Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kitaro

Heaven & Earth (Pomiędzy niebem a ziemią)

(1993)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 12-09-2014 r.

Po rozliczeniu wietnamskich (Pluton) i powietnamskich (Urodzony 4 lipca) traum szeregowych amerykańskich żołnierzy, Oliver Stone w 1993r. zamknął ten rozdział swojej filmografii obrazem, który ukazuje wojnę w Wietnamie z punktu widzenia drugiej strony. Pomiędzy niebem a ziemią to oparta na autobiograficznej książce Le Ly Hayslip historia wietnamskiej dziewczyny, którą wojenne piekło zmusza do porzucenia rodzinnej wioski i przenosin wpierw do Sajgonu, a później do Ameryki. I nawet jeśli stwierdzimy, że Stone nie był tu aż tak przekonujący w oddaniu wietnamskich realiów, jak w Plutonie, gdzie odwoływał się do własnych wspomnień, to i tak jako chyba pierwszy hollywoodzki reżyser potrafił przestawić perspektywę, by pokazać inną stronę konfliktu i jego główne ofiary – przeciętnych Wietnamczyków.

Choć Pluton i Urodzony… miały różnych autorów muzyki, to pierwotnym założeniem Stone’a było, aby przy Heaven & Earth kontynuować udaną współpracę ze swoim wybitnym rodakiem Johnem Williamsem, z którym współpracował także przy JFK. Prawdopodobnie z powodu napiętego terminarza (Williams miał przed sobą choćby dwie, jak się później okazało, znakomite ścieżki dla Stevena Spielberga: Park Jurajski oraz Listę Schindlera) reżyser zmuszony był rozejrzeć się za innym kompozytorem. Trudno powiedzieć dlaczego wybór padł akurat na Masanoriego Takanashiego, bardziej znanego jako Kitaro – japońskiego muzyka nurtu New Age, ze znikomym doświadczeniem w ścieżkach dźwiękowych. Wybór podyktowany był po części być może chęcią zatrudnienia artysty wywodzącego się z Dalekiego Wschodu, niemniej trzeba przyznać, że mógł wydać się tyle odważny, co ryzykowny. Okazał się jednak wyborem ze wszech miar trafnym, czego dowiodła choćby przyznana za muzykę do Heaven & Earth statuetka Złotego Globu, w rywalizacji o którą Kitaro wyprzedził m.in…. Johna Williamsa.

Muzyka z Pomiędzy niebem a ziemią diametralnie różni się od ścieżek z poprzednich filmów z wietnamskiej trylogii Stone’a. Pierwszą istotną różnicą jest specyfika wynikająca ze stylu jej autora. Gdy w dwóch poprzednich obrazach mieliśmy klasycznie wykształconych, posługujących się klasycznymi środkami twórców (tak Delerue/Barber, jak i Williams), tak tu muzykę tworzył człowiek bez formalnego wykształcenia, którego naturalnym środowiskiem były syntezatory, a mentorami tacy artyści jak Klaus Schulze. Po drugie przeniesienie punktu widzenia i narracji na rdzennych Wietnamczyków niejako z automatu obligowało kompozytora do zaakcentowania tego w muzyce, stąd oczywistym były dalekowschodnie brzmienia i skale. Po trzecie wreszcie Stone po raz pierwszy pozwolił operatorowi kamery ukazać trochę inny Wietnam, który nie tylko był areną okropnych zdarzeń, ale został także pokazany jako piękne, egoztyczne miejsce, w którym ludzie wiodą spokojne życie wśród zapierających dech w piersiach cudów natury. I to właśnie piękno Wietnamu Kitaro, jak sądzę z istotną pomocą aranżera, orkiestratora i dyrygenta w jednej osobie, nieco niedocenianego rzemieślnika Randy’ego Millera, w swej kompozycji oddał w sposób niezwykle sugestywny.

Otwierający płytę i film Heaven & Earth (land theme) to tyleż uwertura co esencja całej ścieżki, prezentująca główny temat, a nawet trzy tematy, jak i wszelkie najważniejsze środki wyrazu jakie Kitaro postanowił przysposobić do obrazu Stone’a. Po delikatnym rozpoczęciu utworu przez partie na bambusowe flety, usłyszymy jeszcze kilka innych dalekowschodnich instrumentów oraz eteryczny żeński wokal, aż temat ziemi rozbrzmi we wspaniałej pełnoorkiestrowej aranżacji. W drugiej części główny temat przechodzi wpierw w motyw miłosny a następnie w pokrewną, ale jednak inną melodię (swego czasu wykorzystywaną w trailerach Anny i Króla), równie wzniosłą i bardzo optymistyczną w wymowie. Generalnie pierwszy utwór oraz dwa kolejne – wokal grającej główną bohaterkę Hiep Thi Le na tle imitujących wiatr syntezatorów i temat miłosny ślicznie rozpisany na huqin (chiński instrument smyczkowy) portretują nam Wietnam jako kraj piękny i szczęśliwy. Dopiero w Saigon Reunion Kitaro wprowadza elementy dramatyczne, sygnalizując wkraczające na teren wioski wojskowe oddziały i rozpoczynającą się wojnę. Jednak i ten utwór kończy się wspominanym już optymistycznym tematem.

Prawdziwa wojna w Pomiędzy niebem a ziemią zaczyna się od ARVN, z niepokojącym brzmieniem syntezatorów, do których dołączą później bębny i etniczne flety, by przekształcić utwór w coś w rodzaju militarystycznego marszu, czy też tematu Wietkongu. Kolejne utwory przyniosą nam więcej małoprzyjaznych brzmień czy budowanego w oparciu o etnikę bądź syntezatory suspensu, na szczęście przeplatanego ze spokojniejszymi, delikatnymi melodiami. W przeciwieństwie jednak do początku soundtracku, jego środkowa część, nawet jeśli nie ilustruje dramatu wojny, nie emanuje już szczęściem i radością, a nawet przywoływane przez Kitaro główne tematy przyjmują smutny lub nostalgiczny wydźwięk, co oczywiście powiązane jest z przebiegiem wydarzeń w filmie. I tak naprawdę dopiero w końcówce albumu artysta powróci do tego, co było na początku. Zapowiedzią będzie spokojny Return to Vietnam, ale to piękna suita End title porwie nas znowu z pełną mocą trzech głównych tematów (a i jeszcze wpleciony zostanie w nią wojenny „marsz” Wietkongu). Wojenne traumy zostawimy za sobą uzyczna podróż Kitaro przez Wietnam dobiegnie końca tak samo jak się zaczęła – tematem ziemi.

Niespełna godzina na płycie Heaven & Earth nie stanowi całej muzyki z filmu. Niektóre aranżacje płytowe różnią się w jakimś stopniu od tych obecnych w obrazie, a największą jest Retun to Vietnam. W filmie sekwencji powrotu bohaterki do rodzinnej wioski towarzyszy zupełnie inna melodia, na płycie zaś jest to aranżacja jednego z wcześniejszych tematów. Przez kilkanaście miesięcy pracy nad ilustracją Kitaro napisał jednak dużo więcej muzyki, niż znalazło się ostatecznie i w filmie, i na albumie. Ponadto Oliver Stone, gdy akcja przenosi się do zajętego przez Amerykanów Sajgonu, czy już zupełnie do USA, wiele scen wypełnia fragmentami popularnych w tamtych czasach piosenek albo utworów muzyki klasycznej. Warto zwrócić uwagę, że „amerykańska” część filmu niemal zupełnie nie jest ilustrowana muzyką Kitaro. Ścieżka Japończyka powraca dopiero wraz z powrotem wietnamskich wspomnień do bohaterki. Dzieło Kitaro staje się więc muzyką Wietnamu, tamtejszej natury, ludzi, kultury, wierzeń, a także wojny i cierpienia, a nie ma dla niego miejsca przy obrazkach konsumpcyjnej, zachodniej cywilizacji, początkowo tak szokującej dla głównej bohaterki filmu.

Pomimo wspaniałych tematów Pomiędzy niebem a ziemią nie jest albumem idealnym, a jego środkowa część przeplatająca to ilustracje wojny, to wietnamskie pieśni, to smutne melodie, w pozafilmowym odbiorze zdecydowanie nie dorównuje początkowi i zakończeniu soundtracka. Z drugiej jednak strony dzieło Kitaro jest jedną z tych ścieżek, które są czymś więcej niż tylko filmową ilustracją, Temat ziemi czy suita z napisów końcowych, jak i wiele innych fragmentów nie potrzebują żadnych obrazów, by przemawiać do słuchacza i malować przed nim piękno i harmonię Wietnamu, jakie w kadrach filmu Stone’a zobaczył japoński artysta. Kitaro wielokrotnie podkreślał, że jego muzyka wypływa z inspiracji naturą i w Heaven & Earth udowadnia to dobitnie. Pomiędzy niebem a ziemią, nawet jeśli odnajdziemy w nim jakieś podobieństwa do wcześniejszych prac Japończyka jest też tworem wyjątkowo oryginalnym. Trudno wskazać podobny soundtrack, nawet jeśli bez problemu przywołamy tytuły ścieżek, w których zachodnia orkiestra łączy się z azjatycką etniką czy elektroniką. Takiego rezultatu spotkania Wschodu z Zachodem, oraz specyficznego stylu muzyka New Age połączonego z aranżacjami klasycznie wykształconego orkiestratora trudno jednakże szukać gdziekolwiek indziej. A jeśli do tego dodamy niezapomniane piękno głównych melodii i wypływające z nich autentyczne emocje, to finalna ocena może być tylko jedna.

Najnowsze recenzje

Komentarze