James Horner

Clear and Present Danger (Stan zagrożenia)

(1994/2013)
Clear and Present Danger (Stan zagrożenia) - okładka
Paweł Stroiński | 20-07-2013 r.

Jack Ryan musiał najpierw walczyć z radziecką (i własną) marynarką wojenną, potem z irlandzkimi terrorystami, w końcu jego głównym przeciwnikiem stał się jego własny rząd. Stan zagrożenia jest, zarówno w chronologii wydawniczej, jak i wewnętrznej, czwartą powieścią Toma Clancy’ego. Opowieść o wątpliwej i moralnie, i prawnie, operacji wywiadowczo-militarnej przeciw kolumbijskim kartelom stanowi fabularnie jedną z najlepszych pozycji w karierze amerykańskiego pisarza. Prawa autorskie do adaptacji jego książek miał od zawsze Paramount, a produkcję wszystkich części (łącznie z Sumą wszystkich strachów i kręconym właśnie rebootem – Jackiem Ryanem Kennetha Brannagha) zlecono Mace’owi Neufeldowi. Początkowo rozważano, by sequelem Czasu patriotów był Kardynał z Kremla, trzecia powieść serii, zdecydowano się jednak na Clear and Present Danger, które bardzo chciał reżyserować John McTiernan, twórca Polowania na Czerwony Październik. Dwugodzinny film, nawet thriller polityczny, oczywiście nie mógł wykorzystać wszystkich wątków epickiej pod względem konstrukcyjnym powieści Clancy’ego, choć, trzeba niestety powiedziec, wyszło to na niekorzyść bardzo precyzyjnie zarysowanej intrydze, a w niektórych wypadkach wręcz doprowadziło do przekłamań stworzonego przez pisarza świata. W ponownie reżyserowanej przez Phillipa Noyce’a adaptacji swoje role powtórzyli Harrison Ford jako Jack Ryan, w mocno skróconych rolach Anne Archer i Thora Birch jako jego rodzina, oraz James Earl Jones jako umierający na raka admirał James Greer. Nową postacią i także należącą do najważniejszych w świecie Jacka Ryana jest grany przez Willema Dafoe John Clark.

Do sequela wróciła praktycznie cała ekipa techniczna poprzedniego filmu, w tym kompozytor James Horner. Przypomnijmy, Noyce uznał celtycki element ścieżki do Czasu patriotów za zbyt oczywisty, nie przeszkodziło mu to jednak poprosić twórcy także o zilustrowanie sequela. Oczywiście, nie mógł ot tak powtórzyć tamtego świata muzycznego. Wrogiem bowiem nie są Irlandczycy, jednak własny rząd, a duża część akcji dzieje się na terenie Kolumbii, do czego oczywiście musiała się odnieść także muzyka. Nie mogło się jednak odbyć bez pewnych podobieństw. Podobnie, jak w przypadku Czasu patriotów, Stan zagrożenia doczekał się dwóch wydań – w okresie premiery filmu ponad 50-minutowy album wypuściło Milan Entertainment (edycję tę powtórzono 7 lat później). Fani gatunku i Hornera skarżyli się na brak muzyki z finału filmu, okazało się jednak, że playlista płyty została ustalona w trakcie sesji nagraniowych i niecały materiał był dostępny. W 2013 roku nową, dwupłytową edycję, ogłosiła wytwórnia Intrada. To wydanie będzie przedmiotem niniejszej recenzji.

Każda z dotychczasowych partytur do filmów o Jacku Ryanie rozpoczynała się od bezpośredniego nawiązania do etnicznych, czy narodowych, elementów fabuły – Polowanie na Czerwony Październik miało legendarny już hymn, a Czas patriotów irlandzką pieśń i, potem, piękną melodię na flażolety. W Stanie zagrożenia Horner zaczyna od Coplandowskiej Americany, która, z jednej strony może wskazywać na „moralną czystość” Jacka Ryana, która stoi w kontraście do całej politycznej intrygi, którą relacjonuje film Noyce’a. Oprócz muzyki informuje nas także pierwsze ujęcie filmu – zbliżenie na flagę znajdującą się na łodzi Straży Przybrzeżnej. Amerykański temat, który rozpoczyna (i kończy) film ma jednak dwa różne początki. Wersja albumowa rozpoczyna się od eksplozji, będącej w prostej linii kopią Fanfare for the Common Man Aarona Coplanda (znajduje się także na płycie Intrady, w bonusowych utworach kończących album), filmowa zaś dużo bardziej atmosferycznie. John Takis, autor książeczki, zwraca uwagę, że w ten sposób kompozytor wskazuje na patriotyzm samego Jacka Ryana, a, co warto zauważyć, w filmowej wersji wstępu zapowiada rok późniejsze Apollo 13. Oprócz potencjalnej zapowiedzi zakończenia filmu i jego tematyki (uczciwość państwa i jego władz) wybór takiej ilustracji mógł zostać także podyktowany przez obecną na ekranie łódź i jej załogę. Jeden z głównych tematów to prosta, acz bardzo efektowna, progresja trzech akordów. Jest ona wykorzystywana w ścieżce kilka razy, zawsze jednak w sposób heroiczny.

Już od pierwszego utworu słychać, że orkiestra w tej ścieżce większą rolę, choć i elektronika jest bardzo ważna. Takis słusznie zwrócił uwagę, że elektronika powiązana jest wyraźnie z całym technologicznym zapleczem opowieści, bardzo ważnym dla samego Toma Clancy’ego, uważanego za mistrza i współtwórcę technothrillera. Włamywanie się do komputerów, w powieści obecne tylko szczątkowo, nasłuch Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), szeroko zakrojona akcja paramilitarna, czy kierowane laserowo rakiety oparte na celulozie, to są typowe zabiegi autora Stanu zagrożenia, któe są faktycznie ilustrowane przy większym wykorzystaniu syntezatorów, ale nie tylko. Jednym z kilku elementów, które przeszły do tej partytury ze swej poprzedniczki, jest połączenie elektronicznego podkładu z rytmem wygrywanym przez fletnie Pana i, w tej ścieżce, shakuhachi, jak zwykle wykonywanego przez Kazu Matsui. Pierwszy raz ten rytm słychać w Cortez Arrives in U.S., co wyraźnie wiąże to brzmienie z kolumbijskimi kartelami, stanowiącymi tytułowe „oczywiste i bieżące zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych” (słowa clear and present danger, zaczerpnięte z wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego nakładającego ograniczenia na Pierwszą Poprawkę, czyli wolność słowa). Do tego często jeszcze dołącza nieco minimalistyczny fortepian, przypominający pod tym względem takie ścieżki jak Sneakers czy Raport Pelikana. Jeden z recenzentów wyraźnie nie zrozumiał, do czego te rytmy się odnoszą, twierdząc, że Horner w żaden sposób nie nawiązał do muzyki południowoamerykańskiej. Biorąc pod uwagę popularność fletni Pana w tym regionie i fakt, iż instrument ten znakomicie oddaje klimat dżungli, z tą tezą się zgodzić nie można. Elektroniczny podkład, a nawet same fletnie Pana, ilustrują wszystkie sceny poświęcone samym kartelom. Znakomite jest, wręcz entuzjastycznie brzmiące Operation Reciprocity, ilustrujące lądowanie amerykańskich żołnierzy na terenie Kolumbii. Ten entuzjazm można interpretować na dwa sposoby i, moim zdaniem, obie te interpretacje się na siebie nakładają. Po pierwsze, mamy do czynienia z ironią – ilustrowana patriotycznie paramilitarna operacja jest bowiem nie do końca legalna z prawnego punktu widzenia. Po drugie zaś oddaje entuzjazm samych żołnierzy, którzy w powieści są dobrani tak, by dla każdego z nich walka z narkobiznesem miała charakter osobisty. Późniejsze utwory związane z tą operacją (Blow Up Narcotics Plane i Fire in the Hole) są już w pełni elektroniczne, czasem bardzo mocno przypominając muzykę akcji, którą James Horner komponował w latach osiemdziesiątych. Jest to, jak na razie, ostatnie tak oczywiste nawiązanie do tamtego okresu twórczości.

Jedynym tematem z Czasu patriotów, który wraca do Stanu zagrożenia jest oparty na Chaczaturianie i Szostakowiczu temat CIA, który wielu recenzentów filmu i John Takis wiążą z Jackiem Ryanem. Faktem jest, że temat ten pojawia się głównie w scenach analitycznych i kiedy bohater uzyskuje nowe stanowisko. Tym razem motyw ten nie dotyczy tylko Centralnej Agencji Wywiadowczej, stając się niejako tematem korupcji. Lekko zapowiedziany w Jack’s New Office stanowi podstawę Looking for Clues (wersja filmowa i z albumu Milanu lekko się różnią, co można usłyszeć na najnowszym wydaniu). Ostatni raz pojawia się w Greer’s Funeral/Betrayal, kiedy zyskuje przejmująco tragiczną i desperacką formę, ilustrując piękny montaż zdrady żołnierzy w Kolumbii na przemian z pogrzebem admirała Greera, przyjaciela Ryana. Sekwencja ta ma charakter tragicznie ironiczny – z jednej tradycyjny patriotyczny obraz wojskowego pogrzebu z honorami i przemawiającego prezydenta, który odpowiada za całą operacje, z drugiej ginący, zostawieni na pastwę losu żołnierze i próbujący się z nimi skontaktować Clark, który nie wie, że odcięto im komunikację. Drugi temat korupcji pojawia się w Cortez Is Watched, które ilustruje rozmowę między admirałem Cutterem a Cortezem oraz Greer’s Last Hospital, pojawiającym się w scenie gdy umierający admirał przypomina Ryanowi o złożonej przysiędze.

Stan zagrożenia może się pochwalić wprost znakomitą muzyką akcji. Świetnie rozpisane na orkiestrę utwory nie są oryginalne, ale naprawdę ekscytujące i doskonale skonstruowane. Najlepszym przykładem jest Ambush, prawie dziesięciominutowe mistrzostwo świata. Horner powoli buduje napięcie, opierając się przy tym na stylistyce Sneakers i późniejszego Raportu pelikana, na co wskazuje przede wszystkim specyficzne wykorzystanie drewnianych bloczków (wood blocks) i melodyka. Napięcie powoli narasta, czasem z pomocą prostego rockowego rytmu, czasem poprzez włączanie nowych instrumentów. Całe preludium do akcji – muzyka pierwszy raz wchodzi, kiedy zasadzka jest planowana – oparte jest na znanym już z Cortez Arrives in U.S. prostym motywie pułkownika Corteza, nie tylko sprawnie rytmizując sekwencję, ale także wskazując na autora całego planu. Kiedy rozpoczyna się właściwa akcja, Horner, w formie kanonu, przypomina nam swój słynny temat akcji z lat osiemdziesiątych, zwykle wykonywany na jamajskich bębenkach. Tym razem intonowany jest przez trąbki dublowane przez waltornie. Prawdziwy chaos powiązany jest z desperacką wręcz próbą przeżycia bohaterów – atonalna muzyka, początkowo kopiująca Bishop’s Countdown z Obcych, słynne szybko następujące uderzenia w fortepian… Wszystko to oddaje desperację i chaos ekranowych wydarzeń. Melodia dopiero wraca, kiedy przytoczony zostaje heroiczny temat z Main Title i Operation Reciprocity. Wszystko to dzieje się, jak już wspomniałem, przez dziesięć minut, początkowo ekscytujących, potem wprost przerażających. Podobnie jak w przypadku The Hit z Czasu patriotów wszystko oparte jest na umiejętności budowania sekwencji, choć tym razem oczywiście, kompozytor odnosi się do montażu i nie przeciwstawia się mu. Podobnie złożona jest sekwencja Deleting the Evidence – mistrzostwo precyzyjnie budowanego napięcia, tym razem z pomocą pomysłów rodem z Gniewu Khana.

Najważniejszym brakiem oryginalnego wydania Stanu zagrożenia było niezrozumiałe zupełnie pominięcie muzyki z kończącej film sekwencji akcji. Przerwa nastąpiła bowiem po Second-Hand Copter, choć spotkanie Ryana z Escobedo (Escobedo’s New Friend Part 1) się znalazło w formie suitowej. Ten błąd naprawiła Intrada i właśnie odrobieniem tej zaległości promowała nowy album. Jest to naprawdę ekscytująca, trzymająca w napięciu i bardzo dobrze rozpisana, nawet jeśli nieoryginalna muzyka. Szczególnym highlightem jest tutaj Woodroom – Finale – świetne, choć nieco zmienione pod względem rytmicznym, zastosowanie formuły znanej już z Playtronics Break-In ze Sneakersów czy Garage Chase z Raportu Pelikana. Cytujące heroiczny temat Finding New Prisoners ma na albumie dwie wersje – filmową i wcześniejszą.

Partyturę Hornera kończy Truth Needs a Soldier – End Credits, opartą na temacie z napisów początkowych suita. Pomimo wielu ciekawych momentów, rozszerzenie Stanu zagrożenia trochę ścieżce zaszkodziło. Po pierwsze nadmiar materiału, który poza filmem nie zawsze się sprawdza, jak Blow Up Narcotics Plane, Casket Arrival, ujawnił słabości ścieżki, zwłaszcza, że nie był to okres, w którym James Horner był mistrzem elektroniki. Temat główny, dozowany co prawda rzadko, jest bardzo typowy i ta typowość niestety mu szkodzi, dużo lepiej podobne brzmienie wypadnie w jednej z najlepszych ścieżek twórcy – Apollo 13. Nie znaczy jednak – i nigdy nikt tego nie mówił – że jest to muzyka słaba. Z Hornerowskiej Americany próbował żartować jeden z recenzentów, kiedy przytoczył jego podobieństwa do późniejszego tematu z „filmu z biegnącym przerażonym Harrisonem Fordem” (czyli Air Force One), pomijając przy tym oczywisty fakt, że Jerry Goldsmith odwołał się do tego samego klasycznego źródła. Można by także przytoczyć Liberatora 2 Basila Poledourisa, ale tam niestety nie biega przerażony Harrison Ford. Ambush i Deleting the Evidence to mistrzowskie przykłady budowania napięcia i to one najlepiej, obok Operation Reciprocity, oddziałują w filmie. Kompozytor spróbował także subtelniejszych metod ilustracyjnych, takich jak podkreślenie tragizmu i ironii w sekwencji pogrzebu Greera. Nie zawsze jednak jest doskonale i można było z filmu wycisnąć więcej, chociaż nie można powiedzieć, żeby ścieżka ilustracyjnie kiksowała. Po prostu bywało lepiej. W ostatecznym rozrachunku Phillip Noyce stwierdził, że lepszą muzykę James Horner skomponował do Czasu patriotów. Porównawszy obie partytury w kompletnej wersji, niestety muszę się z nim zgodzić.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.