Chiny, pierwsza dekada XX wieku. Mały Yuan Jia należy do rodziny Huo. Idąc za przykładem ojca, pragnie zostać mistrzem wuchu, jednego ze stylów kung-fu. Dzięki całkowitemu oddaniu się trenowaniu sztuk walk, chłopiec wyrasta na niepokonanego wojownika. Chcąc udowodnić, że jest najlepszy w swoim fachu, wyzywa miejscowych wojowników. W jednej z walk, wbrew swej woli, zabija jednego z przeciwników. Syn pokonanego planuje dokonać zemsty za śmierć ojca i zabić matkę oraz córkę Huo Yuan Jia.
Tak o to przedstawia się zarys fabuły popularnego, chińskiego filmu Huo Yuan Jia (Fearless, Nieustraszony), który wyreżyserował Ronnie Yu, twórca min. Formuły i Freddie vs. Jason. Produkcja, bazująca na życiorysie Huo Yuan Jia, spotkała się z dobrymi ocenami zarówno od widowni, jak i od krytyki. Osobiście jednak daleki jestem od zachwytów. Nieustraszony to dość przewidywalne kino akcji z walkami wręcz w roli głównej. Podobnież fabuła ma się nijak do rzeczywistości. Przedstawione w filmie wydarzenia oparte są przede wszystkim o legendy związane z mistrzem stylu wuchu, które wcale nie mają odzwierciedlania w faktach.
W odróżnieniu od wcześniejszych filmów, Yu poprosił o skomponowanie muzyki Shigeru Umebayashiego. Japończyk ówcześnie miał już wyrobioną w Chinach markę, albowiem był autorem renomowanych ścieżek dźwiękowych do powstałych tamże filmów Wong Kar-Waia oraz Zhanga Yimou. Nieustraszony to oczywiście zupełnie inny rodzaj kina, marginalizujący wątki miłosne i skupiający się na czystej rozrywce, której wykładnią jest widowiskowa akcja, żeby nie powiedzieć mordobicie. To oczywiście zmusiło Japończyka do pójścia w inne, muzyczne rejony, niż we wspomnianych wcześniej partyturach.
Na potrzeby filmu Yu, Umebeyashi napisał kilka melodii, głównie lirycznych. Pod tym względem najbardziej wyróżniają się dwa tematy – ekspresyjny Yuanjia and Moon oraz prześlicznie zaaranżowany Ending – Wu Shu Jing Shen. Ten drugi pojawia się niestety jedynie w tej, skądinąd doprawdy pięknej i eterycznej kompozycji, także znakomicie sprawdzającej się jako zamknięcie omawianego krążka. Swój temat, dumny i heroiczny, otrzymał ponadto główny bohater filmu. Jednak chyba tylko najbardziej zaślepieni fani Umebayashiego nie zauważą, że jest to plagiat (tak, to przypuszczalnie najlepsze określenie) tematu przewodniego z Króla Artura Hansa Zimmera. Być może jest to kwestia wykorzystania temp-tracka. Wydaje się to tyleż bardziej prawdopodobne, albowiem Umebayashi raczej nie przyzwyczaił miłośników filmówki do kopiowania pomysłów swoich kolegów po fachu, zwłaszcza z mainstreamowego nurtu. Jakkolwiek podobne jest tu wiele aspektów – rytm, melodyka, progresja akordowa, a nawet instrumentarium. A skoro mowa już o analogiach z innymi partyturami, to warto przyjrzeć się utworowi School Opens. Fani twórczości Joe Hisaishiego, i zapewne nie tylko oni, dosłyszą tam wyraźnie zbieżności z jednym z tematów skomponowanych przez Japończyka do filmu Laputa – podniebny zamek Hayao Miyazakiego.
Jak przystało na ścieżkę dźwiękową z prawdziwego filmu kopanego – bogatego w różnorakie pojedynki pełne ekwilibrystycznych kopnięć i nokautujących ciosów, na krążku musiało znaleźć się sporo muzyki akcji. Opiera się ona, trochę wzorem ścieżek dźwiękowych Tan Duna, przede wszystkim na brzmieniu dalekowschodnich perkusjonaliów (nie zabrakło oczywiście gongów). Choć jej filmowa funkcjonalność jest jak najbardziej zrozumiała, to jednak jest to jeden z najsłabszych elementów tej partytury. Siermiężność, brak wyrazistych motywów, czy generalnie świeżej koncepcji – to wystarczy, aby statystycznemu miłośnikowi muzyki filmowej znudziła się już po kilku utworach, a jest ich wcale niemało.
Owa etniczność pojawia się także na innych płaszczyznach score’u Umebayashiego, co wydaje się naturalne z racji charakteru produkcji Yu. Orkiestracje opierają się praktycznie jedynie o wschodnioazjatyckie instrumentarium oraz sekcję smyczkową. Warto zauważyć, że tej samej koncepcji Japończyk spróbował już w dwa lata młodszym Domu latających sztyletów. Choć partytura z Nieustraszonego wypada pod tym względem dużo słabiej od tej powstałej do filmu Yimou, to jednak i tym razem nie można odmówić Umebayashiemu umiejętności posługiwania się tego rodzaju stylizacjami (np. partie na bambusowe flety). Takowych kompozycji jest jednak relatywnie niewiele, a większość czasu przeznaczonego na odsłuch zajmuje zapoznawanie się ze zwyczajnie przeciętnymi i generycznymi kompozycjami.
Na pewno jednak score Umebayashiego spełnia swoją ilustracyjną rolę. Co prawda muzyka akcji ginie gdzieś pod natłokiem sfx-ów, to jednak liryczne utwory, zwłaszcza wypełnione muzycznymi orientalizmami, bez wątpienia pomagają reżyserowi opowiedzieć historię mistrza Yuan Jia. Niestety soundtrack wiernie odzwierciedla ścieżkę dźwiękową, która trafiła do filmu, w związku z czym on sam może sprawiać wiele problemów, także z powodu krótkiego czasu trwania pojedynczych ścieżek. Krążek urozmaica jednak słynna Habanera z opery Carmen George’a Bizeta. Tak na marginesie, charakterystyczną melodię z tego utworu nie napisał Francuz, wbrew często podawanym informacjom. Tak naprawdę została ona zaadaptowana z kompozycji El Allegrito, autorstwa hiszpańskiego twórcy Sebastiána Yradiera.
Podsumowując, soundtrack z Nieustrasznego jest bardzo nierówny. Z pewnością znajdziemy tutaj dobre kompozycje, wszak Japończyk sprawnie posługuje się dobrodziejstwami chińskiej muzyki ludowej, którą potrafi po prostu fajnie zaaranżować. Mimo to na płycie zdarzają się spore fragmenty przestoju. Materiał czasem bywa nnużący, muzyka akcji wydaje się niekiedy łopatologiczna, a solidne oddziaływanie muzyki podczas seansu wynika głównie z wykorzystywania dobrze znanych klisz, o zapożyczeniach z dzieł innych twórców już nie wspominając. Jakkolwiek, pomimo niskich not końcowych, jest to album, do którego wrócę jeszcze nieraz, choćby dla świetnego, ostatniego utworu.