Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kuniaki Haishima, Kenji Kawai

Kansen/Yogen (Infekcja/Wizje)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 31-10-2019 r.

Przełom tysiącleci to okres prawdziwego rozkwitu japońskich horrorów. Sukcesy Kręgu, Klątwy i Dark Water pociągnęły za sobą realizację kolejnych mniej lub bardziej udanych straszaków z Kraju Kwitnącej Wiśni. Na fali rosnącej popularności tego typu filmów, pewnego dnia scenarzysta i reżyser Takashige Ichise zaproponował stworzenie serii J-Horror Theatre. Z jego dyrektywy powstało łącznie sześć niezwiązanych ze sobą horrorów wydanych pod wspólnym szyldem. Pierwsze dwa obrazy ukazały się w 2004 roku. Była to Infekcja, opowiadająca o rozprzestrzenianiu się wirusa w jednym z tokijskich szpitali, oraz Wizje, przedstawiające historię mężczyzny, który dzięki odnajdywanym skrawkom tajemniczej gazety jest w stanie przewidzieć przyszłość. Ścieżki dźwiękowe z obydwu filmów ukazały się na jednym albumie. Będzie on przedmiotem niniejszej recenzji.

Płytę rozpoczyna chronologicznie wcześniejszy score z Infekcji, który skomponował Kuniaki Haishima, muzyk pracujący na co dzień głównie na rzecz seriali anime. Jego muzyka jest nieco odmienna od klasycznego wizerunku ścieżek dźwiękowych z j-horrorów, bazujących głównie na ambiencie i dark ambiencie. O ile wpływy tych gatunków znajdziemy także i tutaj, to jednak nie sposób nie dostrzec inspiracji kompozytorami awangardowymi drugiej połowy XX wieku.

Odsłuch rozpoczynamy od klimatycznych, ambientowych tekstur, którym towarzyszy autentycznie niepokojący dźwięk perkusyjny przypominający wbijanie gwoździ. Utwór sprawnie zapowiada klaustrofobiczną atmosferę filmu, jednak w dalszej części ścieżki dźwiękowej z Infekcji mamy głównie ukłony w stronę tuz modernizmu. Kłaniają się tu dokonania zwłaszcza awangardy lat. 50 i 60., w tym sonoryzmu i aleatoryzmu. Usłyszymy tu smyczkowe glissanda do najwyższych rejestrów i inne modernistyczne efekty artykulacyjne przećwiczone przez chociażby Krzysztofa Pendereckiego w Polimorfii i Trenie. Haishima balansuje od enigmatycznych i solowych zawołań skrzypiec, przez buczące dęciaki i kontrabasy imitujące złowieszcze ryki, aż do metalicznych klasterów orkiestry. Ponadto Japończyk wprowadza dysonujące chóry rodem z twórczości Ligetiego, a niekiedy również ludowe perkusjonalia z rodzimej muzyki tradycyjnej. Przy tym nie możemy zapomnieć o elektronicznych eksperymentach, które przekładają się zarówno na wprowadzanie elementów stricte ambientowych, jak i na miksowanie materiału o charakterze pierwotnie akustycznym.

Całość tworzy doprawdy zjawiskową, a miejscami wręcz abstrakcyjną atmosferę. Oczywiście jest to muzyka bardzo trudna, wymagająca od słuchacza akceptacji i tolerancji nieszablonowych środków orkiestrowego wyrazu. Po dziesiątkach lat od wkroczenia na arenę międzynarodową awangardy być może nie jest czymś rewolucyjnym, niemniej niepokojąca atmosfera i modernistyczny sznyt czynią z niej jedną z najbarwniejszych prac powstałych na potrzeby j-horroru.

Kansen (Infekcja):



Od 11. utworu przechodzimy do ścieżki dźwiękowej z Wizji. Jej autorem jest Kenji Kawai, bodaj najbardziej zasłużony kompozytor dla japońskiego horroru. Przyglądając się materiałowi zebranemu na recenzowanej płycie, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na zilustrowanie filmu Norio Tsuruty Japończyk nie poświęcił zbyt wiele czasu. Jego score brzmi bowiem dokładnie tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać. Mamy tu więc duszne, ponure, dark ambientowe stylizacje, do których dołączają skrzypiące efekty dźwiękowe, mnie osobiście kojarzące się z pocieraniem szorstkim narzędziem po strunach wiolonczeli lub kontrabasu. Gdzieniegdzie z ambientowego gąszczu wybijają się nieco lżejsze tekstury i temat dramatyczny. Jest on jednak szablonowy, choć nieźle koresponduje z charakterem filmu, któremu bliżej do dramatu i thrillera aniżeli horroru sensu stricto. Niestety te elementy szybko zostają przytłoczone mało wyszukanym i nudnym graniem. To po prostu do granic możliwości typowy Kawai dla kina grozy – wykorzystujący sprawdzone i oczywiste metody, niezaskakujący dosłownie niczym, a przy tym sprawiający wrażenie jakby zmęczonego tego typu kinem.



Yogen (Wizje):



Zestawienie ze sobą ścieżek dźwiękowych z Infekcji i Wizji podpowiada, w którą stronę powinni zmierzać kompozytorzy piszący dla horroru. Nie chodzi mi tu bynajmniej o wskazywanie przewagi orkiestrowego modernizmu nad dark ambientem. Kuniaki Haishima eksperymentuje i szuka nowych barw dźwiękowych, co doskonale podkreśla nadnaturalny charakter kina grozy, a tym samym efektywniej wywołuje u widza uczucie strachu i niepokoju. Natomiast score Kenjiego Kawaia jest jedynie ilustracyjnym zapychaczem bez ambicji, który praktycznie nie wpływa na postrzeganie filmu przez widza ze względu na swoją przewidywalność i odtwórczość. I tak też Wizje można sobie śmiało odpuścić, ale każdemu fanowi horrorowego grania polecałbym zapoznać się z Infekcją.

Najnowsze recenzje

Komentarze