Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Anne Dudley

Black Book (Czarna księga)

(2006/2007)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Niezadowolony z Człowieka widmo – swego ostatniego hollywoodzkiego filmu, reżyser Paul Verhoeven wrócił do rodzimej Holandii i dopiero po 6 latach kinomani mogli ujrzeć kolejną produkcję tego intrygującego twórcy. Czarna księga choć przedstawia losy młodej Żydówki próbując przetrwać w okupowanej przez faszystowskie Niemcy Holandii, nie jest kolejnym dramatem ukazującym martyrologię narodu żydowskiego podczas II Wojny Światowej. Owszem, Zwartboek (albo Black Book, gdyż pod takim, angielskim tytułem wydano soundtrack) ma w sobie pewne cechy wojennego dramatu a niektóre sceny przekonywująco ukazują okrucieństwo hitlerowców (jak również i Holendrów), jednak to raczej kino rozrywkowe. Zawierające w sobie elementy wojennej sensacji, kryminału a nawet melodramatu. Kino rozrywkowe wysokiej próby dodajmy i jakże odmienne od amerykańskich produkcji ociekających patosem i dokonujących prostego podziału na dobrych, skrzywdzonych Żydów i okrutnych hitlerowców.

Obok wciągającego scenariusza, niezłego aktorstwa i całej rzeszy innych elementów kinowego rzemiosła, składających się na ogólnie pozytywny jego odbiór, niebagatelną rolę w filmie odgrywa muzyka. Verhoeven, który w Hollywood współpracował głównie z dwoma wybitnymi, nieżyjącymi już kompozytorami, Poledourisem i Goldsmithem, tym razem powierzył stworzenie oprawy dźwiękowej, nagrodzonej Oscarem za The Full Monty Anne Dudley. Skomponowany przez Brytyjkę score świetnie buduje dominujący w obrazie, smutny, wręcz przygnębiający nastrój. Taką wymowę ma właśnie pierwszy w filmie muzyczny fragment – temat głównej bohaterki Rachel, w początkowych nutach przypominający mi motyw z Il Cuore Nel Pozzo Morricone. Ta smutna, ale bardzo ładna melodia otwiera także instrumentalną część albumu i jest jego największą atrakcją. Szkoda tylko, że trwa tak krótko.

Większa część pozostałej muzyki Dudley jest bardzo podobna. Mniej może urokliwa, za to jeszcze bardziej mroczna i tajemnicza, momentami przypominające chociażby Frailty Tylera, lub inne tego typu partytury. Do tego dochodzi jeszcze nieliczny, równie ponury, brutalny wręcz action-score, oparty o instrumenty dęte wspomagane smyczkowym tremolo (The Black Book), nieszczególnie jednak interesujący. Zresztą całość partytury na płycie nie prezentuje się zbyt okazale. Podobne do siebie, przygnębiające fragmenty szybko mogą znużyć słuchacza, tym bardziej, że nawet w filmie można było zwrócić uwagę na drobną monotonię i repetetywność motywów, zwłaszcza powtarzanie mroczniejszej wersji tematu Rachel. Tam jednak to nie przeszkadzało, a bez obrazu może, zwłaszcza gdy nie ma tu jakichś punktów kulminacyjnych przerywających nudniejsze fragmenty.

Oprócz score, na albumie znalazło się miejsce jeszcze dla czterech obecnych w filmie piosenek, rzecz jasna utrzymanych w odpowiedniej stylistyce dla czasu i miejsca akcji. Angielską balladę i trzy niemieckie songi, obecne na przyjęciach dla hitlerowskich oficerów, zaśpiewała sama Carice van Houten. Odtwarzająca rolę głównej bohaterki Holenderka pokazała tym samym, że obok wdzięków, które prezentowała na ekranie, ma także talent wokalny. Wszystkie utwory śpiewane umieszczono na początku albumu, co może i dobrze, gdyż ci, którym nie przypadną one do gustu, mogą je łatwo przeskoczyć i przejść do partytury Anne Dudley.

Soundtrack z Czarnej księgi może nie zachwyca, ale absolutnie nie jest to też zła muzyka. Z całą pewnością Anne Dudley spisała się bez zarzutu, tworząc kompozycję ze wszech miar poprawną i znakomicie wpasowującą się w film Paula Verhoevena. Jednakże, po części za sprawą charakteru filmu i partytury, nie ma ona dość atutów, które czyniły by ją równie wartościową jako dzieło odseparowane od obrazu. Nie jest to score tak atrakcyjny, jak chociażby American History X. Oceny nie podniosą raczej piosenki, bo i niewielu dziś zainteresuje muzyka, przy której bawiono się ponad pół wieku temu, na balach z okazji urodzin fuhrera. Toteż, choć wcale nie zniechęcam do sięgnięcia po tę partyturę, bo i ocena końcowa nie jest przecież niska, zdecydowanie bardziej polecam zapoznanie się z nią, ale w połączeniu z interesującym filmem holenderskiego reżysera.

Najnowsze recenzje

Komentarze