Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Serge Franklin

Enfant des Loups, L’

(1991/2004)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Jedną z bolączek muzyki filmowej jest fakt, że popularność danej partytury może mniej zależeć od jej faktycznej jakości a bardziej od popularności filmu, z którego pochodzi. Nie będę tu wymieniał dziesiątek przykładów ani muzycznych miernot promowanych przez obraz kinowy, ani też świetnych kompozycji stworzonych przez anonimowych kompozytorów do anonimowych filmów. Myślę, że każdy fan muzyki filmowej zna niejedną taką pozycję. Ja skupię się na jednym soundtracku z tej drugiej grupy. L’Enfant des Loups (po polsku byłoby to Dziecię wilków, jednak nie istnieje żadne oficjalne tłumaczenie) to mini-serial wyprodukowany przez jedną z francuskich stacji telewizyjnych na początku lat 90-ych. Jego scenariusz oparto na powieści La Révolte des Nonnes (co z kolei można przetłumaczyć jako Bunt zakonnic). Akcja książki i produkcji telewizyjnej rozgrywa się we wczesnym średniowieczu a główną bohaterką jest dziewczyna wychowana najpierw przez wilki, później przez zdewociałą księżną a następnie oddana do zakonu. Jako dorosła zakonnica musi bronić pewnej wioski przed stadem wygłodniałych wilków – tych samych, które ją wychowały. Dramat, epika, chrześcijaństwo i pogańskie wierzenia mieszają się w L’Enfant des Loups, co z pewnością daje spore pole do popisu dla kompozytora ścieżki dźwiękowej. Tym, który miał okazję się z owymi elementami zmierzyć, nie był żaden z największych i najbardziej znanych francuskich speców od muzyki filmowej. Wybór twórców padł na właściwie nieznanego poza Francją, od lat 70-tych komponującego dla tamtejszej telewizji, Serge’a Franklina. Wybór, jak się okazało zupełnie słuszny.

Franklin postanowił oprzeć partyturę o kilka tematów powtarzanych w najróżniejszych aranżacjach. Najważniejszy z nich usłyszymy już w Prologue, grany na oboju . W późniejszych utworach powróci również w wykonaniu tego instrumentu, ale też fletu, smyczków i dość częstych, łagodnych żeńskich lub mieszanych chórów, nierzadko z towarzyszeniem sekcji smyczkowej. Kolejny ważny temat pojawi się nieco później i będziemy go częściej słyszeć raczej w drugiej części albumu, np. w Le Psaume des Psaumes czy Vanda & Albin. Ma on bardziej optymistyczną wymowę i najczęściej prezentowany będzie przez sekcję smyczkową z towarzyszeniem żeńskich wokaliz. Za trzeci pod względem powtarzalności motyw uznać można ten z Ecce Como. Jest bardziej złowrogi i dynamiczny od poprzednich, przedstawiany także na różne sposoby, najczęściej na mocne, męskie chóry lub mroczne smyczki. Te i pomniejsze melodie przewijają się przez cały score, aczkolwiek w środkowej części płyty muzyka robi się nieco mniej tematyczna, a trochę bardziej ilustracyjna. Pojawia się również, na szczęście w nieznacznej ilości, nieco przynudnawy underscore. To wszystko chyba niestety nieuniknione na tak bogatym materiałowo (ponad 70 min.) wydaniu. Trzeba jednak zauważyć, że nie ma fragmentów, które byłyby jakąś męką dla uszu. Są momenty niespecjalnie ciekawe, ale na pewno nie ma żadnych niesłuchalnych.

Gdy poszczególne fragmenty wykonywane są tylko przez czeską FYSIO Orchestra, nie mają może wielkiej siły i monumentalności a raczej dramatyczny charakter. Franklin nie stworzył na dobrą sprawę żadnego orkiestralnego tematu o charakterze patetycznym, heroicznym czy przygodowym w stylu wielkich fanfar Johna Williamsa. Zresztą orkiestra zdaje się być niezbyt liczna i chyba sama nie dałaby rady unieść ciężaru czegoś takiego czy jakichkolwiek epickich, bardziej wzniosłych fragmentów, gdyby nie częste partie chóralne. Za te odpowiada chór założony i kierowany przez cenionego u naszych południowych sąsiadów, nieżyjącego już Pavla Kuhna. Pokazuje się on z dobrej strony zarówno przy tworzeniu takiej delikatnej fantazyjnej otoczki przez żeńskie wokale, jak i w doniosłych, łacińskich pieśniach: Ecce Como, Maledictis czy Dies Irae.

Słuchając L’Enfant des Loups niejednej osobie mogą nasuwać się skojarzenia z wieloma różnymi partyturami. Temat główny grany przez obój przywodzi na myśl prace Ennio Morricone, który często siegał po ten instrument albo romantyczny motyw z powstałego w zbliżonym czasie Władcy zwierząt 2 Roberta Folka. Męskie, łacińskie chóry z kolei mogą pewnie kojarzyć się z legendarnym Omenem Goldsmitha czy Conanem barbarzyńcą Poledourisa. Do tego jeszcze charakterystyczne brzmienie instrumentów smyczkowych, gdzieś pomiędzy Ennio Morricone a Georgesem Delerue. Nie myślcie jednak, że Franklin zżyna co i gdzie popadnie. To nie żadne perfidne zapożyczenia a jedynie stylowe podobieństwa, które wymieniłem by dać wam wyobrażenie o brzmieniu muzyki Francuza i zachęcić do sięgnięcia po ten album. Tym bardziej, że drugiego soundtracku o takim średniowieczno-mistycznym klimacie chyba nie ma. Score z L’Enfant des Loups został wydany po raz pierwszy już 15 lat temu, ale płyta zawierała znacznie uboższy materiał. To na prośbę fanów Lympia Records zdecydowała się wypuścić to limitowane wydanie, z 16-stronicową książeczką i podpisem Franklina na okładce. Choć ujrzało światło dzienne w 2004 r., to przez pierwsze 2 lata nie wykupiono jeszcze całego nakładu, liczącego raptem 1500 egzemplarzy. Dziwi mnie to bardzo, zważywszy że to naprawdę bardzo ciekawy, zaskakująco dobry soundtrack, a we Francji pewnie serial i muzyka były dość znane. Tej klasy muzyki we współczesnych produkcjach telewizyjnych raczej nie spotkacie. Niestety.

Najnowsze recenzje

Komentarze