Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Karl Jenkins

Adiemus: Songs of Sanctuary (concept album)

(1995)
4,0
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Na początku lat 90-tych spece od wizerunku linii lotniczych Delta Airlines poszukiwali opray muzycznej do nowych reklam telewizyjnych. Poprzez specjalistyczną agencję trafił przed ich oblicza walijski kompozytor Karl Jenkins, ceniony już w branży, bo i nagradzany m.in. za motyw muzyczny z reklamy jubilerskiego koncernu. Jenkins, były muzyk grupy jazzowej, w młodości grający w dziecięcej orkiestrze na oboju, później także na innych instrumentach, pracował właśnie nad zupełnie nowym, własnym projektem, nie związanym ani z jazzem, ani ze światem telewizyjnych reklam. Postanowił jednak zademonstrować próbki przedstawicielom Delty. Byli zachwyceni! Niedługo potem telewidzowie w wielu zakątkach świata również mogli zachwycić się kompozycją Jenkinsa w bardzo ładnym, także wizualnie, spocie reklamowym. Melodia spodobała się tak bardzo, że utwór został wydany na kompilacji Pure Moods, a w jakiś czas potem znalazł się producent chętny wydać całą płytę z muzyką Jenkinsa. Taki był początek projektu Adiemus.

Myślę, że tytułowy utwór z płyty zna każdy, jednak gdyby ktoś nie potrafił skojarzyć muzyki z tytułem/kompozytorem/reklamą, to spróbuję krótko go opisać. Ma on formę piosenki z wyraźnym podziałem na zwrotki i refreny. Te pierwsze stanowi solowy wokal Miriam Stockley wyśpiewującej sylaby układające się w nieistniejące w żadnym języku słowa. Refreny to zaś nieco żywsza, bardzo dynamiczna muzyka, w których wokalizy Stockley oraz Mary Carewe zostały nagrane po wielokroć, by uzyskać efekt chóru. Całości towarzyszy schowana w tle orkiestra i stonowana, etnicznie brzmiąca, elektroniczna perkusja. Dodatkowo mniej więcej w połowie utworu pojawia się przepięknie zagrana przez Mike’a Taylora z zespołu Incantation (wykonywali partie etniczne w morricone’owskiej Misji) solowa partia na pochodzacym z Ameryki Południowej indiańskim flecie quena. Zarówno ten fragment, jak i cały utwór ma fantazyjny, egzotyczny charakter i nie można się dziwić, że zyskał wielką popularność na całym świecie.

Pozostałe utwory są utrzymane w dokładnie takim samym stylu i są bardzo podobne. Ten brak różnorodności jest niestety pewną wadą albumu. Poza tym, mimo tego podobieństwa i spójności wszystkich ścieżek, tak naprawdę żaden z kolejnych utworów nie ma w sobie aż takiej siły i magii jak „Adiemus”, choć parę fragmentów potrafi zwrócić uwagę słuchacza. Są to z pewnością „In Caelum Fero” czy „Kayama”, gdzie w pewnych momentach nie zwracająca na siebie uwagi w większości płyty orkiestra Filharmonii Londyńskiej stara się wyjść na pierwszy plan, a muzyka nabiera więcej dynamiki. Ogólnie jednak całość można określić mianem bardzo spokojnej, kojącej, wręcz relaksującej muzyki. I bardzo, bardzo ładnej, co trzeba podkreślić.

Album Songs of Sanctuary był początkiem, ale nie końcem konceptu Adiemus. Jenkins, zachęcony chyba niespodziewanym sukcesem płyty szybko przystąpił do pracy nad kolejną porcją muzyki łączącej w sobie egzotycznie brzmiące wokale, melodie czerpiące z etnicznej muzyki całego globu, klasyczną orkiestrę i trochę nowocześniejszych brzmień. W efekcie powstały Cantata Mundi, Dances of Time, The Eternal Knot i Vocalise oraz kilka kompilacji typu „best of” czy „live”. Warto zauważyć, że album The Eternal Knot to swego rodzaju soundtrack, gdyż zawiera w sobie sporo muzyki (prze-aranżowane tematy) z serialu walijskiej telewizji o Celtach, do którego komponował właśnie Jenkins. Poza tym pojedyncze utwory bywały wykorzystywane w reklamach („Adiemus” można było usłyszeć nie tylko w spocie Delta Airlines, ale i kilku innych), zwiastunach oraz programach telewizyjnych, różnego rodzaju widowiskach i parkach tematycznych. Nie wiem czy to dobra rekomendacja, ale zapewniam, że w przerwie między słuchaniem kolejnych ścieżek dźwiękowych, a już zwłaszcza tych made in Hollywood, warto sięgnąć po niezwykle urokliwe kompozycje Karla Jenkinsa, zamknąć oczy i dać się ponieść muzyce. Po prostu zrelaksować się.

Najnowsze recenzje

Komentarze