Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Wojciech Kilar

Cała naprzód/Giuseppe w Warszawie

(2021)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 11-04-2021 r.

Co u mnie? Ostatnio było dużo pracy, zmonopolizowałem Film Polski (ok. 1/3 produkcji)* – tak pisał w połowie lat 60. Wojciech Kilar do swojego przyjaciela Adama Harasiewicza. Istotnie, jeśli mówimy o kompozytorach muzyki filmowej, tamta dekada polskiego kina bez wątpienia należała do Kilara. Nie rezygnując z pracy nad utworami koncertowymi, które podbijały kolejne edycje Warszawskiej Jesieni, chętnie przyjmował kinowe zamówienia. Nawiązał współpracę z licznymi przedstawicielami tak zwanej Polskiej Szkoły Filmowej, wśród których należy wymienić nieco zapomnianego już dzisiaj Stanisława Lenartowicza. Muzyka z ich dwóch wspólnych filmów, Giuseppe w Warszawie i Cała naprzód (w obydwu wystąpił Zbigniew Cybulski), została opublikowana na wspólnym wydawnictwie wytwórni GAD Records w 2021 roku.

Soundtrack otwiera chronologicznie młodsza ścieżka dźwiękowa z Całej naprzód. Jest to opowieść o Janku, marynarzu, który poznawszy swojego kompana z dawnych lat, zaczyna wspominać, i nieco ubarwiać przy tym, swoje morskie opowieści. Poszczególne nowele przenoszą widza w różne zakątki świata. Zaczynamy w Polsce, a później akcja toczy się m.in. w Maroko i Hiszpanii. Zróżnicowanie tych lokacji wymusiło rzecz jasna na Kilarze sięgnięcie po rozmaite środki muzycznego wyrazu.

Film i soundtrack rozpoczyna się dość tradycyjnie. Sekwencję napisów początkowych, której towarzyszy widok sunącego po morzu jachtu, Kilar ilustruje poprzez liryczną i nieco marzycielską melodię sekcji smyczkowej. W akompaniamencie zwracają uwagę glissanda harfy, które zdają się falować, niczym oglądany na ekranie statek. Chwilę później następuje jednak zwrot o 180 stopni, a temat zostaje zaaranżowany na energiczne oraz taneczne dęciaki i perkusjonalia. Ten żywiołowy fragment szybko ustępuje rzewnemu i nieco pesymistycznemu walczykowi na tę samą melodię. Ta krótka introdukcja z trzema zupełnie odmiennymi od siebie wariantami jednego tematu może się co prawda wydać cokolwiek chaotyczna, niemniej mając na uwadze komediową formułę obrazu, można przymknąć na to oko lub po prostu potraktować za pewnego rodzaju żart.

Więcej muzycznych atrakcji przynoszą nam wspominkowe wojaże Janka. Na potrzeby jednej z nich Kilar napisał latynoski temat na trąbkę, którego wydźwięk potęgowany jest przez obiegniki i rytm habanery. Perypetie głównego bohatera w tym iberyjskim segmencie ubarwia również cha-cha – prawdopodobnie jedyna w dorobku kompozytora. Z kolei część filmu, w której przenosimy się do marokańskiej Casablanci, otrzymał motyw oparty na skali arabskiej. Również ta sama część obrazu została zilustrowana poprzez baśniowy i oniryczny chórek kobiecy, który wpisuje się w fantazyjną i podkoloryzowaną opowiastkę Janka osadzoną w egzotycznym Maroku. Jest to bez wątpienia jeden z najbardziej charakterystycznych elementów tej pracy. Resztę albumowej przestrzeni zajmuje już trochę mniej interesująca muzyka. Przewinie się relaksujące solo saksofonu, a odrobinę gęsiej skórki zapewni muzyka akcji w postaci kolaży chrobotliwych smyczków i fortepianu, często przerywanych uderzeniami w kotły i urozmaicanych partiami ksylofonu lub wejściami sekcji dętej.

Drugą część albumu zajmuje muzyka z wcześniejszego i dużo popularniejszego Giuseppe w Warszawie. Tytułowy bohater jest włoskim żołnierzem, który wraca z frontu wschodniego do domu. Na jego pociąg napadają partyzanci, co zmusza go do postoju w okupowanej przez Niemców Warszawie.

Fabuła skupiona na Giuseppe, błąkającym się po ogarniętej wojną stolicy, znalazła swoje przełożenie w malowniczej bazie tematycznej przygotowanej przez Kilara. Temat pierwszy jest stricte skorelowany z komediową formułą oraz wojennym tłem filmu. To żwawy i energiczny marsz o komicznej i lekko infantylnej melodii wiodącej, z charakterystycznymi dla Kilara zawołaniami fletów. O czasach, w których toczy się akcja obrazu, przypomina również cytat z popularnej w okupowanej Warszawie piosenki Siekiera, motyka, który stanowi temat drugi. Aranżacja jest typowo humorystyczna i często zdobi seans.

W dwóch kolejnych tematach Kilar sięga po mandolinę, instrument o śródziemnomorskim rodowodzie, a zatem przypominający o pochodzeniu tytułowego bohatera. Trzeci w kolejności temat jest, podobnie jak przywołane wcześniej, raczej komediowy, a przy tym dość skoczny, niemal biesiadny, z wyraźnie zaznaczoną chromatyką w linii melodycznej. W odróżnieniu od pozostałych motywów, które prezentowane są najczęściej w niewiele różniących się od siebie wersjach, Kilar przygotował dodatkową aranżację. Usłyszymy ją w 24. i 26. utworze na płycie. Jest ona w pewien sposób cyrkowa, co zdradza potencjalne źródło inspiracji – dzieła uwielbianego przez Kilara Nina Roty. Czwarty i ostatni temat jest odmienny od pozostałych. To mandolinowy walc, gorzki i posmutniały, przypominający o tęsknocie Giuseppe za domem, a przy tym ukazujący go jako bohatera, który przez wzgląd na niefortunne zbiegi okoliczności znalazł się w niewłaściwym czasie i miejscu.

Giuseppe w Warszawie, w porównaniu z Całą naprzód, jest z pewnością bardziej repetycyjny. Tematy powracają często, niekiedy w niezmienionych aranżacjach. Jednak przyprawienie historii, której akcja toczy się w okupowanej Warszawie, komponentą włoskiego folkloru, czyli mandoliną, dało naprawdę ciekawy i trudny do zapomnienia efekt. Ponadto starsza z partytur nie jest pozbawiona emocjonalnego pierwiastka, a przy tym wciąż pozostaje sympatyczna i barwna. Mając również na uwadze, jak bardzo wpadają w ucho tematy, dla statystycznego miłośnika muzyki filmowej wyda się na pewno bardziej interesująca i komunikatywna. Muzyka z Całej naprzód jest bez wątpienia intrygująca, pokazuje Kilara jako twórcę oryginalnego i poszukującego, niemniej sama w sobie jest raczej mniej atrakcyjna, a jej zrozumienie wymaga seansu, a przynajmniej zagłębienia się w filmową historię.

Pomijając omawiane wyżej walory czysto muzyczne i ilustracyjne, recenzowane tutaj wydawnictwo ma ważny aspekt kronikarski. Nie ma co ukrywać – Wojciecha Kilara znamy i kochamy głównie za jego kompozycje pisane w kolejnych dekadach, ale to właśnie lata 60. były dla niego najbardziej pracowite jeśli chodzi o kino. Zatem Giuseppe w Warszawie i Cała naprzód rzucają sporo światła na początki Kilara w branży i jego drogę do większych oraz słynniejszych partytur filmowych.

  • * – M. Wilczek-Krupa, Kilar – Geniusz o dwóch twarzach, Wydawnictwo Znak, 2015, s. 135
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze