Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Atli Orvarsson

Hitman’s Bodyguard, the (Bodyguard Zawodowiec)

(2017)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 29-08-2017 r.

Najwyższej klasy ochroniarz, któremu na pewnym etapie kariery powinęła się noga, dostaje nietuzinkowe zlecenie. W ciągu 72 godzin ma bezpiecznie dostarczyć do sądu w Hadze groźnego, płatnego zabójcę. Miałby on tam zeznawać przeciwko białoruskiemu dyktatorowi oskarżonemu za masowe morderstwa na ludności cywilnej… Brzmi jak fabuła jakiegoś trzeciorzędnego thrillera sensacyjnego? I prawdopodobnie takim byłby Bodyguard Zawodowiec (The Hitman’s Bodyguard, gdyby nie wcielający się w główne role Ryan Reynolds oraz Samuel L. Jackson. Powstała w ten sposób wybuchowa mieszanka dwóch skrajnie różnych charakterów jest siłą nośną ocierającego się o gatunkową parodię, widowiska. I tak oto wiecznie skupiony na swojej karierze Michael Bryce, nie może pogodzić się z zawodową porażką, oskarżając o wszystko swoją byłą dziewczynę. Tymczasem lansowany na bezwzględnego mordercę, Darius Kincaid, okazuje się niepoprawnym romantykiem, dla którego miłość do żony ważniejsza jest niż własna skóra. I mimo wielu kliszowych rozwiązań fabularnych i dosyć miałkich dialogów, film Patricka Hughesa jest świetną, niezobowiązującą rozrywką, która ma prawo zaskoczyć widza rozmachem w realizacji. Ilość pościgów, wybuchów i wyczynów kaskaderskich naprawdę imponuje, szczególnie w zestawieniu z innymi widowiskami kina akcji, totalnie zawłaszczonymi przez CGI. Tym bardziej jest to zaskakujące, gdyż film zrealizowano za śmieszne pieniądze, jak na hollywoodzkie warunki – 30 mln $.



Przeniesienie produkcji do Europy z pewnością pomogło zredukować te koszty, podobnie zresztą jak podjęcie decyzji o zatrudnieniu do stworzenia ścieżki dźwiękowej Atliego Orvarssona. Islandzki kompozytor, mimo wieloletniej współpracy z Hansem Zimmerem i licznie podejmowanych solowych projektów, jakoś nigdy nie zdołał przebić się do ścisłej czołówki hollywoodzkich rekinów muzyki filmowej, zgarniając najczęściej niskobudżetowe, czasami bardziej ambitne angaże. Ścieżka dźwiękowa do Bodyguard Zawodowiec miała stanowić wielki „come back” Orvarssona do intensywnego kina akcji po serii romansów z międzynarodowymi, niszowymi projektami. Czy takiego powrotu się doczekaliśmy?



Nie do końca. Kompozytorowi przypadła tylko cząstkowa rola umuzycznienia filmowego Zawodowca. Przestrzeń ścieżki dźwiękowej podzielona została bowiem na dwie równoważne części. Najbardziej oczywistą jest rzeczona muzyka ilustracyjna ściśle związaną z opowiadaniem pewnych filmowych wydarzeń – podążania za czynami głównych bohaterów, ich przeżyciami i sytuacjami, w jakich się znajdują. I pod tym względem Atli Orvarsson nie popisał się szaloną kreatywnością. Biorąc na warsztat jazzowo-funkowe rozwiązania, stworzył idealne środowisko, w jakim zanurzono usłane gagami sceny akcji i montaże podróży. Podobne zabiegi słyszeliśmy już wielokrotnie, chociażby w takich gatunkowo zbieżnych produkcjach, jak Równi goście czy Agent i pół. Ciekawsze wydaje się natomiast sięgnięcie po bluesowo-gospelową stylistykę, odnajdującą się najczęściej w scenach dialogów między Dariusem a Michaelem. Podśpiewujący sobie wesoło, klnący jak szewc, czarnoskóry staruszek, wizerunkowo gryzie się tutaj z wykreowaną na początku filmu otoczką bezwzględnego mordercy. Ale jego prawdziwe oblicze poznajemy dopiero w trakcie odsłaniania kolejnych kart burzliwej historii Dariusa. Jego motywy działania i przekonania są silnie zakorzenione w traumie, jaką przeżył w młodości. Tworzy to wszystko troszkę schizofreniczny obraz czułego zwyrodnialca, w którym właśnie takie bluesowe, okraszone wokalizami fragmenty muzyczne całkiem dobrze się odnajdują. Właśnie tylko co poza nimi? Zdaje się, że na tym pomysłowość kompozytora się skończyła.

Skoro o Dariusie mowa, to może warto odnotować jedną ciekawostkę związaną z kreującym go Samuelem L. Jacksonem. Otóż nie ograniczył on się bynajmniej do podśpiewywania przed kamerą. Postanowił wejść do studia (nie po raz pierwszy zresztą w swojej aktorskiej karierze) i nagrać piosenkę promującą widowisko, w jakim występuje. Tym razem, podążając obranym przez filmowców szlakiem, wyśpiewał w iście gospelowym stylu swoistego rodzaju deklarację, że nikt żywy przed nim nie ucieknie. Nie stroniący od wulgaryzmów utwór, zdobiony tradycyjnymi, gospelowymi chórkami, usłyszeć możemy w napisach końcowych Zawodowca. Ale zainteresowani mogą go również odnaleźć na albumie soundtrackowym wydanym przez Milan Records.



Na tym krótkim, bo niespełna 45-minutowym krążku, poza wspomnianym wyżej utworem Jacksona znajdziemy także wiele innych piosenek, które w większym lub mniejszym stopniu zaistniały w filmie Patricka Hughesa. Niestety ten zbiór pozornie oklepanych evergreenów nabiera sensu dopiero wtedy, kiedy zmierzymy się z rzeczonym widowiskiem. Aczkolwiek i wycieczka do kina nie pozwoli przejść do porządku dziennego z dosyć słabą konstrukcją albumu. Trzy kwadranse tego słuchowiska, to istny groch z kapustą, wysysający z odbiorcy jakąkolwiek chęć ponownego zmierzenia się z nim. Traktujące o miłości, nastrojowe kawałki, przeplatane są z bluesowymi i utrzymanymi w stylistyce country, żywiołowymi przyśpiewkami. Między nimi pojawiają się fragmenty ilustracji, które również mają prawo wywołać mieszane uczucia. Poza bowiem energetycznym tematem z męskimi wstawkami wokalnymi, niewiele znajdziemy tu utworów, do których chciałoby się częściej wracać po zakończeniu odsłuchu. I szkoda, że wydawcy nie sięgnęli do większej ilości fragmentów akcji, jakie wybrzmiewały w filmie Hughesa. Może nie wszystkie autorstwa Orvarssona, jak w przypadku sceny amsterdamskiego pościgu, ale z pewnością ożywiłyby w pewnym stopniu treść tego słuchowiska, czyniąc je bardziej spójnym pod względem treści. Przygodę z soundtrackiem proponuję więc tylko tym, którzy na filmie Bodyguard Zawodowiec bawili się przednio, docenili funkcjonalne walory ścieżki dźwiękowej i nie mają większego problemu z przetrawieniem tak eklektycznego zbioru utworów. Osobną sprawą jest jednak dostępność soundtracku wydanego tylko w Stanach Zjednoczonych. Ale zwolennicy internetowych serwisów streamingowych nie powinni mieć z tym większego problemu.


Najnowsze recenzje

Komentarze