Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Nicholas Hooper

Andes to Amazon

(2000)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 05-10-2021 r.

Nicholas Hooper, brytyjski kompozytor filmowy i telewizyjny, znany przede wszystkim jako autor ścieżek dźwiękowych do dwóch części przygód Harry’ego Pottera (Harry Potter i Zakon Feniksa oraz Harry Potter i Książę Półkrwi). Najczęściej takie suche informacje można o nim znaleźć buszując w Internecie. I jak już pisałem w przypadku recenzji do Land of the Tiger po dziś dzień miłośnicy muzyki filmowej i fani Harry’ego Pottera spierają się w opiniach o tych dwóch soundtrackach. Mimo wszystko dominuje przekonanie, że obie te wielkie produkcje trochę przerosły Anglika, który głównie komponował na rzecz brytyjskiej telewizji. Na pewno nie pomagały też porównania z Johnem Williamsem. Fakt jest taki, że jeżeli wierzyć oficjalnemu stanowisku, Nicholas Hooper dobrowolnie zrezygnował z komponowania muzyki do finałowych Insygni Śmierci mimo, że ich reżyserem pozostał jego przyjaciel David Yates, z którym wielokrotnie współpracował w przeszłości. Dalej historia jest już znana. Obie ścieżki skomponował Alexandre Desplat, a potem przy Fantastycznych zwierzętach David Yates sięgnął po Jamesa Newtona Howarda. W sumie udział przy tak wielkiej serii nie wpłynął za bardzo na karierę Hoopera, który następnie pracował znowu na rzecz telewizji. Aż nie tak dawno ogłosił, że kończy z komponowaniem na potrzeby filmu. W międzyczasie wydał swój gitarowy album i aktualnie zajmuje się czymś zupełnie innym, a mianowicie pisaniem kryminałów.

W pewnym sensie Nicholas Hooper zawsze będzie kojarzony z serią Harry Potter, która niestety trochę przesłania jego inne i to nie raz lepsze dokonania muzyczne. A szczególnie jak się pozna jego muzykę do serii dokumentalnych BBC, jak Land of the Tiger, czy też Andes to Amazon.

Po tym jak w 1997 roku stacja BBC zabrała swoich widzów w podróż do Indii, trzy lata później przyszła pora na kolejną wyprawę, tym razem do Ameryki Południowej. I znowu powierzono Nicholasowi Hooperowi rolę skomponowania oprawy dźwiękowej do tego serialu dokumentalnego.

Przy Land of the Tiger, Hooper obficie korzystał z muzycznych elementów indyjskiej kultury. Przy Andes to Amazon podążył bardzo podobną drogą, czerpiąc garściami z szeroko pojętej muzyki latynoskiej i tej utożsamianej z Ameryką Łacińską jak i jej rdzennymi mieszkańcami. Tym samym należy przyznać, że Anglik jest niezłym kameleonem. W Land of the Tiger udało mu się efektownie oddać muzykę hinduską, a przy Andes to Amazon rzeczywiście można się poczuć, jak w Ameryce Południowej. I jak na muzykę w klimatach latyno-amerykańskich przystało, nie mogło zabraknąć odpowiednich dla tego regionu instrumentów. Wszelkiego rodzaju flety, fletnia Pana, piszczałki, bongosy są siłą napędową tego score’u. Nie mogło zabraknąć też pochodzącego z Peru drewnianego fletu Quena (Kena), uważanego przez wielu za najstarszy istniejący na świecie rodzaj fletu. Za to pierwsze skrzypce… A nie złe porównanie, główną rolę wiedzie gitara klasyczna, na której gra sam Nicholas Hooper. Wyżej wspomniałem, że Anglik wydał w 2015 roku swój solowy gitarowy album pt. 6 Strings. Poza tym dalej on ma w zwyczaju dawać koncerty gitarowe i grać na przeróżnych angielskich wydarzeniach. Dlatego miniserial, który jak tytuł wskazuje, zabiera nas w podróż od And po Amazonię, był nie lada okazją, aby móc wykazać się swoim zamiłowaniem do tego instrumentu. Podobnie jak przy Land of the Tiger i tym razem Anglik często korzysta z kobiecego wokalu brytyjskiej sopranistki Catherine Bott. Dodaje ona całej wyprawie do Ameryki Południowej dodatkową dawkę, elegancji, mistycyzmu i poczucia wielkiej przygody. Cały score dopełnia nieduży skład orkiestry, z którego jednak kompozytor aż tak często nie korzysta.

Warto zaznaczyć, że choć mamy do czynienia ze ścieżką dźwiękową do brytyjskiej serii dokumentalnej, to jednak trudno ją porównywać, czy to z pracami George’a Fentona, czy Stevena Price’a, a czy nawet duetu Jacoba Shea i Jasha Klebe, aka The Bleeding Fingers Music. Zamiast iść w czysto orkiestrowe, symfoniczne brzmienie, Nicholas Hooper, woli odkrywać muzyczną kulturę różnych zakątków świata. Dlatego też Andes to Amazon bliżej do albumów z muzyką etniczną, czy też nawet do gatunków znanych jako „World music” (muzyka świata). Szczególnie to korzystanie z peruwiańskich fletów może dla wielu kojarzyć się z muzyką graną przez ulicznych grajków, czy też specjalnym dwuczęściowym odcinka South Park im poświęconego. Oczywiście wszystko to pasuje do klimatów Ameryki Południowej i tego, co widzimy w dokumencie. Ale będąc szczerym, zarówno w tym miniserialu, jak i na albumie najlepiej wypadają te momenty, gdzie jednak Hooper łączy te etniczne elementy, swoją gitarę oraz śpiew Catherine Bott z brzmieniem orkiestry. I zapewne też dla miłośników muzyki filmowej takie właśnie brzmienie będzie zdecydowanie ciekawsze i przystępniejsze.

Cała ścieżka dźwiękowa do Andes to Amazon oparta jest na dość charakterystycznym temacie. On sam składa się z dwóch mniejszych motywów, które w różnych aranżacjach, czy to przy użyciu wokalu, czy też fletów pana, gitary, czy wreszcie orkiestry przewijają się przez cały score. Można tu wybrać wiele ciekawych wersji, jak chociażby utwór pt. Following The Grant Currents, gdzie niejeden miłośnik muzyki filmowej może przeżyć pewne deja vu. Otóż ten ciekawy, bardzo ładny, wpadający w ucho motyw brzmi bardzo podobnie do utworu Flight of the Order of Phoenix z Harry’ego Pottera i Zakonu Feniksa. Słychać, że na potrzeby przygód małego czarodzieja Hooper po prostu odświeżył jeden ze swoich dawnych utworów, obdzierając go wcześniej z południo-amerykańskich naleciałości, ale mimo tego podobieństwo jest uderzające.

Mimo że to zupełnie inna tematyka, to jednak jak widać w przypadku Nicholasa Hoopera, trudno ciągle nie być skonfrontowanym z Harrym Potterem. Ale wróćmy po raz kolejny do Ameryki Łacińskiej, gdzie Anglik stworzył kilka naprawdę ładnych utworów bazujących wokół głównego tematu. Jedną z najpiękniejszych jego aranżacji otrzymujemy w kawałku Race to the Edge of the World, gdzie muzyka Hoopera naprawdę w obrazie i na płycie może zauroczyć, a nawet zachwycić. Jest to oczywiście utwór, w którym łączy on wspomniane wszystkie elementy w jedną całość. I podobnie bardzo dobrze wypadają utwory The Power of the Sea, From The Mountains, czy kończące album From the Andes czy Sorceres Seas, gdzie orkiestra ma szansę zabłysnąć. To też czyni i daje nam do zrozumienia, że bierzemy, czy też wzięliśmy udział w wielkiej przygodzie po Ameryce Południowej.

Te melodie jak na główne motywy przystało, przewijają się przez większość płyty, często także w innych wspomnianych aranżacjach. Z jednej strony to dobrze, gdyż zachowana jest muzyczna ciągłość i dobrze, że ścieżka dźwiękowa ma zachowaną pewną strukturę. Z drugiej strony mamy trochę powtórkę z Land of the Tiger, o czym wspominałem w recenzji tamtego soundtracku. Przy tamtej ścieżce dźwiękowej, Hooper oparł prawie cały score na jednym motywie, który ochoczo potem wykorzystywał przy akompaniamencie kobiecego głosu. W przypadku Andes to Amazon nie jest inaczej, choć głos Catherine Bott jest naprawdę piękny, to i on z czasem może zacząć nudzić. Chociaż na plus trzeba przyznać to, co już zostało powiedziane, że Nicholas Hooper jednak często aranżuje główny motyw, a więc jest pewne urozmaicenie.

Trzeba przyznać, że ten trwający ponad godzinę soundtrack, kiedyś wydawał mi się za długi. Przy czym jak na album z muzyką z kilkugodzinnego dokumentu, to nawet nie poraża tak swoimi czasem trwania. Szczególnie w porównaniu z niektórymi współczesnymi soundtrackami do filmów przyrodniczych, które są długie jak same Andy, będące najdłuższym pasmem górskim na świecie. Co nie znaczy, że i tutaj może się wedrzeć pewna monotonia i przesyt materiału. Gdyż nawet najlepsze, najoryginalniejsze danie z Ameryki Łacińskiej podawane zbyt często, potrafi się przejeść, a na tej płycie mamy 28 takich dań.

Mimo tych pewnych wad Andes to Amazon jest jednym z ciekawszych, wydanych soundtracków w dorobku Anglika. Oczywiście jeżeli chodzi o filmy przyrodnicze to w porównaniu z imponującymi score’ami Bruno Coulais, Alana Williamsa, George Fentona, czy Stevena Price’a, ten score zdaję się być skromniejszy, bardziej kameralny, ale też nie należy zapominać, że Nicholas Hooper obrał inne podejście od wyżej wspomnianych kompozytorów. I w żadnym sensie nie jest ono złe, i aż by się chciało, aby kompozytor częściej pokazywał się od tej podróżniczej strony i przywoził ze sobą trochę takiej egzotycznej i dobrej muzyki jak ta do Andes to Amazon czy Land of the Tiger. Chociaż z tym będzie trudniej zważywszy, że jak napisałem na wstępie Nicholas Hooper przeszedł na emeryturę, jeżeli chodzi o muzykę ilustracyjną. Co prawda po przygodzie z Harrym Potterem skomponował muzykę do dwóch dokumentów przyrodniczych Disneya: African Cats i Chimpanzee, to jednak oba nie doczekały się oficjalnych wydań. Cóż, pozostają więc te soundtracki wydane przez BBC Music. I tak na zakończenie, za „Andes to Amazon” nie pozostaje mi nic innego jak tylko powiedzieć: „Muchas grasias Mr Hooper”.

Najnowsze recenzje

Komentarze