Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Thomas Newman

Good German, The (Dobry Niemiec)

-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 15-04-2007 r.

I wróciły na moment lata czterdzieste, szkoda że bez Bogarta. Soderbergh postanowił zabawić się konwencją, pograć schematami, co w ostatecznym rozrachunku dało film raczej średni (z jednej strony ze względu na mało wciągającą fabułę, z drugiej zaś z powodu wcale nie tak dokładnej imitacji czasów Złotej Ery, co może drażnić miłośników klasycznego filmu noir), ale niewątpliwie w pewnym stopniu interesujący. Choć reżyser nie zdecydował się na totalne oparcie na kanonie gatunku, zwłaszcza w kwestiach technicznych, to ścieżka dźwiękowa okazała się być tym z elementów filmu, które wymagały pewnej archaizacji. Wybór Thomasa Newmana był nieco zaskakujący, mimo konotacji rodzinnych kompozytora, niemniej jednak twórca tak doświadczony i kompetentny nie mógł nawet w tym specyficznym przypadku zawieść. I swoje zadanie bez wątpienia wypełnił.

Newman wydawał się o tyle dziwnym wyborem w przypadku tego obrazu, że stanowi on przykład sztandarowego wręcz reprezentanta bardzo modernistycznej gałęzi współczesnej muzyki filmowej, w dużym stopniu odcinającej się od przeszłości, nie idącej w ślady konserwatystów pokroju Johna Williamsa. Z drugiej strony syn prawdopodobnie najważniejszego dla całej branży kompozytora Złotej Ery zapewniał odpowiednie przygotowanie merytoryczne do powierzonego mu zadania. Newman całkiem zgrabnie zdołał w The Good German połączyć wyraźne stylizacje z brzmieniem współczesnym (a raczej współczesnym dzięki takim ludziom, jak wspomniany Williams), co może nie jest tak oczywiste przy pierwszym przesłuchaniu płyty, ale co może rzucić się w oczy przy bliższej analizie poszczególnych utworów.

Album w kwestiach odbioru prezentuje się poza znakomitym finałem nader średnio i oczekujący uniesień w poetyce Rózsy będą mocno rozczarowani. Newman bardzo wybiórczo niestety potraktował zarówno gatunek, jak i epokę i poza kilkoma reprezentatywnymi chwytami kompozycyjnymi (jak chociażby otwierający i zamykający film złowieszczy motyw fanfarowy, który bez problemu mógłby być wstawiony do któregoś z filmów Newmana seniora, Maxa Steinera, czy Roya Webba; z ciekawości szukałem dla niego jak najbliższego odpowiednika i takim mógłby być temat ze Steinerowskiego Beyond the Forest, aczkolwiek tak naprawdę Unrecht oder Recht to mieszanka wszystkiego po trochu) zaadaptował głównie różne zabiegi orkiestracyjne i pewne techniki underscore. Trudno w gruncie rzeczy stwierdzić, ile procentowo zajmuje faktyczna imitacja, a ile czasu Newman balansuje między Złotą Erą a współczesnością; spora część underscore znajduje się na takim właśnie pograniczu, dzisiaj wciąż niektórzy twórcy, wspomnieć wystarczy znów Williamsa, w ten sposób piszą. Newman poza tym w ramach stylizacji muzyki tła stosuje czasami środki bardzo banalne, zdarza się, iż jedynym łącznikiem ze Złotą Erą są nie tak przecież zapomniane tremolo smyczków czy pewne charakterystyczne harmonie w obrębie tej sekcji orkiestry. The Good German nie jest muzyką Golden Age w sensie konstrukcyjnym, a jedynie na poziomie poszczególnych rozwiązań technicznych, głównie połączenia barw konkretnych instrumentów.

Gdyby Newman nie był tak wybiórczy w przyjmowaniu klasycznych dla gatunku chwytów, muzyka ta brzmiałaby zdecydowanie ciekawiej. Brak tu zupełnie choćby wzniosłego romantyzmu z partytur Miklósa Rózsy, kontrastu dla nerwowego underscore pod postacią potężnego tematu miłosnego, niczym w Spellbound czy The Red House. Przygotowany przez Newmana temat Leny (A Good Dose) jest niewątpliwie prześliczny, ale nie do końca wierny realiom muzycznym i nie dość silny, by wybić się na pierwszy plan. Stanowi również dobry przykład, iż kompozytor nie zrywa ze współczesną stylistyką, a raczej na własne potrzeby dobiera pewne klisze i wplata je do swoich rozwiązań. Tło orkiestralne tematu nosi znamiona Złotej Ery (zwłaszcza sekcja smyczków), niemniej jednak sam temat jest dość nowoczesny i jedynie roztaczana przez niego, godna filmu noir atmosfera fatalizmu może być odbierana jako hołd złożony epoce. Takich przykładów nowoczesności jest mnóstwo: dość anonimowe The Russian Deals, Muller’s Billet i Atom Bomb(ciekawe, czy tytuł ten to dowcipne odniesienie do jednego ze znakomitych utworów Newmana seniora), które mógłyby spokojnie być napisane przez Goldsmitha lub jego epigonów; militarystyczny Kraut Brain Trust, w którego stylistyce nie pisał nigdy żaden kompozytor Złotej Ery; A Nazi and a Jew i Occupation Marks, stanowiące zupełnie typowy współczesny underscore; duże fragmenty utworu Dora, przerwane na moment tylko quasi-stylizowaną sekwencją akcji; dalej niż w Skinny Lena od Golden Age za pomocą środków orkiestralnych odejść już nie można.

Pełna stylizacja pojawia się najczęściej w ukazujących zniszczony wojną Berlin filmowych interludiach, choć oczywiście nie brak jej także w klasycznym biegu fabularnym. Wydaje się jednak, że głównym problemem albumu nie jest archaizacja stylu, ale nudny underscore, który w równym stopniu jak ze Złotej Ery, czerpie również i ze współczesności. Odnoszę wrażnie, że jednak o wiele, wiele ciekawsze są bardziej drapieżne, ciekawiej napisane sekwencje wzorowane wprost na starych mistrzach (np. smakowite Herrmannowskie Wittenbergplatz czy The Brandenburg Gate), które posiadają po prostu indywidualny rys, tak potrzebny wobec morza underscore. Wzmagają one co prawda swoistą teatralizację filmu, wpisując się w pozostałe zabiegi Soderbergha, ale jeśli tylko widz przyjmie podjętą przez reżysera zabawę konwencją, z pewnością zaakceptuje i takie rozwiązania.

Niemożliwe było w tym filmie zastosowanie stylistyki noir Leonarda Bernsteina i Goldsmitha, potężnym anachronizmem byłaby odważniejsza zabawa elektroniką. Myślę więc, że nawet porzucenie konwencji Złotej Ery na rzecz underscore Williamsa czy Goldsmitha nie zmieniłoby znacząco charakteru tej kompozycji (choć może pojawiłby się przynajmniej silny temat przewodni), ograniczona jest bowiem przez mroczny, powolnie rozwijający się film. Niemniej Thomas Newman, choć wyszedł z przedsięwzięcia niewątpliwie obronną ręką, tylko w pewnym stopniu zdołał Golden Age przywołać. Kompozycja ta na tle współczesnej muzyki filmowej prezentuje się więc ciekawie, jednak stanowi jednocześnie wyłącznie blade odbicie wspaniałych dokonań Miklósa Rózsy czy Franza Waxmana w ramach gatunku noir.

Najnowsze recenzje

Komentarze