora i notka od niego samego. Twórcy tego wydania podkreślają, że to pierwszy zbiór prac Japończyka, ale chyba nie pamiętają o bardzo ciekawym albumie Cinemage z 1998 roku, który prezentował muzykę filmową i okolicznościową kompozytora. Jeżeli miałbym zauważyć jeden znaczący brak, to jest nim muzyka z adaptacji Wichrowych wzgórz z 1992 roku. Muzyka Sakamoto to muzyka wyrazistego tematu, melodii, bogata w wyrazie, dramatyczna, szukająca zawsze emocji i tym zjednująca sobie chyba słuchaczy, którzy śledzą jego karierę. Ta bardzo mocna kompilacja zdecydowanie podkreśla te zalety i myślę, że dla kompozytora, który niedawno wygrał batalię z rakiem jest miłym dodatkiem do otrzymanej w Belgii nagrody. Gdybym miał określić to wydawnictwo dwoma słowami, byłyby to chyba „splendor i klasa” i niech to starczy za rekomendację.

Najnowsze recenzje

Komentarze