Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akira Ifukube

Ido Zero Daisakusen (Szerokość geograficzna zero)

(1969/1997)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-04-2018 r.

Szerokość geograficzna zero z 1969 roku, to jeden z najbardziej unikatowych filmów w dorobku Ishiro Hondy. Amerykańsko-japońska koprodukcja, fabuła czerpiąca z opowieści o Kapitanie Nemo i mitów o Atlantydzie, występ amerykańskich aktorów (na czele z Cesarem Romero, kultowym Jokerem z serialu o Batmanie z lat 60., w roli głównego antagonisty), niezdubbingowani japońscy aktorzy mówiący łamanym angielskim, czy wreszcie na wpół groteskowe potwory: olbrzymich rozmiarów gryf, wielkie szczury, a nawet ludzio-nietoperze (tzw. Bat-Meny – sic!) – z tej mieszanki nie mogło nie wyjść dzieło iście kampowe. Obraz razi miejscami sztucznością, gdzie indziej intryguje nietypowymi scenografiami, kostiumami i kreacjami aktorskimi. I nawet jeśli dziś wypada trochę śmiesznie, to jednak należy docenić próbę stworzenia w miarę kreatywnego i nietuzinkowego kaiju, zwłaszcza w dobie, gdy cykl o Godzilli zaczął zjadać swój własny ogon.

Film powstał na podstawie scenariusza Teda Sherdemana, który podczas pracy nad tekstem inspirował się jednym ze swoich słuchowisk radiowych z 1941 roku. Podczas seansu skupiamy się na trójce naukowców, którzy badając w batyskafie dno oceanu, natrafiają na tajemniczą łódź podwodną Alpha, dowodzoną przez kapitana Craiga McKenzie. Oficer postanawia zabrać ich do nieznanej, znajdującej się w głębinach oceanu krainy Utopia, leżącej na tytułowej szerokości geograficznej zero (czyli, jak uczyli mnie na geografii, gdzieś na równiku). Mimo iż owa fabuła została napisana przez amerykańskiego autora, obraz jest głównie dziełem Japończyków, którzy nie tylko wyłożyli większość pieniędzy na produkcję, ale również zdominowali ekipę realizatorską. Szerokość geograficzna zero to zresztą ostatni wspólny projekt Ishiro Hondy, Eijiego Tsubarayi i Akiry Ifukube – tzw. ojców Godzilli. Tsubaraya zmarł bowiem na atak serca pół roku po premierze filmu. My w niniejszym tekście przyjrzymy się oczywiście temu, co przygotował Akira Ifukube.

Dla sekwencji napisów początkowych Ifukube skomponował całkiem charakterystyczny utwór. Rozpoczyna go specyficzny rytm kotłów (nasuwający trochę skojarzenia z jakimiś rytuałami), do których z czasem dołącza tajemnicza i wyrazista melodia, na zmianę wykonywana przez waltornie oraz sekcję smyczkową. Szkoda niestety, że w filmie i na albumie (nie licząc ścieżek bonusowych) zostaje powtórzona tylko raz, zresztą w kończącym seans Ending. Rerecording tego tematu znalazł się na albumie Ostinato z 1986 roku.

Najciekawiej od strony koncepcyjnej jawi się materiał skomponowany dla Utopii, magicznego i podwodnego miasta. Aby oddać niezwykłość tego miejsca, Ifukube sięgnął po nieschematyczny motyw na… klawesyn. Średniowieczne brzmienie tego instrumentu, jakże nietypowe dla kina kaiju, doskonale podkreśla wyjątkowość Utopii. Sama melodia jest natomiast trochę smutna i nostalgiczna, choć nie brak jej także nutki elegancji. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden zaskakujący element tej ścieżki dźwiękowej. Otóż w utworze The 164-year Voyage – podłożonym w scenie, w której dowiadujemy się, że łódź Apha powstała na początku dziewiętnastego wieku – usłyszymy Sarabandę Georga Friedricha Handla. Cytat z muzyki klasycznej nigdy wcześniej nie miał miejsca w kinie kaiju. Można przypuszczać, że skomponowany przez Ifukube motyw Utopii najpewniej został zainspirowany właśnie tą klasyczną kompozycją (choć nie ma tu mowy o żadnym plagiacie). Może The 164-year Voyage to pozostałość po etapie swoistego temp-trackowania filmu Hondy?

W scenach batalistycznych Ifukube posługuje się głównie dynamicznym motywem akcji, bardzo dla niego typowym, opartym na bombastycznych instrumentacjach, tercjach i charakterystycznej, „wzrastającej” progresji akordowej, dobrze zresztą sprawdzającej się w intensyfikacji ruchomych kadrów. Tylko gdzieniegdzie redukuje orkiestracje do mniejszych składów – przykładem niech będzie agresywny fortepian w Alpha vs. The Black 4. Poza tym mamy oczywiście sporo underscore’u. W tej materii również możemy doszukać się motywu wiodącego, choć z racji jego funkcji nie należy on do najbardziej chwytliwych lub intrygujących poza filmowym kontekstem. Ifukube posługuje się na tej płaszczyźnie głównie smyczkami i basowym fletem poprzecznym, czasami jeszcze dęciakami, które nierzadko wspierane są przez często stosowany w tego typu materiale wibrafon. Niekiedy pojawia się również elektronika, która najczęściej związana z nowoczesną technologią filmowych bohaterów.

Sama płyta została oczywiście zalana całą masą utworów alternatywnych i dodatkowych. Na szczęście jednak materiał stricte filmowy zajął pierwszą część przestrzeni albumowej, więc nie ma problemu z pominięciem tych niewiele wartych bonusów. Szerokość geograficzna zero mimo wszystko wyróżnia się na tle, co by nie powiedzieć, czasami mocno wtórnych prac Akiry Ifukube. Co prawda i tym razem nie możemy mówić o partyturze rewolucjonizującej muzyczne spojrzenie na gatunek kaiju, ale są tu trzy elementy, którymi niewątpliwie zwraca uwagę – chwytliwy temat główny, klawesynowy materiał Utopii oraz dobrze budująca napięcie muzyka akcji. Niech będzie zatem troszkę naciągane trzy i pół gwiazdki.

Najnowsze recenzje

Komentarze