Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Steven Price

David Attenborough: A Life on Our Planet

(2020)
5,0
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 21-10-2020 r.

David Attenborough, legendarny podróżnik, zdecydował się wyjść na pierwszy plan dokumentu i opowiedzieć nam własną historię. Tym razem również występuje w znanej wszystkim roli lektora, ale David Attenborough: A Life On Our Planet to przede wszystkim jego osobista historia. To opowieść o pierwszych podróżach, karierze w BBC, odkrywaniu nieznanych lądów i gatunków zwierząt. Jego pod wieloma względami wyjątkowe i długie życie służy twórcom dokumentu, by przedstawić diametralne zmiany, jakie dotknęły naszą planetę – bohater filmu staje się ich naocznym świadkiem.

Kompozytorski angaż do tego projektu nie powinien nikogo dziwić. Tak jak Sir David poznał świat wzdłuż i wszerz, tak Steven Price jest ekspertem od jego muzycznej interpretacji. Co więcej, do tej pory jedynie spotykał się z przyrodnikiem na ekranie, współpracując z nim na zasadzie kompozytor – lektor, więc o żadnej relacji nie było mowy. Tym razem Attenborough jest przewodnikiem Price’a, a ten z kolei staje się częściowo odpowiedzialny za biografię biologa – jakie miejsca odwiedził, jak zmieniał się świat na jego oczach, i co z tego wynika. Price nie ukrywa, że zadanie było momentami karkołomne i w czasie prac nad muzyką nieraz zamieniał się w kłębek nerwów. Czy wysiłek był tego wart? Bez wątpienia.

Jeszcze parę lat temu zarzucano Price’owi, że komponuje wolno, wydaje mało projektów, przez co kompozytorski świat, z szaleńczym tempem pracy, odrobinę go wyprzedza. Z drugiej strony, gdy Brytyjczyk wchodził do studia, dokonywał prawdziwie osobliwych zabiegów, aby osiągnąć wymarzony efekt. Weźmy na przykład Furię, gdzie słychać przeładowanie prawdziwych karabinów czy perkusję stworzoną z pustych kanistrów. W A Life On Our Planet tego typu kreatywność nie była potrzebna. Potrzebne było jednak nieco inne spojrzenie na tę dość przetartą już tematykę. Wobec czego Price stosuje odmienną optykę, znacząco uszczuplając orkiestrę do niewielkiego zespołu smyczkowego i różnorodnych solistów. Już to sprawia, że ten projekt diametralnie różni się od swoich tematycznych poprzedników, gdzie przecież postawiono na imponujące orkiestracje, fundując widzom i słuchaczom ścieżki opasłe tematycznie i niezwykle emocjonalne.

Dzięki temu, że skala produkcji jest nieporównywalnie mniejsza w porównaniu z poprzednimi dokumentami Price’a, ten może się w pełni skupić na nadaniu “testamentowi” odpowiedniej dramaturgii. A ta na albumie wydaje się napędzać wszelkie inne narracyjne mechanizmy, wszak stawką jest przyszłość Ziemi. Słychać to zresztą od samego początku. Kompozytor kładzie silny nacisk na sferę tematyczną oraz chronologię wydarzeń. Śledzimy życie podróżnika, od pierwszych odkryć, przez nienapawającą optymizmem teraźniejszość, aż po przyszłość.

A zatem ważnym obszarem albumu są momenty, kiedy David Attenborough snuje refleksję nad losem ludzkości i samej planety. Intymnym komentarzom i przestrogom towarzyszą piękne solówki, rzadko jak dotąd spotykane w twórczości autora Grawitacji. Usłyszymy to najpierw w The Whole Humanity, potem w The Process of Extinctions i, w końcu, przynoszącym promyk nadziei Nothing to Stop Us. Ten ostatni fragment to najbardziej emocjonalna odsłona dokumentu, gdzie muzyka wysuwa się na pierwszy plan – coś, do czego Price zdołał nas przyzwyczaić. Sięgnijmy choćby po prezentację utworu Somewhere I Belong z nie tak znowu odległej od A Life On Our Planet ścieżki do The Aeronauts.

Dokumentowi przyświeca fakt, że ciągle nie jest za późno na zmianę i to od nas zależy, w jakim kształcie zastaniemy naszą planetę w przyszłości. Kompozytorską odpowiedzią na tę tezę są krzepiące fragmenty Within Our Power czy finałowego Saving Ourselves. I, pomimo że ani na chwilę, tu czy w innym momencie albumu, Price nie zrywa z charakterystyczną dla siebie przestrzennością dźwięku, udaje mu się uzyskać zaskakującą kameralność. Dzięki temu relacja Davida Attenborough jest tak bezpośrednia, żeby nie powiedzieć dotkliwa. Odczujemy to przy co piękniejszych fragmentach oprawy, zaczynając od Evolution Undone aż po We Must Rewild The World, gdzie trudno będzie nam wyjść z wrażenia, jak idealnie muzyka zgrywa się z obrazem. To wrażenie będzie nam zresztą towarzyszyć podczas całego seansu, ponieważ partytura Price’a jest ciekawa od początku do końca, niezależnie na który utwór postawimy w danej chwili.

Jedynym minusem albumowego wydania jest obecność… samego Davida Attenborougha. Fragmenty jego filmowych kwestii wplecione w utwory z początku płyty mogą zaciekawiać, ale przy dziesiątym odsłuchu całości chciałoby się je tak po ludzku pominąć. Szczęście, że mamy do czynienia z osobistością, której głos, nawet jeśli podświadomie, kojarzymy. W ostateczności to projekt jedyny w swoim rodzaju, więc prezentacja albumowa również do wyjątkowych należy.

W obliczu tak dobrej ścieżki filmowej dokumentalne świadectwo Davida Attenborough może być również muzycznym świadectwem Price’a, jego przyrodniczym podsumowaniem. Jak sam przyznaje, przyszłość Ziemi jest mu bliska – co niewątpliwie cieszy, bowiem ta wydaje się również ogromnie inspirująca. To być może jedna z najpiękniejszych partytur napisanych jak dotąd do dokumentu. A przecież o Ziemi wciąż można opowiadać, jak stwierdziłby sam David Attenborough. Oby zatem Steven Price kontynuował swój udział w tej wyjątkowej narracji, bo wychodzi mu to wspaniale.

Najnowsze recenzje

Komentarze