Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

Music by: John Williams - Recenzja

Wojtek Wieczorek | 18-11-2024 r.

Siedemdziesiąt lat. Tyle trwała kariera Johna Williamsa, zanim doczekał się pełnometrażowego dokumentu na swój temat. Wynikało to jednak nie tyle z braku zainteresowania twórczością i życiem kompozytora wśród filmowców, co niechęcią samego kompozytora do mówienia o swoim życiu, uważając je za mało ciekawe. Laurentowi Bouzereau, twórcy dokumentu, przyznał, że kluczową rolę w przekonywaniu starego mistrza odegrała możliwość mówienia o muzyce.

To właśnie przez jej pryzmat dowiadujemy się o dzieciństwie i życiu rodzinnym Williamsa, o którym do tej pory tak niewiele opowiadał, zaczynając od początków edukacji pianistycznej, poprzez przygodę z kolejnymi instrumentami, które często interesowały go mniej od baseballu, po pierwsze kroki w świecie kompozycji, filmu i jazzu i terminowania jako muzyk sesyjny w nagraniach muzyki Bernsteina, Goldsmitha i Manciniego. Część tych informacji była już oczywiście wcześniej fanom znana, jednak kompozytor nigdy przedtem nie opowiadał o nich tak szczegółowo ani intymnie.

Analogiczną rzecz można by powiedzieć o kulisach pracy nad najbardziej znanymi filmami w karierze Maestro – fani muzyki filmowej anegdotki dotyczące reakcji Spielberga na dwunutowy temat ze Szczęk lub jego komentarz o lepszych kompozytorach, których zdaniem Williamsa wymagałaby Lista Schindlera, słyszeli co najmniej raz, a zagorzali fani kompozytora co najmniej sto. Jednak dokument wiele z tych anegdot rozszerza i uzupełnia nowymi, publikując znane materiały archiwalne i te nigdy wcześniej niepokazywane.

Film stanowi też unikalną możliwość zajrzenia za kulisy pracy kompozytora, głównie dyrygenckiej. O ile na temat muzyki filmowej i procesu komponowania Williams dość często się wypowiada choćby w wywiadach promujących dany film lub dodatkach specjalnych wydawanych fizycznie , o tyle nagrania z garderoby kompozytora przygotowującego się do występu w Hollywood Bowl i jego refleksje na temat historii swojej relacji z tym miejscem czy Tanglewood, amerykańską mekką muzyki poważnej, pokazują Williamsa od mniej znanej strony. Kompozytor dzieli się też swoimi refleksjami na obecne i być może przyszłe trendy dotyczące muzyki elektronicznej i klasycznej orkiestry symfonicznej.

Mimo że dokument stanowi wyczerpujący rajd po filmografii kompozytora, to właśnie na pracę dyrygencką i niefilmową też znalazł się tu czas. Co jest o tyle ważne, że Williams dość rzadko ma okazję mówić o swojej muzyce koncertowej, która bez wątpienia stanowi dla niego ważne pole ekspresji – nieograniczone montażem filmowym i wymaganiami reżysera. Film omawia też początki jego współpracy z takimi orkiestrami jak LSO czy Boston Pops, a także niesławną kłótnię z lekceważącymi muzykami, przez którą chciał odejść (nie wdaje się on jednak w szczegóły).

Żałować można natomiast nieco doboru gości. Obecność Spielberga, Georga Lucasa czy J.J. Abramsa wydaje się tutaj wręcz obligatoryjna. Pojawia się też Ron Howard, który sam chciał nakręcić dokument o Williamsie przed Bouzereau.. Zaskakuje obecność Setha MacFarlane’a, który nie tylko jest miłośnikiem klasycznych ścieżek filmowych, ale też swego czasu śpiewał z orkiestrą pod batutą Maestro w Hollywood Bowl czy Jamesa Mangolda, który pracował z Williamsem przy ostatniej części Indiany Jonesa. W dokumencie nie brakuje też sławnych wirtuozów instrumentów, takich jak Itzhak Perlman, Yo-Yo Ma, Anne-Sophie Mutter, Branford Marsalis, czy wybitnego dyrygenta Gustavo Dudamela. Niestety, spośród kompozytorów filmowych, wypowiedzieli się tylko ci najbliżej z Williamsem związani, czyli David i Thomas Newmanowie oraz Alan Silvestri. Pojawia się za to Chris Martin z Coldplay, zapewne przez fakt, że przy wyjściu na scenę od lat używa muzyki z E.T. i jest fanem kompozytora. Z jednej strony dobrze ilustruje to tezę dokumentu o popularności Williams porównywanej z gwiazdami popu, oraz jego wpływu na kulturę masową, z drugiej nieco odstaje tonalnie od reszty dokumentu.

Podobnie jest z rodziną Williamsa – bez wątpienia bardzo ciekawe było usłyszeć wypowiedzi jego córki na temat relacji z ojcem, anegdotki z dzieciństwa oraz obecne spotkania podczas gry w golfa, z drugiej strony, jest ona jedną z niewielu osób w tej rodzinie, która nie zajmuje się muzyką. Szkoda zatem, że nie wypowiedział się żaden z jego synów, wnuk Lionel czy któryś z braci, którzy zresztą są muzykami sesyjnymi kompozytora.

Niewiele też czasu poświęcono obecnej żonie kompozytora, za to Williams wyjątkowo otwarcie mówił o śmierci swojej pierwszej żony, dla której napisał pierwszy koncert skrzypcowy, oraz o zmarłej siostrze, którą uważał za lepszą pianistkę od siebie (co jest dość imponujące, zważywszy, że kompozytor jest absolwentem prestiżowej Juilliard w klasie fortepianu). Być może ich związki z muzycznym życiem Williamsa sprawiły, że postanowił się o nich szerzej wypowiedzieć.

Dość dziwaczne miejscami było również polskie tłumaczenie, ale to coraz powszechniejszy problem na portalach streamingowych. Z niektórymi zawiłościami autor polskiej wersji językowej poradził sobie nie najgorzej, w innych jednak nieco wypaczał lub upraszczał oryginalny sens przytaczanych wypowiedzi. Być może niektóre zwroty, tak jak i tytuł, były odgórnie narzucone przez dystrybutora.

Music by: John Williams to zaskakująco jak na kompozytora intymny wgląd w jego życiorys i dorobek artystyczny. Stanowi hołd graniczący z laurką dla najważniejszego obecnie żyjącego kompozytora filmowego, a także dla roli, jaką odegrał w zainteresowaniu masowej publiczności muzyką orkiestrową i zacieraniu granicy między muzyką poważną a filmową. Nie obyło się bez obligatoryjnych anegdot, które Williams opowiada przy każdej okazji, jednak niemal dwugodzinny dokument wydaje się dla nich dużo lepszym miejscem niż kolejny wywiad dotyczący Gwiezdnych Wojen czy Spielberga z tym samym zestawem pytań. Ponadto stanowią one jedynie kilka kropel w morzu nowych informacji, które mogą zaskoczyć nawet wieloletnich fanów Maestro. Dzięki takiemu podejściu, nastawionym na szerokie grono widzów, film będzie atrakcyjny zarówno dla osób, które Williamsa kojarzą przez pryzmat najbardziej znanych tematów, jak i dla tych, którzy napisali o nim całe prace magisterskie.

Najnowsze artykuły

Komentarze