Patrick Doyle

Hamlet

(1996)
Hamlet - okładka
Dominik Chomiczewski | 06-06-2020 r.

Hamlet to sztuka, która doczekała się wprost niezliczonych ekranizacji i adaptacji. Obok filmu z 1948 roku ze słynną rolą Laurence’a Oliviera, wśród tych tytułów z pewnością wyróżnia się jeszcze obraz wyreżyserowany przez Kennetha Branagha, jednego z najważniejszych adaptatorów dzieł Williama Szekspira. Produkcja ta dziś uznawana jest za najambitniejszy projekt w karierze tego brytyjskiego aktora i reżysera. Przeniesienie czasu akcji ze średniowiecza do dziewiętnastowiecznej Danii, świetne zdjęcia i scenografia, doborowa obsada, no i wreszcie długość seansu sięgająca prawie 4,5 godziny (jeden z najdłuższych filmów pełnometrażowych w historii Hollywood!) czyni ten projekt wyjątkowym na tle innych dzieł bazujących na słynnej sztuce Szekspira. W niniejszym tekście pomówimy oczywiście o ścieżce dźwiękowej Patricka Doyle’a, nieodłącznym elemencie prawie wszystkich produkcji Branagha.

Zanim jednak przejdziemy do tego, co przygotował szkocki kompozytor, warto nadmienić, że ze wszystkich sztuk Szekspira Hamlet jest mu najbliższy. A to dlatego, że za młodu występował na deskach teatrów w szekspirowskiej sztuce o słynnym duńskim księciu, wcielając się w postać Osrica (w filmie Branagha tę rolę przejął Robin Williams). Doyle nie ukrywał, że choć praca nad partyturą trwała około dwóch miesięcy, tak naprawdę przelana na papier muzyka dojrzewała w nim już od czasów aktorskich.

Mimo to praca nad Hamletem nie była łatwa. Najwięcej problemów przysporzyło mu skomponowanie tematu dla tytułowego bohatera, zarazem tematu przewodniego całej partytury. Branagh ciągle odrzucał jego propozycje i dopiero piąta zasugerowana melodia spełniła oczekiwania reżysera. Wybredność wynikała jednak z tego, że Branagh potrzebował czegoś na swój sposób wyjątkowego. Nie chciał, jak można by przypuszczać po zaznajomieniu się ze sztuką Szekspira, motywu o tragicznym wydźwięku. Pragnął oddać prawdziwy charakter Hamleta, przedstawionego w dramacie jako człowieka wrażliwego i skłonnego do refleksyjnych rozważań. Dlatego temat duńskiego księcia przyjmuje kształt durowej i urokliwej melodii, przy tym jednak niepozbawionej pewnej gracji oraz nutki wyniosłości godnej członka monarszego dworu. Zaintonowany zostaje m.in. w najbardziej reprezentatywnym utworze – In Pace, wykonywanym przez legendę opery Placido Domingo. Ów temat świetnie domyka zresztą film w formie triumfalnej (mimo wiadomego zakończenia) aranżacji na orkiestrę, chór oraz perkusjonalia z Go bid the soldiers shoot. Obydwa utwory należą do najlepszych w karierze Doyle’a; wręcz porażają majestatycznością. Temat poboczny tyczy się natomiast Ofelii. Jest to melodia bardziej nacechowana liryzmem i nastrojowością, choć i tym razem daleka jest jednak od tragicznej wymowy. Ciekawostką jest to, że na temat Ofelii Doyle wpadł jeszcze na planie filmowym, obserwując wcielającą się w tę postać Kate Winslet podczas sceny wyśpiewywania

  • And will he not come again?l/i>.

    Temat Hamleta doskonale wpisuje się w ideę przyświecającą Branaghowi podczas adaptowania słynnej sztuki. Anglikowi zależało bowiem na ukazaniu historii duńskiego księcia w maksymalnie prosty i atrakcyjny dla widza sposób, przy jednoczesnym pozostaniu wiernym materiałowi źródłowemu. I tak też temat Hamleta, dzięki tonalności i wykorzystywaniu diatoniki, a także łatwo wpadającej w ucho linii melodycznej, jest niezwykle komunikatywny z widzem. Do tego, już jako temat główny całej partytury, dobrze koresponduje z jaskrawą i bogato zdobioną scenografią dworów dziewiętnastowiecznych, które zastąpiły spowite mgłą i mrokiem zamki z oryginału. Podobne słowa można napisać o reszcie ścieżki dźwiękowej przygotowanej przez Doyle’a. Szkot stara się, aby jego muzyka brzmiała w sposób zrozumiały i atrakcyjny dla współczesnego odbiorcy, a przy tym nie dysonowała z wizją dziewiętnastowiecznej Danii. Mamy tu zatem głównie orkiestrę i chór, które oparte są na modelach ilustracyjnych znanych z kinematografii lat 90. Widoczne jest to także w muzyce akcji, w której pobrzękują echa Igora Strawińskiego, Jerry’ego Goldsmitha, a także kilku poprzednich prac Doyle’a, zwłaszcza Sprzedawcy śmierci. Jeszcze innym intrygującym fragmentem recenzowanej partytury wskazującym na jej nowoczesność jest My thoughts be bloody, bazujący na progresjach akordowych oraz rytmizacjach kojarzących się z… Backdraft Hansa Zimmera. W ten sposób muzyka Doyle’a łatwo nawiązuje kontakt z widzem, co dobrze odzwierciedla zamysł Branagha – maksymalne przybliżenie widowni szekspirowskiego dramatu.

    Doyle jedynie subtelnie archaizuje swoją partyturę. Najlepszym przykładem jest temat Klaudiusza, stryja Hamleta. Jest on w istocie kanonem, formą nawiązującą do dawnej muzyki poważnej, ale harmonie, którymi posługuje się Szkot, są już typowe dla modernizmu. Mamy również motoryczną i pseudo-dworską aranżację tematu Hamleta w What players are they, wyróżnia się również „liropodobna” harfa w If once a widow. Temat Ofelii pojawia się z kolei często rozpisany na kwartet smyczkowy, a zatem aparat wykonawczy często stosowany już przez kompozytorów klasycznych.

    Odsłuch ścieżki dźwiękowej w domowym zaciszu może nieco zaburzać odbiór jej walorów. Co by nie powiedzieć, album wypchany jest muzyką po brzegi, przy czym sporo tu materiału na dłuższą metę nieco nużącego. Ciągle repetycje tematu Hamleta oraz momenty ilustracyjne mogą wystawiać słuchacza miejscami na test cierpliwości. Biorąc pod uwagę gabaryty filmu Branagha, oczywistym jest, że niecały score przygotowany przez Doyle’a trafił na album. W związku z powyższym, myślę, że potencjalny „complete score” mógłby być adresowany jedynie do bardzo wąskiego grona odbiorców.

    Porównując Hamleta Patrick Doyle’a do powstałego zaledwie kilka lat wcześniej Hamleta Ennio Morricone, ten drugi odznacza się ponurym tonem. Muzyka Szkota jest natomiast zupełnie inna. Choć nie brakuje jej prawdziwego ładunku dramatycznego, dzięki oddaleniu się od tragicznego wydźwięku hamletowskiej historii wydaje się znacznie lżejsza, a przy tym bardziej przebojowa. Z racji obszernego wydawnictwa, mam wątpliwości, czy statystyczny miłośnik muzyki filmowej przejdzie przez ten soundtrack bezproblemowo, niemniej z pewnością jest to jednak dzieło godne wysokich not.

  • Najnowsze recenzje

    Komentarze

    Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.