Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Air Force One: The Deluxe Edition

(1997/2019)
4,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 17-04-2021 r.

Prezydent USA kontra rosyjscy terroryści na pokładzie legendarnego Air Force One? Owszem, czemu nie! Taki scenariusz powstał w połowie lat dziewięćdziesiątych, a zrealizował go Wolfgang Petersen. W filmie, który premierę miał w 1997 roku, główną rolę zagrał Harrison Ford, który zresztą wydatnie pomógł produkcji. Dzięki jego relacjom z Białym Domem ekipa mogła zwiedzić prawdziwy samolot. Ówcześnie rządzący Bill Clinton należy zresztą do fanów filmu. Dzięki niemu też rolę wiceprezydentki Stanów zagrała Glenn Close, a złoczyńcę Iwana Korszunowa – Gary Oldman. Oprócz tego w filmie pojawiają się między innymi Jurgen Prochnow, Dean Stockwell, William H. Macy oraz Xander Berkeley. Za dynamiczne zdjęcia odpowiadał Michael Ballhaus w drugiej po Epidemii współpracy z reżyserem. Trzymający w napięciu film do tej pory działa w sposób dość inteligentny, mimo że fabuła pełna jest dziur. Ale Harrison Ford, Gary Oldman i parę sekwencji akcji jest wciąż na najwyższym poziomie.

Muzyka do Air Force One to historia sama w sobie mrożąca krew w żyłach. Odpowiedzialny za temp track Daniel Schweiger próbował doprowadzić do zatrudnienia Roberta Folka (o Schweigerze jeszcze za chwilę!), ale w końcu zatrudniony został Randy Newman. Powstała ścieżka, która została wyrzucona z filmu (w charakterystyczny dla siebie sposób kompozytor zbył sprawę, twierdząc, „a bo mnie jakiś nazista wywalił z filmu”), choć na przykład Hans Zimmer wciąż uznaje, że to jedna z najlepszych ścieżek akcji, jakie w życiu słyszał. Wyzwanie przyjął Jerry Goldsmith, który miał dwa tygodnie na napisanie półtorej godziny muzyki. Potrzebował więc pomocy. Chciał zatrudnić swojego syna Joela, z którym pracował już przy Star Trek: Pierwszym kontakcie, ten jednak był zajęty. Zaangażowany więc został inny Joel – McNeely. Kompozycja i poprawki trwały jeszcze w trakcie sesji nagraniowej, ale projekt udało się dokończyć, choć było to ostatnie takie zlecenie, które Goldsmith wziął. Pierwsze wydanie, trwające około pół godziny, ukazało się przy okazji premiery filmu pod egidą wytwórni Varese Sarabande. Ponad 20 lat później to samo wydawnictwo postanowiło wydać dwupłytową edycję rozszerzoną, zawierającą także muzykę skomponowaną przez McNeely’ego. To wydanie będzie przedmiotem niniejszej recenzji.
Jeżeli ktokolwiek na świecie spodziewał się, że film o prezydencie USA walczącym z podziwiającym ZSRR terrorystą będzie miał subtelną i zniuansowaną muzykę, to już pierwszy utwór (Parachutes) wybije mu to z głowy. Główny temat Air Force One to nic innego jak jedna z wielu w muzyce filmowej aluzji do słynnej Fanfare for a Common Man Aarona Coplanda, które mają na celu przede wszystkim wzbudzenie w widzu patriotycznych uczuć (zgodnie z hasłem reklamowym filmu: Harrison Ford is the PRESIDENT OF THE UNITED STATES). To trochę tłumaczy też odrzucenie muzyki Randy’ego Newmana, który potraktował temat z charakterystycznym dla siebie humorem. Następujący potem atak amerykańskich oddziałów specjalnych zilustrowany jest ekscytującym utworem akcji opartym na świetnym temacie, militarystycznej trąbce (której jest więcej w przedstawionej jako utwór bonusowy wersji filmowej) i złożonym, także wojskowym rytmem na werbel. Na zmianę z tematem akcji pojawia się też dość stereotypowy, inspirowany twórczością Siergieja Prokofiewa motyw radziecki. Podobnie rosyjsko brzmiące motywy wybrzmią potem w Sumie wszystkich strachów.

Patriotyczny materiał powraca w The Motorcade. Pierwsza część nowego albumu, łącznie z sekwencją porwania samolotu w dużej mierze pokrywa się zresztą z albumem oryginalnym. Kompozytor wprowadza przy tym wszystkie najważniejsze tematy –główny (określony wyżej jako patriotyczny), rosyjski i – w No Security motyw rodziny prezydenta. Jest to, jak można się spodziewać po powstałej w tak krótkim czasie ścieżce, dość typowy dla Goldsmitha temat romantyczny, który można dość jasno skojarzyć z innymi powstałymi w tym czasie ścieżkami akcji.

Nastrój ścieżki zmienia się już przy okazji krótkiego Gibbs Fires, pierwszego utworu skomponowanego przez Joela McNeely’ego. Jest to jednak przygrywka do jednego z najwybitniejszych utworów akcji lat dziewięćdziesiątych, czyli The Hijacking (w wersji Deluxe dodano jeszcze Part One and Two w tytule, bo tak ten utwór był zapisany w dokumentacji ścieżki). Zaczyna się od wejścia radzieckiego tematu, kojarzącego Iwana Korszunowa z kazachskim dyktatorem Iwanem Radkiem, po czym wprowadzony zostaje nowy rytm, na którym oparta będzie większość utworu. Figura ta będzie potem podstawą utworów akcji w takich ścieżkach jak Star Trek: Nemesis (Odds and Ends) czy Suma wszystkich strachów (Real Time). Goldsmith umiejętnie sugeruje też główny temat, dość jasno prowadząc narrację i przekazując, kto walczy z kim. Oprócz precyzji i dość klasycznych dla kompozytora rozwiązań (pojawiająca się kilka razy progresja akordowa sięga aż kultowego już Koziorożca Jeden), Goldsmith jest względnie oszczędny w wyborze środków – wraca temat akcji z Parachutes Attack, tym razem reprezentujący znowu walczących Amerykanów (próbujący lądować piloci, agenci Secret Service) oraz genialny rytm na werbel, który napędza akcję. Melodię prawie na zmianę prowadzą smyczki i dęte blaszane (zwłaszcza waltornie). W drugiej połowie utworu smyczki wprowadzają nową genialną melodię, która niestety nie zostaje powtórzona w wersji albumowej. W filmie pojawia się dwukrotnie, tę wersję można usłyszeć w wersji Deluxe jako jeden z utworów alternatywnych. Wyśmienita muzyka, która wyraźnie pokazuje, jak znakomitym kompozytorem był w kinie akcji Jerry Goldsmith.

Film na pewien czas zwalnia tempo, co nie zwalnia jednak kompozytora z obowiązku podtrzymania napięcia na odpowiednim poziomie. Reprezentatywnym dla wczesnego filmowego suspensu utworem na oryginalnym albumie był niepozbawiony jednak heroicznej akcji Empty Rooms. Tutaj jednak charakterystyczne fortepianowe ostinato zostaje jednak wprowadzone wcześniej, bo już w Stalking the Plane. Oprócz pojawiających się tu i ówdzie elementów związanych z postaciami złoczyńców (Korszunowa i Radka), nie ma tutaj nic, co by odróżniało Air Force One od innych tworzonych w tym czasie ścieżek akcji. Materiał ten jest jednak bardzo efektywny w filmie, a na wydaniu Deluxe obowiązuje oczywiście reguła maksymalnej chronologicznej kompletności. Zwraca natomiast uwagę, że jest to ścieżka względnie organiczna. Nie oznacza to, że jest pozbawiona zupełnie elektroniki. Jest jej jednak relatywnie mało jak na standardy Jerry’ego Goldsmitha połowy lat dziewięćdziesiątych. Szczególnie można to dostrzec, jeśli porównać Air Force One z muzyką, którą Amerykanin pisał dla Stuarta Bairda – zarówno Krytyczna decyzja, jak i Wydział pościgowy są bliskie temu, co dziś nazwalibyśmy ścieżką hybrydową.

Kiedy Marshall przechodzi do działania i angażuje w walkę zarówno znajdujący się w Białym Domu rząd i otaczające samolot lotnictwo, bardziej angażuje się też Joel McNeely. Goldsmith w większości zostawił sobie materiał związany z Korszunowem, jak K.V. & The Hostages czy Mother Russia (swoją drogą określenie K.V. nie jest zrozumiałe, złoczyńca nazywa się Iwan Korszunow, więc inicjały to I.K. Pomyłka albo żart „oprawcy muzycznego”?). Otaczająca te utwory akcja należy jednak do Joela McNeely’ego i wyróżnia się przede wszystkim mniejszą oszczędnością środków (kompozytor wspomina, że jeden z jego końcowych szkiców Goldsmith skomentował „za ciężko pracujesz, chłopcze”). Partie werbla na przykład dużo bardziej przypominają twórczość Jamesa Hornera. Są to wciąż bardzo dobre utwory, oparte w większości na tematach Goldsmitha (z wyjątkiem Fuel’s on the Way). Zwraca tez uwagę fakt, że młodszy z twórców częściej wykorzystuje główny heroiczny temat.

Kolejnym Goldsmithowskim popisem jest Free Flight, w którym wraca znany z pierwszych utworów akcji rytm na werbel. Udana operacja ucieczki części zakładników zilustrowana zostaje pełnym patosu wejściem głównego tematu. Utwór, zawarty także na pierwotnym wydaniu ścieżki, jest typowy dla kompozytora, acz jak zwykle w tej formie ekscytujący i inspirujący przez swoje patriotyczne brzmienie. Kiedy Marshall i Korszunow się spotykają, następuje zrozumiałe połączenie motywów – głównego (w złowrogiej, mollowej wersji tym razem) i radzieckiego. Także McNeely pozwala sobie na takie wariacje w Sign It!.

Wreszcie przychodzi czas finalnych konfrontacji. W walce prezydenta i rosyjskiego terrorysty Goldsmith początkowo zestawia ze sobą oba główne motywy w kontrapunkcie, potem przechodzi w agresywną akcję, która, a jakże by inaczej, kończy się pozytywnym finałem, o czym świadczy nawet tytuł utworu. Ktokolwiek zna film Petersena wie, że kawałek mógł nazywać się tylko Get Off My Plane!. Natomiast najbardziej poszukiwanym przez fanów przed tym wydaniem utworem, tutaj przywróconym w pełnej sowieckiej wręcz chwale, jest Radek’s Release (With Chorus). Druga część tytułu tłumaczy, dlaczego go aż tak szukano. Jest to jedyny utwór z chórem w ścieżce i też dlatego tak dobrze działa. Wprowadza do ilustrowanej sceny nie tylko odpowiedni patos, ale swoistą ironię związaną z jej zakończeniem – raczej niezbyt pozytywną dla autorytarnej dyktatury.

Materiał McNeely’ego wraca z pełną mocą w dwóch kolejnych utworach. Inspiracją wydaje się tu nie tylko Jerry Goldsmith, ale fragmentami nawet James Horner, jak w całym wkładzie młodszego z kompozytorów. Nie boi się on komplikować harmonicznie głównego tematu, co jest zaletą, bo zwiększa to zróżnicowanie ścieżki. Ale sam finał filmu należy już do Goldsmitha. Escape from Air Force One to kolejny znakomity utwór akcji oparty na nowym temacie, który pozornie może przypominać nieco niektóre tematy Hornera, ale raczej odsyłają do Koziorożca Jeden, czyli materiału, który zainspirował kompozytora Titanika. Powraca też „stary znajomy”, czyli rytm na werbel i heroiczny temat akcji z Empty Capsule. Ostatnia konfrontacja ilustrowana jest odpowiednio agresywną akcją. Od akcji zaczyna się też ostatni właściwy filmowy utwór, ale szybko przechodzi w heroiczne wykonanie głównego tematu, by słuchacz i widz nie mieli wątpliwości, kto wygrał.

Dwa ostatnie utwory akcji pojawiły się też na albumie z 1997 roku. Kończące właściwą przygodę muzyczną napisy końcowe łączą ze sobą Parachutes (główny temat), No Security (temat rodziny Marshallów) oraz Welcome Aboard (motyw akcji z ucieczki, główny temat). Pozostały tylko utwory bonusowe, w tym wspominane już filmowe wersje ataku na posesję Radka (Parachute Attack) i porwania samolotu (The Hijacking). Do tego jeszcze pozostało kilka wersji filmowych (w tym Get Off My Plane).

Jak pisałem na początku, nie jest to subtelny dramat psychologiczny i Goldsmith daje dokładnie to, czego reżyser chciał, a film potrzebował. Niezależnie od tego, co sądzi się o muzyce Randy’ego Newmana, by zadziałać na najbardziej „popcornowym” poziomie, Air Force One potrzebowało potraktowania serio. Jerry Goldsmith i Joel McNeely mieli dwa tygodnie na pełną, półtoragodzinną ścieżkę do dużego filmu akcji. Czy podołali? Jasne, że tak. W bardzo krótkim czasie powstała pełnokrwista, ekscytująca ścieżka, która nawet otarła się fragmentami (The Hijacking!) o highlighty dekady. Nawet w kompletnej formie (a może, dzięki choćby Radek’s Release czy części materiału McNeely’ego, zwłaszcza w niej), jak najbardziej godna polecenia.

Najnowsze recenzje

Komentarze