Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

Argo (Operacja Argo)

(2012)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 26-02-2013 r.

Czwartego listopada 1979 roku irańscy studenci zajęli amerykańską ambasadę w Teheranie i przez następnych 444 dni pracownicy ambasady byli zakładnikami rządu Iranu. W trakcie zamieszania, spowodowanego wtargnięciem do budynku, udało się z niego uciec sześciu osobom, które dotarły do domu ambasadora Kanady, gdzie się ukrywały. Amerykański rząd postanowił, także pod wpływem zaczynających się niecierpliwić Kanadyjczyków, wyciągnąć pracowników z Iranu. Za tę operację odpowiadał bezpośrednio Departament Stanu. Na ryzykowny i nowatorski plan ewakuacji wpadł Antonio Mendez, pracownik CIA. Postanowił wykorzystać swoje kontakty w Hollywood, by „wyprodukować” fikcyjny film i sześciu dyplomatów wydostać z Bliskiego Wschodu jako ekipę filmową. Akta operacji Argo, bo tak ją nazwano, zostały odtajnione dopiero niedawno i nie mogło się tą sprawą nie zainteresować Hollywood. Za reżyserię wziął się słynny aktor (choć bardziej ceniony jako reżyser) Ben Affleck i samego siebie obsadził w roli Mendeza. Oprócz niego do ekipy dołączyli Alan Arkin (w roli producenta filmowego) i John Goodman (jako John Chambers, kontakt Mendeza w Hollywood). Bardzo sprawnie zrealizowany szpiegowski thriller Afflecka zebrał świetne recenzje i traktowany był jako jeden z faworytów do wszelkiego rodzaju nagród, z których wiele faktycznie dostał, w tym Złotego Globa za reżyserię. Zdaniem wielu, gwiazdor został „okradziony” z nominacji do Oscara (co pewnie powetował nagrodą za najlepszy film).

Ben Affleck (Argo jest trzecim wyreżyserowanym przez siebie filmem) dotychczas współpracował z Harrym Gregsonem-Williamsem, który zilustrował jego debiutancki Gdzie jesteś Amando? i następny film- Miasto złodziei. Tym razem, być może pod wpływem producentów (George’a Clooneya i Granta Heslova), zatrudnił bardziej rozchwytywanego Alexandre’a Desplata. W tej chwili ścieżkę tę rozpatruje się jako „bliskowschodnią trylogię” Francuza (do tej grupy należą jeszcze Syriana i Wróg numer jeden). Album, opublikowany niestety wyłącznie w formie cyfrowej, zawiera więcej muzyki niż sam film. Reżyser najwyraźniej pociął większość ścieżki, która w filmie występuje w stopniu minimalnym. Ponadto we fragmencie filmu Affleck wykorzystał jeden z utworów swojego „byłego” kompozytora, sięgając po kawałek Gregsona-Williamsa z Zawodu: szpiega.

Album rozpoczyna tytułowe Argo. Jest to dość typowy dla bliskowschodniej stylistyki utwór, przedstawiający melodię ładną, ale nie wnoszący nic specjalnego do gatunku. Kiedy po minucie pojawia się elektronika, wiemy już z jakim typem muzyki mamy do czynienia. Najwyraźniej, i to nie tylko z powodu szczątkowego wykorzystania gotowej muzyki francuskiego kompozytora, Ben Affleck jako reżyser nie bardzo pozwolił mu rozwinąć skrzydeł. Trudno ocenić, jaką rolę temat ten miał odegrać w filmie, bo niestety go nie uświadczymy w tym kontekście.

Alexandre Desplat przyzwyczaił nas do bardzo przemyślanych partytur. Zwykle da się znaleźć w nich coś, na czym nie tylko warto zawiesić ucho, ale warto także próbować interpretacji dokonywanych przez niego wyborów zarówno tematycznych, jak i instrumentalnych. Osobiście za ten aspekt jego twórczości podziwiam go najbardziej. Nie przesadzę (a i zgodzi się ze mną zapewne wielu recenzentów i analityków muzyki filmowej), jeśli powiem, że jest w tej chwili czołowym intelektualistą pracującym w Hollywood. Niestety, z jakiegoś powodu (czy to kwestia żądań Bena Afflecka? – nigdy się nie dowiemy) w przypadku Argo nie można powiedzieć, by to była ścieżka w żaden sposób wyrafinowana. Jest to chyba jego najbardziej mainstreamowy projekt w karierze. Z tego powodu partytura Francuza może być postrzegana „tylko” jako sprawny score do szpiegowskiego thrillera; score, który na tle muzyki bliskowschodniej nie wyróżnia się niczym. Prawie.

Trudno powiedzieć jednak, by Desplat poszedł wyłącznie utartymi ścieżkami. Jeden aspekt jego twórczości na szczęście pojawia się i w tej partyturze. Dla niektórych fanów (w tym i mnie) jest on wielką zaletą jego prac, dla innych jedną z największych wad. Mowa tutaj o precyzji aranżacji. Francuz nie byłby sobą, gdyby nie przemyślał dokładnie swojego warsztatu. Być może dzięki tej perfekcji mamy efekt, który, co prawda ginie w filmie, ale na swój sposób wyróżnia Argo na tle nie tylko innych jego partytur, ale także bliskowschodnich klisz, jakich w Hollywood pełno. Tym wkładem jest bardzo ciekawe wykorzystanie wokalu, pierwszy raz pojawiające się w trzymającym w napięciu Scent of Death. Arabskie wokalizy stały się jedną z być może najbardziej znienawidzonych klisz hollywoodzkiej muzyki filmowej, jednak do tej pory w mainstreamie nie pojawiło się rytmiczne wykorzystanie wokalu, które jest lepsze niż dość typowe wykorzystanie perkusji. Najciekawsze perkusyjne wokale pojawiają się w Hotel Messages. Desplat wykorzystuje tam oddechy i specyficzne „klikanie” (by jakoś to nazwać) ustami w celu zbudowania większej tajemniczości i napięcia.

Najczęściej pojawiający się w filmie temat jest niestety dość typowym, jakby to nazwali niektórzy krytycy Francuza, „plumkaniem”. Na płycie pojawia się dość późno, bo dopiero w Held Up by Guards, oparte na nim jest także Tony Grills the Six. Affleck wplata go w różnych momentach filmu i niestety trudno powiedzieć, czy było to zgodnie z wizją ilustracji Desplata, czy też nie. Jak wspomniałem na początku recenzji, partytura Francuza została tak pocięta, że trudno uczciwie ocenić, jak wyglądał jego pomysł na ścieżkę do filmu Afflecka. Można zakładać, że – tak jak zwykle – kompozytor nie wydał swej ścieżki w kolejności chronologicznej. Innym przewijającym się na płycie dwukrotnie, w filmie zaś tylko raz, tematem jest ten pojawiający się w The Mission i Cleared Iranian Airspace. Jest to typowy przykład Americany, patriotycznej i patetycznej melodii (choć granej z dużo mniejszą ekspresją niż zwyczajowo w przypadku takich utworów). W filmie niestety zachowała się tylko wersja z tego drugiego utworu.

Ścieżka do thrillera nie może być pozbawiona muzyki akcji i Uświadczymy jej także w Argo. Powiedziałbym, że muzyka akcji jest jedną z zalet tej ścieżki, obok perkusyjnego wykorzystania głosu. Rytmiczna i oparta na ostinatach i arabskich skalach, jest bez wątpienia ekscytująca. Pierwszy raz słychać ją w Business Cards, ale najlepszym utworem ze wszystkich i, zaryzykowałbym, najlepszym czysto mainstreamowym utworem akcji w karierze francuskiego kompozytora jest Breaking Through the Gates. Oprócz świetnego, ekscytującego rytmu, utwór ten zawiera także świetne partie elektroniczne, dość nietypowe jak na Desplata. Autor Ostrożnie, pożądanie znakomicie dołączył tutaj rytmiczne wokale. Utwór ten jest jednym z niewielu, których obecność w filmie można potwierdzić i należy dodać, że wypada on świetnie w trzymającym w napięciu (choć w kontekście wydarzeń historycznych zupełnie fikcyjnym) zakończeniu thrillera Bena Afflecka.

Muzyka zaczyna odgrywać większą rolę dopiero w ostatnim akcie filmu. Spotting, mówiąc ogólnie, jest bardzo ostrożny i, jeśli nie występują akurat jakieś piosenki, muzyki w obrazie raczej nie ma. Do końca filmu z muzyki Desplata wykorzystywany jest głównie temat z Held Up by Guards, reszta utworów (łącznie z napisanym do jednej z najważniejszych scen Baazar) została przez reżysera wyrzucona. Przez to nie mamy szans dokładnie ocenić, jak by wypadła wizja kompozytora w filmie. Szkoda, choć, jak już wspomniałem, to, co u Alexandre’a Desplata najlepsze, czyli jego inteligencja, niestety w tej partyturze nie ujawnia się. Trudno oceniać, dlaczego tak się stało. Czy to Ben Affleck podciął mu skrzydła? Czy kompozytor widząc, że ma do czynienia z czystym, choć świetnie zrealizowanym, mainstreamem, postanowił po prostu zilustrować film w sposób najbardziej oczywisty? Kończący się ładną, choć nijaką, piosenką Hace Tuto Guagua, album potwierdza jednak niewątpliwą sprawność Alexandre’a Desplata. Nigdy nie poznamy powodu takiej a nie innej decyzji reżysera co do muzyki (zwłaszcza, że w jednej z ostatnich scen mamy muzykę kompozytora, z którym Affleck współpracował wcześniej). Jako ilustracja do thrillera, Argo jest muzyką napisaną i zrealizowaną dokładnie tak jak film – bardzo sprawnie. O ile w przypadku samego dzieła słynnego aktora i zadania, jakie sobie postawili jego twórcy, jest to najwyższy komplement, jaki można dać mainstreamowemu dziełu, to w kontekście twórczości autora Drzewa życia jest to niestety pewne rozczarowanie.

Najnowsze recenzje

Komentarze