James Horner, jeden z najbardziej znanych i lubionych przez fanów muzyki filmowej kompozytorów, urodził się tak blisko Hollywood, że nikogo nie powinno dziwić, iż praca w amerykańskim przemyśle filmowym okazała się być tym, co czekało go w przyszłości, zwłaszcza iż był synem uznanego tam dekoratora wnętrz – Harry’ego Hornera (drogą ojca podążył jego drugi syn – Christopher). Jednak droga Jamesa do hollwyoodzkiej machiny filmowej nie była tak prosta i oczywista. Tym bardziej, iż jako mały szkrab, w połowie lat 50-tych przeprowadził się wraz z rodzicami do Londynu. Tam też dorastał i rozpoczął studia w klasie Györgi Ligetiego na Royal College of Music. Jednak po roku wrócił do rodzimej Kalifornii i tam też dokończył muzyczną edukację, uzyskując tytuły doktorskie z teorii muzyki i kompozycji i planując swoją przyszłość na muzycznej akademii w roli nauczyciela i kompozytora. Jednak niepowodzenie jego awangardowego koncertu Spectral Shimmers, napisanego w roku 1977, zirytowało go strasznie i zmieniło jego zamiary. James Horner doszedł do wniosku, że najlepszym sposobem na realizację swoich muzycznych ambicji będzie komponowanie ścieżek dźwiękowych.
Jak wielu, a właściwie jak zdecydowana większość, filmowych kompozytorów Horner zaczął od filmów studenckich, a nastepnie od niskobudżetowych horrorów i obrazów fantastycznych klasy B, nawiązując pod koniec lat 70-tych współpracę ze znanych z tego typu „ambitnych inaczej” dzieł, studiem Rogera Cormana. Tak powstały m.in. partytury do Humanoids from the Deep czy Battle Beyond the Stars, które zwróciły na młodego muzyka twórców bardziej znaczących filmów. Pojawiła się prawdziwa szansa zabłyśnięcia, gdyż Horner dostał propozycję napisania ścieżki najpierw do filmu Olivera Stone’a The Hand a potem do drugiej kinowej odsłony kultowego Star Treka pt. Gniew Khana. Z propozycji skorzystał, a dane szanse wykorzystał w pełni. Star Trek II: The Wrath of Khan stał się początkiem marszu na szczyty pierwszej ligi hollywoodzkich twórców muzyki filmowej dla zaledwie 29-letniego wówczas twórcy. Kolejnymi stopniami były główne filmy sci-fi i fantasy: Krull, Burza mózgów, Kokon, Obcy: Decydujące Starcie, Willow, oraz filmy animowane jak Amerykańska opowieść, Pradawny ląd, Dawno temu w lesie czy Balto. Wielkie uznanie przyniosły później Hornerowi także epickie dramaty jak Chwała, Wichry namiętności i przede wszystkim Braveheart: Waleczne serce. Jednak jedyną w karierzę statuetkę Oscara (a tak po prawdzie to dwie, bo także za najlepszą piosenkę) przyniósł mu powrót do współpracy z Jamesem Cameronem w Titanicu, w 1997 roku. Po raz pierwszy (i wydawało się wtedy, że ostatni) jeden Jim udźwiękowił film drugiemu w roku 1986. Aliens, o którym to obrazie mowa, dał Hornerowi pierwszą nominację do Oscara. Jednak kompozytor nie był wdzięczny reżyserowi, a wprost przeciwnie. Był niezwykle zdenerwowany tym, iż Cameron pociął jego partyturę według swego uznania, wiele rzeczy popodmieniał, z wielu fragmentów zrezygnował. Wydawało się, że obrażony Horner z tym reżyserem współpracować już nie będzie. A jednak, kiedy jakąś dekadę później Cameronowi nie udało się przekonać do stworzenia muzyki do swego projektu, słynnej piosenkarki Enyi, zwrócił się do Jamesa Hornera. I ten propozycję przyjął. Titanic okazał się wielkim kasowym sukcesem, a jeden i drugi James dostąpili zaszczytu odebrania statuetki na gali w Kodak Theatre.
Niestety Titanic i Oscar nie były natchnieniem dla Hornera, czy mobilizacją do kolejnych znakomitych prac na polu muzyki filmowej. Nie oznacza to bynajmniej, że po 1997 r. twórca ten nie napisał już ciekawej partytury, jednak nie da się ukryć, że średnia ich jakość mocno spadła, a Horner co raz mocniej zaczął się powtarzać, zwłaszcza jeśli chodzi o tematy. Słuchacze soundtracków zamiast radować uszy muzyką Hornera, co raz częściej przy jego pracach mogli bawić się w zgadywanki pt. „gdzie już słyszałeś tę melodię?”. Mimo to, Horner wciąż odnosił kasowe sukcesy, dwukrotnie nawet nominowano go do Oscara (za Piękny umysł oraz Dom z piasku i mgły), a takie soundtracki jak Maska Zorro czy Podróż do Nowej Ziemi, mimo zapożyczeń z wcześniejszych prac, wciąż znajdowały fanów. Jednak większość zgodnie przyznawała, że nie są to tak dobre ścieżki, jak największe dokonania Jamesa. A już wręcz fatalne opinie zbierały takie prace jak Plan lotu czy muzyka z kontrowersyjnego Apocalypto Mela Gibsona. Selfplagiatyzm to nie jedyny zarzut w stosunku do Hornera. Amerykaninowi wytyka się także kopiowanie w swych dziełach fragmentów muzyki klasycznej. Najgłośniejszym takim przypadkiem jest bez wątpienia główny temat jednej z najlepszych prac Hornera – Willow – zapewne nieprzypadkowo mocno podobny do motywu z III Symfonii Roberta Schumanna. Co by nie mówić, muzyka Jamesa Hornera, zwłaszcza w jego najlepszym okresie, z reguły cechowała się wysoką klasą, głębią i solidnymi orkiestracjami, często zresztą z bardzo ciekawymi pomysłami aranżacyjnymi. W swoich partyturach, zwłaszcza do filmow fantastycznych kompozytor często sięgał po żeński chórek, czy żeńskie wokalizy w ogóle, oraz po japoński flet shakuhachi.
James Horner wywołuje kontrowersje nie tylko swoją muzyką, a zdania o nim, jako o osobie, są dość podzielone. Jedni twierdzą, że to „nie jest gość, z którym chciałoby się iść na piwo” (Lukas Kendall), krążą nawet plotki o Hornerze wydzierającym się podczas nagrań na muzyków, są jednak także opinie, że James to mily i sympatyczny facet. Legendą obrosła już wypowiedź kompozytora na temat swoich kolegów po fachu: Williamsa i Goldsmitha. Horner miał powiedzieć, iż nie miał pojęcia kim są i czym się zajmują ci dwaj panowie dopóki podczas tworzenia muzyki do obrazu The Hand z 1981 r., producenci nie zażądali od niego, by napisał coś w stylu orkiestralnych score’ów tych dwóch panów. James chcąc nie chcąc musiał choć pobieżnie zapoznać się z ich twórczością, żeby zrozumieć o co chodzi jego pracodawcom, gdyż, jak mówi, nie był w sytuacji, w której mógł odpowiedzieć „Idźcie do diabła!”. James Horner mieszka obecnie gdzieś w okolicach Malibu (w Kalifornii), wraz z żoną Sarah oraz dwiema córkami. Wciąż jest stosunkowo młody na kompozytora, choć jego bogata filmografia wskazywałaby na wiekowe zaawansowanie. Horner jednak swe pierwsze sukcesy święcił jako bardzo młody artysta. Wydaje się, że wciąż jeszcze wiele projektów przed nim i nawet jeśli w ostatnich latach, pisze mało i na niezadowalającym większości fanów poziomie, to jednak jest szansa, że to się odmieni. Przez 18 miesięcy Horner pracował nad score do wielkiego epickiego sci-fi Jamesa Camerona pt. Avatar i choć ponownie kompozytorowi nie udało się uniknąć powielania swoich starszych prac, to potrafił dorzucić także kilka nowych pomysłów i przede wszystkim świetnie odnaleźć się w filmie. Niejako idąc za ciosem rok później zaskoczył wszystkich udanym symfonicznym scorem do remaku Karate Kida.
Gdy w 2015r. po 3 latach bez żadnej pracy na koncie, Horner najpierw powrócił do współpracy z J.J. Annaudem przy Wolf Totem, wydał koncertowe dzieło Pas de Deux i gdy wszyscy czekali na jego kolejne ścieżki, świat obiegła tragiczna wiadomość o śmierci kompozytora w wypadku pilotowanej przez niego samego awionetki.
James Horner odszedł mając niespełna 62 lata, mając prawdopodobnie przed sobą jeszcze wiele potencjalnie ciekawych projektów, pozostawiając po sobie jednak wiele fantastycznej, niezapomnianej muzyki.
30 najlepszych utworów Hornera zdaniem naszej redakcji – TOP30 James Horner
NAGRODY:
- Oscar:
- 1998 – Titanic
- 1998 – „My Heart Will Go On” (Titanic) – piosenka
- Złoty Glob:
- 1998 – Titanic
- 1998 – „My Heart Will Go On” (Titanic) – piosenka
- Saturn:
- 2010 – Avatar
- 2001 – How the Grinch Stole Christmas
- 1984 – Brainstorm
- Grammy:
- 1998 – „My Heart Will Go On” (Titanic) – piosenka
- 1990 – Glory
- 1987 – “Somewhere Out There” (An American Tail) – piosenka
- Filmmuza – nagroda portalu Filmmusic.pl:
- 2015 – Wolf Totem (ex-aequo z „Steve Jobs” D. Pembertona); kompozytor roku
NOMINACJE:
- Oscar:
- 2010 – Avatar
- 2004 – House of Sand and Fog
- 2002 – A Beautiful Mind
- 1996 – Apollo 13
- 1996 – Braveheart
- 1987 – Aliens
- 1987 – “Somewhere Out There” (An American Tail) – piosenka
- Złoty Glob:
- 2010 – Avatar
- 2002 – A Beautiful Mind
- 1996 – Braveheart
- 1995 – Legends of the Fall
- 1990 – Glory
- BAFTA:
- 2010 – Avatar
- 1998 – Titanic
- 1996 – Braveheart
- Saturn:
- 1996 – Braveheart
- 1991 – Honey, I Shrunk the Kids
- 1987 – An American Tail
- 1986 – Cocoon
- 1984 – Krull
- 1984 – Something Wicked This Way Comes
- Grammy:
- 2002 – A Beautiful Mind
- 1995 – “Whatever You Imagine” (The Pagemaster) – piosenka
- 1989 – Field of Dreams
- 1987 – An American Tail
- Filmmuza – nagroda portalu Filmmusic.pl:
- 2010 – The Karate Kid (utwór roku: „From Master to Student to Master”)
- 2009 – Avatar
30 najlepszych utworów Jamesa Hornera wg redakcji Filmmusic.pl – HORNER TOP30.