Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Quigang Chen

Flowers of War, the

(2011)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 08-01-2012 r.

Wytypowany jako chiński kandydat do Oscara 2011, nominowany także do Złotego Globu dramat wojenny The Flowers of War w reżyserii Yimou Zhanga, twórcy Hero i Domu latających sztyletów, nie jest filmem specjalnie zaskakującym czy porażająco głębokim. Rozgrywająca się na tle słynnej masakry nankińskiej opowieść o Amerykaninie (w tej roli Christian Bale, polecony podobno przez samego Spielberga), który miał jedynie dokonać pochówku europejskiego misjonarza, a przywdziewając jego szaty, stanął w obronie kilkunastu uczennic katolickiej szkoły oraz luksusowych prostytutek, jest jednak bezsprzecznie filmem bardzo dobrym. Zhang ewidentnie stara się jednocześnie wpasować zarówno w trendy chińsko-patriotyczne, jak i w międzynarodowe gusta. Nie tylko mu się to udaje ale jednocześnie nie przekracza granicy dobrego smaku i momentami mocne celebrowanie bohaterstwa i poświęcenia obrońców Nankin jakoś specjalnie nie drażni. Tym bardziej, że The Flowers of War jest tak dobrze nakręcony, a znakomite zdjęcia Xiaodinga Zhao zwracają na siebie uwagę zwłaszcza sekwencjami wojennych ruin oglądanych przez podziurawione kulami kolorowe kościelne witraże. Do świetnej realizacji i niezłej gry aktorskiej dochodzi jeszcze wcale nie tak mocno eksponowana ale zaznaczająca swoją obecność i dokładająca emocji muzyka, za którą odpowiedzialny jest Qigang Chen.

Chen, jeden z najbardziej uznanych współczesnych chińskich kompozytorów, od lat 80. mieszkający w Paryżu, ma na koncie wiele dzieł muzyki poważnej, sporo prestiżowych nagród i wyróżnień, był także dyrektorem muzycznym ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, ale dopiero po raz drugi zajął się stworzeniem oprawy dźwiękowej do filmu. Swój debiut zaliczył raptem rok wcześniej, u tego samego reżysera, w mało znanym melodramacie Under the Hawthorn Tree. W przypadku The Flowers of War Qigang Chen stanął przed zadaniem zilustrowania opowieści rozgrywającej się na styku kilku „światów”. Mamy tu z jednej strony głównego bohatera z zachodniego kręgu kulturowego, ale z drugiej strony niemal wszystkie pozostałe postacie to Chińczycy (plus japońscy najeźdźcy). Akcja dzieje się w chińskim mieście, ale najwięcej czasu bohaterowie spędzają, a my w raz z nimi, w stanowiącym ich schronienie katolickim kościele. A gdy dodamy do tego dramatyczne tło w postaci wojny i masakry na ludności Nankin, możemy zacząć sobie wyobrażać kierunek, w którym podążył chiński kompozytor. A gdy rzucimy okiem na wykonawców i obok siebie zobaczymy nazwisko amerykańskiego wirtuoza skrzypiec oraz mistrzów gry na tradycyjnych azjatyckich instrumentach, czy orkiestry z Chin i chóru ze Skandynawii, nie powinniśmy już mieć wątpliwości.

Tak, ścieżka dźwiękowa The Flowers of War stanowi połączenie kultury chińskiej i zachodniej. Chen sięga zarówno po tradycyjną pieśń ze swojego kraju jak i liturgiczne dzieła europejskiej muzyki klasycznej i wplata je do swojej kompozycji. Stopień wykorzystania muzyki źródeł jest tu całkiem spory a niektóre utwory soundtracku można uznać za jedynie mniej lub bardziej przearanżowane dzieła klasyczne/tradycyjne. Czy jest to pomysł reżysera, czy też kompozytora, trudno orzec. W każdym razie przewinie się gregoriańskie requiem, usłyszymy Justorum animae Orlando di Passo i przede wszystkim O Maria vernans rosa XVI-wiecznego flamandzkiego twórcy Jacoba Clemensa „non Papy”, wykorzystywane w utworach z Comfort and Hope w tytułach. Do tego dochodzi jeszcze francuska kolęda Les Anges dans nos Campagnes, którą dziewczęta po angielsku śpiewają dla japońskiego oficera (utwór dziewiąty). Z chińskiej muzyki tradycyjnej kompozytor wykorzystuje już tylko jedną melodię. Na bazie folkowego utworu Legend of Wuxi tworzy temat-pieśń dla gejsz znad Qin Huai, które zresztą w jednej scenie same ją wykonują. Poza wersją śpiewaną przez trzy wokalistki oraz w prostej aranżacji na pipę (tradycyjny instrument szarpany, na którym gra jedna z postaci), melodię tę usłyszymy także na sopran i skrzypce oraz też na Erhu.

De facto więc, oryginalnej kompozycji Chena nie ma aż tak wiele. Jej centralną osią jest ładny, prezentowany w różnych aranżacjach motyw przewodni, na płycie nazwany tematem miłosnym. Choć niewątpliwie czuć w nim romantyzm, to jednak ma on bardzo smutny, elegijny nieomal charakter. Sam motyw prowadzony jest zazwyczaj przez skrzypce Joshuy Bella, a kompozytor szafuje tylko towarzyszącą mu orkiestrą lub chórem. Jako, że odnosi się do wątku uczucia bohatera granego przez Bale’a do jednej z chińskich prostytutek, Chen zadbał by znalazł się w nim zarówno zachodni jak i wschodni pierwiastek. Drugi z ważnych tematów autorstwa chińskiego kompozytora odnajdziemy w różnych wariacjach Redemption. Nośnikiem tego motywu, niosącego w sobie ładunek tytułowego duchowego odkupienia jest z kolei wiolonczela Chu Yi-Binga. Bardzo ciekawą wariację usłyszymy w utworze ósmym, gdzie do wiolonczelisty przyłącza się Joshua Bell a sam motyw wrzucony jest pomiędzy dynamiczne partie smyczkowe a orkiestrową kulminację. Omawiając oryginalny materiał Chena warto też zwrócić uwagę na wykorzystany tylko w jednym utworze posępny, orkiestrowy motyw z Ruins.

Co może wydać się interesujące, choć zwłaszcza na początku filmu nie brakuje efektownych scen wojennych akcji, to jednak action-score właściwie nie uświadczymy. Intensywne sekwencje nierównej walki chińskich żołnierzy z japońską armią reżyser pozostawia bez muzycznego podkładu, jakoby chcąc podkreślić ich realizm czy naturalizm. W ścieżce dźwiękowej pozostaje zatem jedynie stylistyka liturgiczno-elegijno-dramatyczna. Aranżacje i wykonania klasycznych i tradycyjnych utworów stoją tu na bardzo wysokim poziomie, a najciekawiej wypadają wtedy, gdy kompozytor do chóralnego requiem dorzuca solówki na skrzypce czy Erhu, albo też łączy z nimi własny materiał, jak w świetnym Running Towards Light. Utwór ten zaczyna się od spokojnego podjęcia przez chór O Maria vernans rosa, ale szybko dołącza do niego orkiestra oraz Joshua Bell, który po pięknej kulminacji i wyciszeniu prezentuje solowe partie, mogące przynieść drobne skojarzenia ze skrzypcowymi motywami z Osady Jamesa Newtona Howarda.

The Flowers of War moim zdaniem należy do czołówki ścieżek dźwiękowych roku 2011. Mimo, że w filmie nie zwraca na siebie aż tak mocno uwagi, zaś jej prezentacja albumowa daleka jest od doskonałości, bo zamiast przynajmniej część motywów spróbować zebrać w coś w rodzaju suit, to rozrzucono je w dwudziestu sześciu najczęściej niezbyt długich utworach i nawet muzyka z napisów końcowych została rozdzielona na dwa tracki. Qigang Chen pokazuje, że dobry, klasycznie wykształcony kompozytor bez problemu poradzi sobie w filmówce a zarazem Chińczyk jawi się jako jedno z odkryć minionego roku (tym bardziej, że obraz Under the Hawthorn Tree do Europy dotarł też w 2011r.). Pamiętając oczywiście o dużej ilości nieoryginalnego materiału, o tym, że z kolei część autorstwa Chena trzyma się pewnych sprawdzonych konwencji i nie zaskakuje nowatorskimi rozwiązaniami, trudno zarazem nie docenić jakości tej muzyki. Bardzo emocjonalne utwory w świetnym wykonaniu.

Najnowsze recenzje

Komentarze