Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alan Menken

Beauty and the Beast (Piękna i Bestia)

(1991)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-03-2009 r.

Piękna i Bestia Walta Disney’a okazała się nie tylko kapitalną adaptacją francuskiej baśni ludowej, jednym z większych hitów 1991 roku, ale i w ogóle jednym z najlepszych animowanych musicali autorstwa tej wytwórni. Film zdobył uznanie widzów i krytyków, zasłużenie zgarniając pokaźną liczbę nagród i wyróżnień, zdobywając nawet jako jedyny animowany film w historii nominację do Oscara w kategorii „Najlepszy film” (w której ostatecznie tryumfowało wówczas jakże odmienne Milczenie owiec). Najwięcej laurów przyniosła filmowi jego strona muzyczna, za którą odpowiadał mający już na koncie dwa Oscary za poprzedni hit Disney’a Małą Syrenkę, Alan Menken. Podobnie jak przy tamtym obrazie pisanie tekstów do piosenek przypadło Howardowi Ashmanowi (powszechnie kojarzony z Disney’em Stephen Schwartz pojawił się dopiero 4 lata później, przy Pocahontas) a współpraca tej dwójki sprawiła, iż swój życiorys Menken mógł uzupełnić o kolejne dwa Oscary, dwa Złote Globy, dwie Grammy i po nominacji do Saturna i BAFTA. Niejeden wybitny kompozytor mógłby tylko pomarzyć o takiej kolekcji, którą Menken zgarnął za jeden przecież film.


Kompozytor na ten cały splendor, jaki nań spłynął, w moim odczuciu jak najbardziej zasłużył. Muzyka w filmie prezentuje się bowiem wybornie i to od samego prologu. W nim to Menken wprowadza jeden z głównych muzycznych tematów swojej kompozycji: piękną, odrobinę tajemniczą melodię (może nieco podejrzanie podobną do Aquarium Camille Saint-Saens’a), która po chwili stanie się tłem dla słów narratora. Niestety na żadnym z oficjalnych wydań kompozycji z Pięknej i Bestii nie istnieje wersja tego świetnego utworu pozbawiona głosu Davida Ogdena Stiersa, zatem największym fanom dzieła Menkena pozostaje rozglądanie się za jakimś bootlegiem, bądź też wyławianie znakomitej muzyki spod słów narratora.


Po wspomnianym prologu na albumie trafiamy na osiem filmowych piosenek. Ich odbiór w oderwaniu od filmu może być nieco utrudniony ze względu na mocne powiązanie z fabułą, specyficzną dla filmów Disney’a tamtego okresu musicalowo-komediową formę i miejscami poprzetykanie dialogami. Przyznam, że i mnie zwykle odrzucały tego typu utwory, ale w przypadku tego soundtracku ta stylistyka kompletnie mi nie przeszkadza. Być może wynika to trochę z faktu, że dobrze pamiętam film i ich działanie tam, ale przede wszystkim jednak z tego, że są one naprawdę udane. Bardzo ładne melodie, do tego znakomicie zorkiestrowane i dobrze zaśpiewane przez autorów podkładających głos w filmie. Mnie osobiście najbardziej podobają się Belle oraz Something There – oba z ciepłym, uroczym głosem Paige O’Hara’y. Z kolei inny znakomity track, wieńczący grupę piosenek tytułowy utwór Beauty and the Beast zostanie powtórzony na końcu albumu w pochodzącym z napisów końcowych wykonaniu Celine Dion i Peabo Brysona, które przyniosło twórcom Oscara i stało się światowym hitem.


Od utworu nr 10 możemy wreszcie nacieszyć się, także nagrodzoną Oscarem, ilustracyjną muzyką Alana Menkena. Podobnie jak w przypadku piosenek jej pozafilmowy odbiór u wielu słuchaczy może wywołać mieszane uczucia ze względu na pewną ilość typowo ilustracyjnych czy slapstickowo-komediowych fragmentów. Jednak przewijające się przez poszczególne ścieżki motywy i tematy, czy nawet action-score w West Wing, brzmią równie dobrze w obrazie, jak i na płycie i nie mogą pozostać niezauważone. Jeśli jednak kogoś nie przekonają takie fragmenty, jak piękny liryczny motyw z The Beast Lets Belle Go, to już absolutnie musi zostać usatysfakcjonowany słuchając Transformation. W tym utworze, pochodzącym z końcówki filmu, Menken zbiera i łączy najważniejsze tematy w fenomenalnej aranżacji, wśród której bryluje zwłaszcza narastający motyw ze sceny przemiany Bestii w księcia, oraz wzniosły finał z tematem z tytułowej piosenki podjętym przez chór. Jest to bez wątpienia jeden z najpiękniejszych utworów, jakie w przeciągu całej kariery stworzył kompozytor.

Opisywane tu wydanie, złożone z 15 utworów, było pierwszą edycją soundtracku z Pięknej i Bestii, jaka ujrzała światło dzienne. W roku 2002, wraz z ukazaniem się rozszerzonej wersji na DVD, na sklepowe półki z muzyką filmową trafiło poszerzone wydanie muzyki ze zmienioną okładką. Dorzucono tam jedną nową piosenkę (zatytułowaną Human Again, która pojawia się w rozszerzonej wersji filmu), kilka wersji demo oraz jeden 1,5-minutowy odrzucony fragment score, który jednak wiele nowego nie wnosi. Wydaje się więc, że prezentacja materiału dostępna na pierwotnym wydaniu powinna być wystarczająca dla większości słuchaczy, tym bardziej, że w nowszej edycji ciągle nie ma instrumentalnej wersji prologu. W każdym bądź razie na obu wydaniach muzyka brzmi nieco gorzej, niż w filmie, jednak klasa kompozycji i jej współdziałanie z obrazem w pełni pozwalają mi na wystawienie maksymalnej finalnej noty. Beauty and the Beast to bez wątpienia jedno z najlepszych dzieł Alana Menkena.

Najnowsze recenzje

Komentarze