Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shigeru Umebayashi

Man Cheng Jin Dai Huang Jin Jia (Cesarzowa)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 24-02-2016 r.

Twórczość Zhanga Yimou można z grubsza podzielić na dwie części. Pierwszą z nich są kameralne i nastrojowe dramaty, takie jak Zawieście czerwone latarnie (1991), czy Droga do domu (1999). W opozycji do nich stoją blockbustery z rewelacyjnym Hero (2002) na czele, skądinąd będącego wariacją na temat równie znamienitego Rashomona Akiry Kurosawy. Dwa lata po tym filmie reżyser zrealizował równie ciepło przyjęty Dom latających sztyletów (2004). Z kolei niedługo po jego premierze zabrał się za pracę nad swoim największym projektem i zarazem najdroższą ówcześnie chińską produkcją, Cesarzową.

Fabuła obrazu bazuje nad przedwojennej sztuce teatralnej Thunderstrom, autorstwa Cao Yao. W odróżnieniu od pierwowzoru, produkcja przenosi nas do Chin za czasów panowania cesarza Pinga (pierwsza połowa X wieku). Nie zdaje on sobie sprawy, że poślubiona przez niego Phoenix skrywa romans z jego synem z pierwszego związku, księciem Wan. Tymczasem zaczynają się wewnątrzrodzinna walka o władzę, w czym nieodzowną rolę ma odegrać tytułowa bohaterka.

Bez wątpienia poprzednie filmy Yimou, Hero oraz Dom latających sztyletów, otrzymały doprawdy świetne ścieżki dźwiękowe. Do Cesarzowej muzykę napisała dokładnie ta sama osoba, która stworzyła drugą z uprzednio nadmienionych prac, Shigeru Umebayashi. O ile Dom latających sztyletów potrafił zachwycić niezwykłym kolorytem brzmieniowym oraz kilkoma pamiętnymi tematami muzycznymi, o tyle Cesarzową ciężko pochwalić z tych samych powodów. Niestety równie niełatwo będzie nam dostrzec także inne elementy, który zasługiwałyby na szersze uznanie.

Przede wszystkim Umebayashi podszedł do Cesarzowej zupełnie inaczej, niż do poprzedniego obrazu Yimou. Zamiast zabawy różnymi środkami wyrazu, artysta sięgnął do stylistyki dobrze kojarzonej z szeroko rozumianymi tradycjami chińskimi. Ponadto kłania się tutaj także filmowa twórczość Tan Duna, którą przypominają nam zwłaszcza często obecne partie chóru. Notabene muzyka Japończyka wypada dość blado pod względem oryginalności. W zasadzie wszystkie wykorzystywane przez Umebayashiego triki słyszeliśmy już wiele razy, nierzadko z dużo lepszym efektem, chociażby we wspomnianych ścieżkach dźwiękowych Tan Duna.

W pewnym sensie zapożyczony od tego twórcy, męski chór przewija się przez całą partyturę. To on buduje chociażby Theme of the Emperor – jak sama nazwa wskazuje, temat granego przez Chow Yun-Fata cesarza Pinga. Co by nie powiedzieć gromkie partie dobrze oddają siłę i majestat władcy mocarstwa. Zupełnie inaczej rozbrzmiewa motyw cesarzowej Phoenix z Theme of the Empress. Jest on już zacznie bardziej mistyczny i stonowany. Główną rolę odgrywa tutaj sopran, którego na przestrzeni całego filmu możemy identyfikować z tą postacią. Szkoda jednak, że nie są to zbyt pamiętne melodie. Zresztą i tak Umebayashi rzadko po nie sięga. Co się tyczy jeszcze dwojga głównych bohaterów, to warto zwrócić uwagę na utwór Emperor and Empress, w którym japoński kompozytor sugestywnie sięga po dwa głosy operowe – żeński i męski.

Cały score to generalnie balansowanie pomiędzy dość ponurymi brzmieniami, odzwierciedlającymi cesarskie intrygi, a bardziej żywszymi fragmentami, czyli ilustracją dynamicznych sekwencji. Niestety na obydwu płaszczyznach Umebayashi raczej nie zaskarbi sobie przychylności słuchacza. Liryka jest bowiem mało przekonująca – w większości przypadków nie cechuje jej ani szczególna chwytliwość, ani emocjonalność. Również muzyka akcji sprawia wrażenie napisanej na kolanie. W tej materii słyszymy głównie etniczne perkusjonalia uzupełnione o niezbyt wyszukane partie sekcji smyczkowej, czy chóru. Wszystko to podlane jest oczywiście stosownymi orientalizmami, których konwencjonalność sprawia, że przechodzi się obok nich raczej dość obojętnie.

Muzyka Umebayashiego jest w dodatku nieskomplikowana, zarówno od strony melodycznej, jak i aranżacyjnej. Kompozytor rzadko kiedy sili się na stosowanie kontrapunktów, czy jakichkolwiek innych, bardziej złożonych harmonii. Nastręcza problemów także montaż i charakter większości ścieżek. Zazwyczaj mamy bowiem do czynienia z krótkimi i słabo oddziałującymi poza kontekstem ścieżkami, których słuchanie będzie zwyczajnie nudne. Małą rekompensatą jest jednak motyw z Curse of the Golden Flower, który następnie tworzy kanwę End Titles. To na pewno najciekawsza idea skomponowana na potrzeby filmu Yimou, będąca miłym deserem po odsłuchu niezbyt angażującego materiału. Czuć tutaj autentyczne emocje i dramatyzm, pomimo prostoty linii melodycznej.

Cesarzowa Shigeru Umebayashiego sprawia wrażenie muzyki, że tak powiem, wymęczonej. Dają o sobie znać takie wady, jak niska oryginalność i kreatywność, nadmiar ilustracyjności, a także niedogodny montaż płyty. Co prawda Japończyk zdaje się kilkukrotnie wychylać ponad czysto rzemieślniczy poziom (temat cesarzowej, dwie ostatnie ścieżki), niemniej robi to dość mało przekonująco, przez co wizja ponownego kontaktu z tą płytą nie napawa hurraoptymizmem. Być może Umebayashi nie był wystarczająco zainspirowany, jakby nie patrzeć, niezbyt porywającym filmem Zhanga Yimou. Jakkolwiek to jedna z jego najsłabszych ścieżek dźwiękowych w karierze i niemałe rozczarowanie po jakże cenionym Domu latających sztyletów.

Najnowsze recenzje

Komentarze