Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Danny Elfman

Men In Black 2 (Faceci w czerni 2)

(2002)
4,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 03-05-2013 r.

Ten film był dla mnie fenomenem pod względem muzycznym. Tak przynajmniej uważałem wychodząc z sali kinowej jako młody, pełen wrażeń chłopiec. Gdy na moje barki spadały kolejne ciężary muzycznych doświadczeń, obraz ten ulegał oczywistym przeobrażeniom. Niemniej jednak Faceci w czerni odegrali nie lichą rolę w kształtowaniu zainteresowania wszystkim co związane jest z promowanym na tej stronie gatunkiem. Nie dziwne zatem, że gdy na horyzoncie pojawił się długo zapowiadany sequel, z chorobliwą wręcz pasją poświęcałem się studiowaniu tego zjawiska. A jaki był tego rezultat? Ogólna satysfakcja i przeświadczenie, że mimo upływu lat Danny Elfman nie traci kontaktu z dynamicznie zmieniającą się rzeczywistością. Ale czy na pewno? W dalszej części tekstu postaram się odpowiedzieć na to pytanie.



Adaptowanie historii komiksowych było, jest i chyba zawsze będzie obarczone elementem ryzyka. Ambicje twórców nierzadko rozbijały się o stale rosnące oczekiwania widowni. Czego więc po ekranizacji Facetów w czerni spodziewać się mógł zwykły popcornożerca? Przede wszystkim soczystej rozrywki z dynamicznymi zwrotami akcji i masą efektów specjalnych na pokładzie. Ale komedia s-f? Pomysł ten wydawał się szalony, aczkolwiek ciekawy. Na tyle ciekawy, by wywindować Facetów w czerni na szczyty ówczesnych notowań box office. Pięć lat później historia miała zatoczyć swoje koło. Miała…

Nie zamierzam rozdrabniać się nad tym, co popełnił Sonnenfeld, choć kilka słów krytyki aż ciśnie się na usta. Najbardziej interesującą nas kwestią pozostanie zatem sprawa ścieżki dźwiękowej, która zasługuje w moim mniemaniu na uznanie… Bynajmniej nie przez wzgląd na swój muzyczny, czy tematyczny geniusz. Faceci w czerni 2 doskonale odrabiają sequelową pracę domową, zaopatrując widowisko w odpowiedni arsenał sprawdzonych już melodii w nowej odsłonie stylistycznej.

Oczywiście z perspektywy tych kilkunastu lat, śmiało można stwierdzić, że Elfman nie tworzył wtenczas historii muzyki filmowej. Niemniej jednak nadgryziony już zębem czasu score broni się swoją przebojowością i lekkim podejściem do wykonania. To właśnie ta niesamowita swoboda w balansowaniu pomiędzy potężnym orkiestrowym brzmieniem, a elektroniką, sprawia, że ścieżka dźwiękowa do drugiej części Facetów w czerni przemawia do mnie na równej stopie co inne, bardziej eksponowane highlighty tego kompozytora. Szczególnie wyraźnie pokazuje to film Sonnenfelda, gdzie muzyka Elfmana doskonale wywiązuje się ze swoich ilustracyjnych powinności. Zarówno doniosły jak i komiczny wymiar dziejących się na ekranie wydarzeń mają swoje godne odzwierciedlenie w specyficznej – epickiej, ale i pełnej groteski – oprawie muzycznej. Tyle jeżeli chodzi o kwestię funkcjonalności.

Wydany nakładem Columbia Records soundtrack nie zakrzywia wielce tej rzeczywistości. Godzinna przygoda z albumem niewątpliwie dostarcza wielu pozytywnych wrażeń. Takowych doświadczymy już u progu owej przygody. Otwierający album Worm Lounge to przecież wspaniała swingowa suita opatrzona elektryzującym kobiecym wokalem. Tytułowy tunel czasoprzestrzenny (Worm Lounge będący grą słowną terminu Wormhole) przenosi nas do bogatego w formę, ale nieco ubogiego w treść muzycznego uniwersum Facetów w czerni. Czemu ubogiego? Ano dlatego, że Danny Elfman nie wykazał się większą ambicją w urozmaicaniu narzuconej pięć lat wcześniej palety tematycznej. Można mieć więc żal do kompozytora, że podszedł do sprawy z typowym dla siebie dystansem. Jednakże z drugiej strony nie można mu zarzucić braku swoistego rodzaju konsekwencji. Choć brzmienie ścieżki dźwiękowej do sequela MiB poddane zostało znaczącym zmianom, jest to dalej ten sam, wpadający w ucho produkt. Na takowy stan rzeczy składa się wiele czynników – od wspomnianych wyżej eksperymentów ze swingowymi / jazzowymi rytmami, poprzez rytmiczne sample, a na epicko brzmiących, klasycznych, orkiestrowo-chóralnych frazach skończywszy. Przebojowość tej kompozycji ma jednak swoje granice.




Po dwudziestu minutach zagłębiania się w szalone eksperymenty nad dwoma kluczowymi tematami, kolejne wynurzenia w tej materii przypominają wyciskanie ostatnich kropel mleka z wydojonej do granic możliwości krowy. By ratować sytuację Elfman sięga po utarte w kinie szpiegowskim schematy – gitarę basową, perkusję oraz dęciaki. W połączeniu z elektronicznymi wypełniaczami owocuje to ciekawą pod względem muzycznym mieszankę, ale błyskawicznie tłumioną na poczet natrętnych tematycznych come backów.



Całe szczęście dosyć szybko docieramy do kulminacji tego muzycznego doświadczenia. Druga część suity Worm Lounge to klasa sama w sobie, a następujący po niej Titles Revisited stanowi idealne rozwiązanie dla leniwych słuchaczy – streszcza właściwie całą ścieżkę w trzyminutowej, zgrabnie rozpisanej fanfarze. Warto zaznaczyć, że utwór ten swoją strukturą przypomina czołówki do innych filmów z komiksowymi bohaterami w roli głównej – Spidermana oraz Hulka. O coverze piosenki I Will Survive nie będę się może wypowiadał, bo w swojej 11-letniej historii powrotów do tego soundtracku ani razu nie dosłuchałem jej do końca. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się ze szlagierem promującym obraz, Black Suits Comin’, który w moim mniemaniu prezentuje się o niebo lepiej aniżeli ten skomponowany na potrzeby pierwszego filmu.



Ocena końcowa tej kompozycji nie należy do najłatwiejszych. Oto bowiem z jednej strony mamy do czynienia z dobrze skonstruowanym rzemiosłem, tudzież poprawną do bólu ilustracją. Z drugiej ma ona swoje mocne strony w postaci kilku naprawdę ciekawych i wpadających w ucho aranży. Koneserzy gatunku zapewne machną ręką na ten produkt, mówiąc, że w repertuarze Elfmana jest wiele ciekawszych pozycji. To prawda. Faceci w czerni 2 plasują się daleko za wieloma bardziej odkrywczymi partyturami, niemniej czysto rozrywkowy charakter tej pracy oraz osobisty sentyment do serii, sprawiają, że dosyć często powracam do tego albumu.

Inne recenzje z serii:

  • Men In Black
  • Men In Black 3
  • Men In Black: International
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze