Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Mark Bradshaw

Bright Star (Jaśniejsza od gwiazd)

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 17-03-2010 r.

Ścieżka dźwiękowa z nowego filmu nowozelandzkiej reżyserki Jane Campion pt. Jaśniejsza od gwiazd jest jedną z najkrótszych pozycji płytowych, jakie chyba pojawiły się w ostatnim czasie. Jak wiadomo jednak, ilość nie zawsze musi oznaczać jakość. A ta druga rzecz jest tym, co najbardziej przykuwa uwagę tak w samym filmie Campion jak i w oderwaniu od niego. Za muzykę do tego kostiumowego, nieszablonowego melodramatu odpowiada młody, australijski kompozytor Mark Bradshaw. Angaż do nowej produkcji fabularnej twórczyni Fortepianu stał się naturalną koleją rzeczy, jako że twórca skomponował wcześniej oprawę muzyczną do jej krótkometrażowych produkcji The Lady Bug i The Water Diary. Podobnie jak w przypadku swojej oryginalnej twórczości solowej, filmowej i teatralnej, przy Brigth Star wykorzystał doświadczenia z zakresu muzyki klasycznej i pisanej na zespoły wokalne.

Zapewne założeniem Bradshawa i Campion było stworzenie ilustracji, która dobrze odnajdywałaby się w duchu poetyckiej twórczości Johna Keatsa, epoki w której pokazywana na ekranie historia się odbywa (wczesny wiek XIX), jak i pięknej historii niespełnionej miłości dwojga głównych bohaterów. Dominującym elementem ścieżki dźwiękowej tak na ekranie jak i na płycie są przejmujące smyczkowe pasaże, nie atakujące melodramatyzmem a skrywaną, subtelną emocjonalnością, świetnie wpisując się w klimat emocji, które targają dwójką bohaterów. Praca ta przypomina w tym aspekcie takie pozycje jak Zabójstwo Jesse Jamesa Nicka Cave’a i Warrena Ellisa czy też słynną Osadę Howarda. Dodatkowym smaczkiem jest brzmienie samych smyczek, które wydają się przeniesione w czasie z innej epoki. Inny element instrumentalny, który przypomina o epoce to klawisze, które zdają się imitować klawesyn. Ich nagranie zostało wzmocnione przez 'echo’, nadając ścieżce elementu przestrzeni. Muzyka sama w sobie prowadzona jest melodyjnie, a w tle zawsze pobrzmiewa jakiś motyw. Jednak przedstawione rozwinięcia tematyczne (np. w Negative Capability) dalekie są od lirycznej słodkości typowej dla muzyki melodramatycznej. Tli się w nich napięcie, odosobnienie a nawet pierwiastek tragizmu (np. króciutki Return). Idealnym tego przykładem jest intonacja głównego tematu partytury, granego przez przeszywające smyczki do recytacji tytułowego wiersza przez płaczącą Abbie Cornish. Fragment ten został specjalnie zaaranżowany pod płytę (w filmie jest sam monolog) i myślę, że jego wzruszający charakter nie pozwoli nikomu wrażliwemu pozostać przy tym biernym…

Wspomnieć należy, biorąc pod uwagę poetycki charakter przedsięwzięcia, iż część utworów wypełniają recytacje tekstów Keatsa przez dwójkę głównych aktorów (świetni Cornish i Ben Whishaw). Z początku taki pomysł może kogoś zrazić, ale jeżeli jest to zrobione (tak jak tutaj czy np. w Hannibalu Zimmera) z wyczuciem, można temu tylko przyklasnąć – np. Letters, w którym do ilustracji Bradshawa Cornish i Wishaw czytają wysyłane do siebie listy miłosne. Zresztą – po zobaczeniu filmu Campion, taki rodzaj prezentacji muzyki jawi się całkowicie naturalnie. Ciekawostką są śliczne chórki a capella w utworze Human Orchestra (sprytna nazwa!), które odnoszą się do sceny w filmie, gdzie mężczyźni w formie rozrywki na jednym ze spotkań artystycznej bohemy, tworzą sobie takie o to muzyczne abstrakcje. Bradshaw zaaranżował tutaj jedną z serenad Mozarta.

Muzyka z Bright Star została wydana jedynie w formie cyfrowej. Zważywszy jej długość (24 min.) oraz zupełnie znikomą ‘wartość’ marketingową do tej pory nieznanego kompozytora z Antypodów, wybór taki nie powinien dziwić. Najważniejszą sprawą wydaje się być tu przecież możliwość poznania nazwiska Bradshawa i jego promocji. Możliwość, która dała mi sporo pozytywnych wrażeń i była wartościowym doświadczeniem słuchowym. Pozytywną zaletą przy tak krótkim czasie trwania jest również istnienie aż trzech głównych, wyrazistych tematów/zamysłów tematycznych (‘przejmujący’ i ‘skradający’ się na smyczki oraz ‘refleksyjny’ na klawisze), co już nam mówi trochę o stopniu przemyślenia partytury przez twórcę. Bezsprzecznie Australijczyk zasługuje na baczne śledzenie jego kariery i talentów, czego dowodzi materiał stworzony, zaaranżowany i wyprodukowany na potrzeby tego króciutkiego albumiku jak i filmu Campion, w którym muzyka mimo tego, że pojawia się raczej rzadziej, jest odpowiedzialna w sporym stopniu za jego dramatyczny ciężar. Pozycja to na pewno z ambicjami a jej subtelność i skryte piękno ‘zmusiły’ mnie do wielu przesłuchań. Według mnie jedno z najciekawszych objawień w muzyce filmowej ostatnich lat.

Najnowsze recenzje

Komentarze