Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

Gwiezdne Wojny Koncertowo w Zabrzu – Relacja z koncertu!

Wojtek Wieczorek | 21-04-2022 r.

Czwartego listopada w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca odbyło się multimedialne wydarzenie Gwiezdne Wojny Koncertowo, opracowane przez Adama Celińskiego, a wykonane przez orkiestrę Alla Vienna oraz Hollyłódzką Orkiestrę Filmową pod batutą Jana Niedźwieckiego. Muzyka Johna Williamsa napisana do sagi stworzonej przez George’a Lucasa jest jedną z najchętniej, ale niekoniecznie najlepiej wykonywanych partytur filmowych. Również pokazany świetlne i multimedialne pozostawiają wiele do życzenia. Na szczęście od każdej reguły zdarzają się wyjątki.

Przed koncertem w foyer można było podziwiać modele statków i pojazdów z sagi, głównie tych z czasów Luke’a Skywalkera. Nie brakowało zatem X-Wingów, AT-AT, naturalnej wielkości droidów astromechanicznych czy też promu Kylo Rena. Pośród zgromadzonych słuchaczy przechadzali się także cosplayerzy wcielający się w Tuskenów, Jawów, żołnierzy Rebelii, czy też użytkowników Mocy, takich jak Darth Maul, Darth Talon czy Obi-Wan Kenobi. Dbałość o szczegóły wykonania strojów była naprawdę imponująca, sami zainteresowani natomiast chętnie pozowali do zdjęć, sprawiając sporo frajdy zarówno dzieciom, jak i dorosłym.

Tuż przed godziną 19:00 rozległy się dzwonki obwieszczające, że nadszedł czas do zajęcia miejsc siedzących. Po pojawianiu się na scenie orkiestry, a następnie dyrygenta, i przywitaniu ich oklaskami, publiczność (a przynajmniej jej kulturalniejsza część) zamilkła w oczekiwaniu na muzykę. Po chwili zgasły światła i rozległy się pierwsze akordy najsłynniejszego marsza w historii muzyki filmowej…

Koncert prowadzony był chronologicznie (jakkolwiek w części poświęconej starej trylogii była ona nieco przemieszana, ale miało to zapewne związek z wybraniem suit koncertowych znanych przygotowanej przez Johna Williamsa kompilacji ze Star Wars Trilogy z 1997), zaczynając od fenomenalnie wykonanej suity opartej o główny temat, poprzez kolejne aranżacje muzyki z Prequeli i Oryginalnej Trylogii, na siódmym epizodzie kończąc.

Pewnym problemem okazał się chór, który odgrywał prominentną rolę w muzyce do prequeli, a którego na koncercie zabrakło, jednak orkiestra wraz z dyrygentem całkiem dobrze poradzili sobie wykonując czysto instrumentalne wersje Duel of the Fates i Battle of the Heroes. Trzeba przyznać, że drugi z omawianych utworów przez spowolnione tempo nabrał nieco marszowego charakteru, a podczas pierwszego z nich w paru miejscach chciałby się odrobiny silniejszej dynamiki ze strony blach, ale i tak obie kompozycje porwały publiczność.W tej samej części koncertu znakomicie wykonano też liryczne tematy znane z tej trylogii – Anakin’s Theme i Across the Stars, przy czym drugi z nich poza samą warstwą muzyczną, zachwycał również spektakularną grą świateł.

Podczas całego koncertu przeplatano ze sobą utwory liryczne oraz te bardziej podniosłe czy dramatyczne w nastroju. Nie inaczej było w przypadku części poświęconej Oryginalnej Trylogii, rozpoczynając od Princess Leia’s Theme. W tym utworze chyba po raz pierwszy tego wieczoru swój talent w pełnej krasie miał okazję zaprezentować waltornista, który zresztą był niekwestionowaną gwiazdą wydarzenia. Zaraz po temacie księżniczki orkiestra wykonała drugi najsłynniejszy marsz sagi, czyli temat Dartha Vadera – ponownie blachy nie szczędziły sił w płucach, a całość wykonania imponowała punktualnością i dbałością o detale – o ile poziom koncertu był bardzo wyrównany i trudno wybrać najlepiej zagrany utwór, The Imperial March jest mocnym faworytem.

W tej części wydarzenia wykonano również koncertową wersję Ben Kenobi’s Death/Tie Fighters Attack, czyli Here They Come, Luke and Leia z ponownie fenomenalnie zagranymi solówkami waltornii czy Yoda’s Theme, który oprócz bardzo dobrej gry świateł urozmaicono pozwalającą się wczuć w klimat bagnistej planety Dagobah sztuczną mgłą. Może zabrzmi to jak banał, ale interpretacji tych utworów nie powstydziłby się sam John Williams – przyznam szczerze, że mógłbym mieć problem z odróżnieniem tego wykonania od nagrania Williams na wspomnianą wcześniej składankę Star Wars Trilogy.

Nieco gorzej wypadło natomiast The Cantina Band – tutaj dał się we znaki brak odpowiedniego jazzowego instrumentarium, np. saksofonu; ponadto orkiestra minimalnie nierówno zaczęła, jednak błyskawicznie się poprawiła szybko łapiąc wspólny rytm i pozwalając się wykazać perkusiście swoją solówką. Bez zarzutu prezentowała się też koncertowa wersja tematu Jawów, czyli The Little People, świetne wypadła też suita The Forest Battle.

Najsłabiej z całego koncertu wypadła chyba ostatnia część, prezentująca muzykę z The Force Awakens – tutaj ponownie dały się we znaki zmiany w orkiestracji i minimalne nierówności w tempie poszczególnych sekcji, jednak zawsze były to spóźnienia “o włos” i bardzo szybko były naprawiane. Mimo drobnych mankamentów, zarówno Rey’s Theme jak i March of the Resistance spotkały się z ogromną i bez wątpienia zasłużoną aprobatą publiczności.

Ostatnim z prezentowanych utworów była opracowana na potrzeby koncertu wersja Jedi Steps and Finale, jednak nie był to wcale koniec wydarzenia. Ze względu na owację na stojąco po każdym “zakończeniu” koncertu, wykonawcy bisowali trzy razy, wykonując ponownie Main Titles, The Imperial March i The Cantina Band. Co ciekawe, wszelkie mankamenty, które można było wychwycić podczas pierwszego wykonania, tutaj zostały całkowicie wyeliminowane – mimo, że niewiele można było zarzucić pierwszej interpretacji Main Titles, tutaj orkiestra przeszła samą siebie, grając z niesamowitą werwą i pasją. Co ciekawe, podczas pierwszego wykonania trąbka zdawała się grać bardziej w stylu nowszych epizodów, gdzie można wychwycić charakterystyczne crescenda, podczas bisu natomiast dynamika bliższa była Oryginalnej Trylogii, które poraża pełnym forte. W trakcie jednej z owacji dyrygent zaprosił na środek sceny waltornistę, co spotkało się z duża aprobatą publiczności – cieszy fakt, że słuchacze doceniają kunszt solistów.

Całemu koncertowi towarzyszył pokaz multimedialny oraz show świetlny. Pokaz ów był prawdopodobnie najsłabszym elementem koncertu – składały się na niego głównie niezbyt powiązane z sagą wizualizacje przywodzące na myśl odtwarzacz Windows Media Player, od czasu do czasu przyjmując kształt przypominający losową planetę, lub coś przypominającego Gwiazdę Śmierci, oraz fanarty o dość nierównym poziomie wykonania. Między kolejnymi utworami odtwarzano też różne dźwięki znane z filmów, takie jak oddech Dartha Vadera, strzały z blasterów czy brzęczenie mieczy świetlnych. Rozwiązanie to nie wnosiło wiele do samego koncertu, tym bardziej, że nieraz dźwięki były na tyle zniekształcone, że trudno było poznać, co właściwie mają prezentować. Z drugiej jednak strony, zawsze to jakieś urozmaicenie pozwalające ukryć ewentualne nieproszone dźwięki ze strony przygotowującej się orkiestry, lub też kaszel publiczności.

Show świetlny z kolei był ogromnym plusem koncertu, i prawdopodobnie najlepszym tego typu pokazem, jaki dane mi było ujrzeć na koncercie muzyki filmowej. Trzeba przyznać, że byłem początkowo do tego nastawiony sceptycznie, bo zazwyczaj organizatorzy nie wykazują się w tej kwestii kreatywnością, a w najlepszym wypadku podjęte w tym kierunku próby kończą się świeceniem publiczności prosto w oczy. Tutaj nie tylko scena była oświetlona adekwatnie do leitmotywów i powiązanych z nimi postaci, ale również wykorzystano podwieszoną na suficie kulę, aby rozproszyć światło, przez co liczne drobne plamki rozsiane po całej sali jako żywo budziły skojarzenia z gwiazdami z odległej galaktyki, lub jej holograficznymi mapami widzianymi w filmach.

Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że część osób przyszła na koncert tylko dlatego, że miał on jakiś związek z popularną marką i nie bardzo wiedziała, jak się zachować podczas słuchania nieco bardziej wymagającej muzyki niż disco polo – to jakaś para, która chyba była jeszcze na etapie randkowania i była bardziej zaaferowana rozmową, niż słuchaniem muzyki, a to grupa młodzieży, która też miała sobie do przekazania wiele cennych uwag, a to ludzie, którzy nie dołączali się do oklasków czy oczekiwania na bisy, bo spieszyli się na parking, póki był w miarę przejezdny. Pozostaje mieć nadzieję, że wraz ze wzrostem popularności tego typu koncertów, wzrośnie też kultura widowni.

Mimo drobnych mankamentów, które przytaczane są tutaj raczej z dziennikarskiego obowiązku, niż z faktycznego niezadowolenia, był to wspaniały koncert z dobrze przygotowaną i inteligentnie wykorzystaną oprawą – co niestety wciąż się zdarza dość rzadko w przypadku koncertów muzyki filmowej. Więcej można by zarzucić publiczności, niż wykonawcom, a i tak większość osób zgromadzonych w sali doceniła kunszt wykonawców, nagradzając ich gromkimi brawami. Co najważniejsze, wydaje się, że koncert tyle samo frajdy i radości sprawił nie tylko słuchaczom, ale również wykonawcom i zdającemu się świetnie bawić dyrygentowi, którego pasja wypływała z każdego ruchu batuty (jeśli kiedykolwiek porzuci karierę muzyczną, świetnie sprawdzi się jako jeden z rycerzy Jedi w kolejnych filmach franczyzy). Pozostaje liczyć na to, że więcej koncertów muzyki filmowej będzie przygotowanych na podobnym poziomie i z porównywalnym entuzjazmem.

Fotografia: Radosław Strzelecki

Najnowsze artykuły

Komentarze