Debiut Robbiego Robertsona w roli kompozytora muzyki filmowej jest dość specyficzny pod wieloma względami. Nie tylko daleko jego pracy do klasycznych filmowych ilustracji, ale też pozostanie ona jedyną jego ścieżką dźwiękową w karierze.
Najnowszy film Martina Scorsese Killers of the Flower Moon (polskie tłumaczenie Czas krwawego księżyca) opowiada ciągle małą znaną historię mordów na Indianach z plemienia Osagów w Oklahomie na początku XX. wieku. Kiedy na zamieszkiwanych przez nich terenach odkryta zostaje ropa naftowa, stają się oni bardzo zamożni. Wtedy też właśnie zaczynają się zabójstwa i knowania białych osadników, jak przejąć ich bogactwo. W tym prawie trzyipółgodzinnym obrazie słynny amerykański reżyser łączy typowe dla niego elementy kina gangsterskiego, historii Ameryki oraz dramatu miłosnego. Dochodzi do tego doborowa obsada z dwójką ulubionych aktorów Scorsese (Leonardo Di Caprio i Robert De Niro), jego profesjonalna reżyseria, dobre odwzorowanie epoki, ładne zdjęcia i dość nietypowa muzyka filmowa.
Można powiedzieć, że Martin Scorsese ma dość specyficzne podejście do muzyki w jego ruchomych obrazach. Z jednej strony współpracował on z takimi kompozytorami jak Bernard Herrmann, Elmer Bernstein, Philip Glass, Howard Shore, którzy w mniej lub bardziej tradycyjny sposób zilustrowali jego filmy, jak Taxi Driver (Taksówkarz), Age of Innocent (Wiek niewinności), Cape Fear (Przylądek strachu), Kundun, The Aviator, czy Hugo (Hugo i jego wynalazek). Z drugiej strony często w jego filmach nie ma w ogóle oryginalnego score’u, a za oprawę dźwiękową robią odpowiednio dobrane piosenki jak w przypadku Raging Bull (Wściekły byk), Goodfellas (Chłopcy z ferajny), Casino (Kasyno), czy Wolf of Wall Street (Wilk z Wolf Street). Jest jeszcze i trzecia strona, jak chociażby Silence (Milczenie), gdzie mamy bardzo eksperymentalny score. Zaś czwartą stroną byłby soundtrack/album Petera Gaberiela do The Last Temptation of Christ, który podchodzi pod gatunki New Age i World Music („muzyka świata”). To tylko dobitniej pokazuje jakże wszechstronnym filmowcem jest Martin Scorsese, także jeżeli chodzi o dobór muzyki do jego produkcji. Pozostańmy jednak przy tych wypełnionych piosenkami. Często przy nich sięgał on po pomoc Robbiego Robertsona, który je produkował i dbał o odpowiedni dobór piosenek. Czasami też komponował pojedyncze instrumentalne kawałki, jak w przypadku The King of Comedy (Król komedii), The Color of Money (Kolor pieniędzy), czy The Irishman (Irlandczyk), w którym do tej pory mogliśmy usłyszeć najwięcej jego muzyki. Chociaż dalej daleko jej do bycia tradycyjną muzyką ilustracyjną.