Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Dan Romer

Luca

(2021)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 27-09-2021 r.

Disney/Pixar dalej podróżują po świecie. Przy okazji Coco odwiedziliśmy Meksyk, zaś z Moaną Hawaje i wyspy Oceanii. Teraz zaś Enrico Casarosa, wieloletni storyboardzista w Pixarze, zabiera nas w swoim pełnometrażowym debiucie Luca w jego rodzinne strony do słonecznej Italii. Jeżeli mu wierzyć i doniesieniom z Pixara, przy wczesnych etapach produkcji chciano, aby Ennio Morricone skomponował muzykę. Po jego śmierci mówiono wręcz, że ta animacja ma być jemu dedykowana. Oczywiście to, że komuś dedykujemy film, nie musi oznaczać, że będzie tę osobę w nim naśladować. I najwidoczniej tak jest w przypadku Luca, gdzie trudno mi znaleźć coś, co by mi się kojarzyło z obrazami, do których komponował Ennio Morricone. A już szczególnie trudno je znaleźć w ścieżce dźwiękowej Dana Romera.

Wolę wierzyć, że twórcy od Pixara chcieli zatrudnić Ennio Morricone, tylko dlatego, że akcja dzieje się we Włoszech. Dokładniej w nadmorskim miasteczku, gdzie tytułowy bohater Luca spędza wakacje z nowo poznanymi przyjaciółmi. Należy dodać, że Luca i jego przyjaciel Alberto są istotami morskimi, które na powierzchni, po wyschnięciu, przybierają ludzkie formy. Mimo tego fantastycznego elementu cały film ma niezwykle przyziemny charakter, gdzie jedynym elementem, który kojarzyłby mi się jakoś z Ennio Morricone to włoskie miasteczko jak w Cinema Paradiso czy Malenie. Chociaż na tej zasadzie, to przy następnej animacji Disney/Pixara osadzonej na przykład w Alpach, producenci powinni dzwonić po Hansa Zimmera? Tylko dlatego, że pochodzi on z Niemiec.

W ogóle, czytając materiały prasowe związane z tą animacją coraz bardziej zacząłem wątpić, na ile ten angaż Ennio Morricone był realny i na ile ludzie z Pixara rzeczywiście brali go pod uwagę. Z artykułu Jona Burlingame’a dla Variety (18.08.2021) wynika, że już na wczesnym etapie produkcji Dan Romer został zatrudniony. Amerykanin tworzy głównie na potrzeby kina niezależnego, a jego dotychczasowa próba z wielkim blockbusterem, jak kolejne przygody Jamesa Bonda, zakończyła się zastąpieniem go Hansem Zimmerem. Jednak angaż u Pixara nie był przypadkowy i od dawna był już planowany. A dokładniej od premiery Beasts of the Southern Wild (Bestie z południowych krain, gdzie Dan Romer skomponował muzykę wspólnie z reżyserem tego filmu Benhem Zeitlinem. Ludziom z Pixara tak bardzo spodobała się ścieżka dźwiękowa do tego obrazu, że od razu skontaktowali się z Romerem i dali mu do zrozumienia, że chcieliby z nim współpracować w przyszłości. Potrzebowali tylko odpowiedniej animacji, która pasowałaby do jego muzycznego stylu. I jak widać Luca okazał się być właśnie tym filmem.

Mimo że główni bohaterowie są istotami morskimi, to tak naprawdę cały film ma niezwykle przyziemny charakter. To prosta historia o przyjaźni, dojrzewaniu i ogólnie byciu dzieckiem. Wszystkie te elementy możemy znaleźć w Bestiach z południowych krain i Wendy Benha Zeitlina, do których naturalnie muzykę skomponował razem z Danem Romerem. I właśnie ścieżki dźwiękowej w podobnym nastroju chcieli ludzie w Pixarze. Pierwsze „demo” jakie Romer im podesłał nie zachwyciło jednak reżysera Enrico Casarosa, które uznał ja „za mało włoskie”. Wtedy Romer nie do końca jeszcze rozumiał koncept filmu i dla scen podmorskich skomponował bardziej ambientowe, elektroniczne brzmienie. Reżyser uświadomił go, że istoty morskie, choć „żyją pod wodą” też są przedstawicielami kultury włoskiej. Jednocześnie podesłał mu listę swoich ulubiony włoskich muzyków, od kompozytorów filmowych, po piosenkarzy, piosenkarki, a na muzyce ludowej kończąc. Zainspirowany kompozytor przesłał kolejne próbne nagrania, które tym razem Casarosa uznał za „zbyt włoskie” i zbyt odległe od tego co usłyszał w Bestiach z południowych krain. Oboje postanowili więc znaleźć jakoś złoty środek i połączyć styl Romera z filmów Benha Zeitlina, z rozumianą przez Enrico Casarosę, kulturę włoską.

Przede wszystkim ścieżka dźwiękowa do Luci jest wesoła, barwna i bardzo dobrze pasuje do wakacyjnej przygody z perspektywy dziecka. Co więcej, posiada też dość dobry temat przypisany głównemu bohaterowi, jak i pomniejsze dla jego dwójki przyjaciół. Dan Romer tak je skomponował, aby bez problemu mogły się ze sobą łączyć. Najlepiej prezentuje się oczywiście motyw tytułowej postaci, gdzie właśnie pięknie słychać, tę wspomnianą radość i niewinność. Szczególnie jest ona słyszana w utworze That’s the Dream, który ilustruje marzenie chłopców o posiadaniu skutera Vespa. Muzyka i temat Luci niosą tę wizualną, radosną i barwną scenę, a i na samym albumie jest jednym z lepszych kawałków.
Na papierze sen o skuterze Vespa prezentuje się bardzo włosko. Tak samo z opisów reżysera i kompozytora miał brzmieć ten soundtrack – włosko. We wspomnianym artykule z Variety, oboje wymieniają Federico Felliniego, Nino Rotę i innych słynnych włosków twórców, którzy mieli ich inspirować. I rzeczywiście Dan Romer wykorzystuje instrumenty, które możemy utożsamiać z Włochami. Słychać tu pizzicato, gitary, mandolinę i akordeon, na którym gra sam kompozytor i który zalicza do swoich ulubionych instrumentów. Tylko jakoś w muzycznym rozrachunku brzmi to dalej, jak kolejna odsłona Bestii z południowych krain. Zarówno w filmie jak i na albumie nie poczułem od razu, że zostałem zabrany nad włoskie wybrzeże. To już bardziej wykorzystana w obrazie muzyka źródłowa takich klasycznych kompozytorów jak Giacomo Puccini, czy Gioachino Rossini to sugeruje, niż ścieżka dźwiękowa Romera.

Styl Amerykanina jest tu naturalnie obecny i jak komuś podobały się wspominane tu wielokrotnie Bestie z południowych krain, czy Wendy, to Luca też powinien przypaść do gustu. Przede wszystkim zabawy w tym co niemiara. Tylko ci, którzy oczekują od animacji i pixarowych ścieżek dźwiękowych, mocnego ładunku emocjonalnego, mogą się poczuć trochę zawiedzeni. Chociaż film porusza ważne tematy, mówi o przyjaźni, akceptacji, to jednak nad całą historią unosi się pogodna łuna wakacyjnej przygody. I można to także odczuć w samej muzyce. Ogólnie ma ona taki zawadiacki charakter, w który niestety wkrada się dość mocna ilustracyjność. I choć wiadomo, że Pixar należy do Disneya (jak i pół świata), to jednak Luca jest chyba pierwszym soundtrackiem z tego studia, gdzie aż tak mocno daje o sobie znać „mickey-mousing”. Wiadomo, jak z tego typu muzyką bywa. W obrazie jeszcze się odnajduje, ale na albumie może trochę irytować taka próba dosłownego naśladowania, co się dzieje na ekranie, łącznie z krokami bohaterów. A i sam trwający ponad godzinę album do najkrótszych się nie zalicza.

Nie ukrywam, że bardzo mnie ciekawi jakby brzmiała ta „zbyt włoska” ścieżka dźwiękowa, którą to reżyser odrzucił. Czy poczułbym bardziej ducha Italii? Trudno powiedzieć, ale na pewno w odbiorze tego score’u nie pomogła ani kampania promocyjna filmu, ani znajomość Bestii z południowych krain i Wendy. I na pewno ten soundtrack zyskuje, jeżeli nie będziemy doszukiwać się w jego brzmieniu Ennio Morricone czy Nino Roty. Tak samo jak nie będzie przeszkadzać nam, że Dan Romer powiela pomysły ze swoich wcześniejszych prac. Przy czym wiele wskazuje na to, że to sami twórcy z Pixara, chcieli takiej muzyki jak w Bestiach z południowych krain. I właśnie taką muzykę im Romer skomponował: kolorową, radosną, miejscami uroczą, ale też taką która nie grzeszy oryginalnością. Dlatego gdybym miał jakoś krótko określić ten soundtrack to nazwałbym go „Bestiami z południowych krain we włoskim sosie”. Choć już kwestią dyskusyjną pozostaje, czy jednak nie można było ten score bardziej obficie oblać tym sosikiem?

Zachęcamy również do wspierania nowego oblicza Filmmusic.pl, który może być możliwy dzięki Wam!

Najnowsze recenzje

Komentarze