Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joseph Bishara

Conjuring 2, The (Obecność 2)

(2016)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 05-07-2016 r.

Trudno powiedzieć gdzie leży sekret Jamesa Wana. Nieważne za jaki horror ten reżyser się zabierze, odnosi on komercyjny sukces. Tworzy najczęściej przy tym podwaliny pod całą serię grozy. Tak było z Saw, z Insidious i wszystko wskazuje, że podobnie będzie z The Conjuring, gdzie już spekuluje się o prequelu do sequela (fakt brzmi to dziwacznie). Skoncentrujmy się najpierw na drugiej części, którą znowu zajął się Wan, dając nam solidnego, ale nieporywającego oryginalnością straszaka. I w sumie to samo można powiedzieć o większości horrorów od tego reżysera, stąd te pytania o sekret jego sukcesu. A może leży on w oprawach dźwiękowych Josepha Bishary, które nie raz są straszniejsze od samych filmów?

Swego czasu, wręcz znikąd, James Was wyczarował Josepha Bisharę, który na przestrzeni lat stał się w pewnym sensie ekspertem od opraw dźwiękowych do horrorów. I słowo „dźwięk” tu jak najbardziej pasuje, gdyż wiele jego prac może się jawić jako wielkie skupisko strasznych, najczęściej niemelodyjnych dźwięków. Co jednak trzeba zawsze podkreślać, te ścieżki naprawdę dobrze odnajdują się w filmach grozy, tworząc odpowiednią atmosferę i porządnie strasząc. Oczywiście konfrontacja z tą „muzyką” na albumach może być ciężkim doznaniem. Przekonał się o tym mój recenzencki kolega Łukasz Koperski podczas recenzowania Conjuring, zauważając iż na tamtym albumie jedynym godnym uwagi utworem był ten napisany gościnnie przez Marka Ishama. Przy kontynuacji nie pojawił się już Isham, a więc pewnie trzeba było oczekiwać „najgorszego”? Właśnie nie do końca tak jest…

Na początkach swej kariery jako kompozytora muzyki filmowej, Joseph Bishara stronił od melodyjnych utworów. Jego soundtracki miały coś z awangardy, muzycznej improwizacji czy po prostu zbioru atonalnych dźwięków. Słuchając ostatnich dokonań Amerykanina można jednak wyczuć pewną przemianę. Choć muzyka dalej pozostaje straszna i ciężka do słuchania, to jednak zaczyna posiadać elementy melodyjne. W skrócie, coraz bardziej zaczyna ona przypominać muzykę filmową, muzykę do horrorów ma się rozumieć. Conjuring 2 dalej nie jest soundtrackiem z gatunku miłych, łatwych i przyjemnych, ale przynajmniej jest przystępniejszy w odbiorze od swego poprzednika.

Conjuring 2 posiada typowe elementy ilustracji do horroru, jak niepojące smyczki i fortepian. Mamy momenty spokojniejsze przerywane nagle gwałtownymi wejściami orkiestry, które potrafią przestraszyć. Ootrzymujemy zatem typowe dla gatunku zagrania, zorientowane wyłącznie na obrazie, gdzie zresztą ta muzyka sprawdza się bez zarzutów. Co więcej tworzy ona odpowiednią atmosferę zagrożenia i kiedy trzeba potęguje strach. Przy czym akurat tych umiejętności nikt nigdy Bisharze nie odmawiał. Krytyka była często skierowana na dość ubogą, bądź mało wyrazistą bazę tematyczną. W przypadku Conjuring 2 nikt po zapoznaniu się z tą ścieżką dźwiękową także nie będzie jej sobie nucił pod nosem. Trudno odmówić jej jednak charakteru, tym bardziej że dużą rolę odgrywa specyficzne wykorzystanie chóru. Jego użycie jest naturalnie podyktowane religijnymi motywami jakie w tym filmie dominują. Wykorzystanie wokaliz można podzielić na dwie kategorie. Z jednej strony mamy delikatny, wręcz anielski chór symbolizujący, zrozumiale, dobrą stronę. Z drugiej dominującą rolę odgrywa niepokojący, zawodzący chór, który od razu kojarzy się z jękami potępionych. Najlepiej prezentuje się on w swej zawodząco-męczennej okazałości w utworze Soaring Phenomena. Nagrywany on był przy użyciu 31 męskich głosów i w sumie można go uznać za coś na miarę głównego tematu.

Mimo miejscami lżejszego tonu, przejście przez ten album, szczególnie bez znajomości obrazu, może być ciężkim zadaniem. Kolejność utworów jest zgodna z filmową chronologią i tym samym najciekawiej prezentuje się finał soundtracka. Oznacza to jednak, że nim do niego dojdziemy otrzymujemy sporo ciężkich do przejścia, typowych horrorowych kawałków. Co gorsza na krążku zawarto 30 utworów, z których wiele trwa po minucie, a niektóre nawet mniej. Czasami trafi się lepszy moment, jak chociażby ładne Trapped Appart, czy też bardziej gotyckie Demon Clled. Jednak większość tego materiału, który tak dobrze wypada w obrazie, na płycie można by sobie darować.

Nie należy jednak oceniać The Conjuring 2 przez pryzmat pojedynczych utworów. To nie tego typu ścieżka dźwiękowa. Tutaj liczy się w pierwszej linii funkcjonalność w obrazie, tworzenie atmosfery grozy i wreszcie „straszenie”. I z tych zadań po raz kolejny Joseph Bishara się wywiązuje. A drobne melodyjne przebłyski mogą dawać pewną nadzieję, że przyszłe prace tajemniczego amerykańskiego kompozytora zmierzać powoli będą w kierunku bardziej klasycznych kompozycji do kina grozy.

P.S. Warto jeszcze dodać, że i tym razem Joseph Bishara na drobną demoniczną rólkę w tym filmie. Nie jest to jednak rola demonicznej zakonnicy przypominającej Marilyna Mansona, jak można gdzieniegdzie błędnie wyczytać. Swoją drogą „Darth Maul” w Insidious, teraz „Marilyn Manson” w Conjuring 2… aż ciekawość zżera jak będzie wyglądać następna upiorna zjawa w kolejnym filmie Jamesa Wana. Joseph Bishara też nie może się pewnie doczekać.

Najnowsze recenzje

Komentarze