Ostatnie wydarzenia sprawiły, że później niż zwykle udało nam się uporządkować miniony rok. Nie zapomnieliśmy jednak o zeszłorocznych ścieżkach dźwiękowych i oto chcemy przedstawić Wam nasze Filmmuzy za rok 2019!
Nie ukrywamy, że – jak co roku zresztą – nie było to łatwe zadanie. Nie obyło się bez kontrowersji i ostrych, ale jak zawsze profesjonalnych i merytorycznych dyskusji w naszej redakcji. Podobnie jak przed dwoma laty, jeżeli chodzi o takie kategorie jak KOMPOZYTOR, ODKRYCIE, UTWÓR, czy w końcu GNIOT ROKU, bez większych problemów udało nam się wyłonić zwycięzców. Jeżeli jednak chodzi o najważniejszą kategorię, czyli SCORE ROKU, walka między dwoma pracami była zacięta aż do samego końca, a o wybraniu laureata zadecydowała dogrywka. Zapraszamy do zapoznania się z wynikami naszego plebiscytu!
John Powell: How To Train Your Dragon: A Hidden World
Tutaj chyba nie mogło być inaczej. Podsumowująca 10 lat pracy nad smoczą trylogią ścieżka dźwiękowa Johna Powella to wzór do naśladowania prawie na każdej płaszczyźnie – zarówno jako muzyka autonomiczna, jak i kontynuacja serii. Angielski kompozytor nie tylko oddaje sprawiedliwość najpiękniejszym melodiom, jakie napisał na potrzeby tego świata, ale i wzbogaca uniwersum o cały szereg świeżych, równie znakomitych pomysłów. Ilustracja Jak wytresować smoka 3 to swoiste opus magnum kompozytora – z jednej strony dzieło barwne, powellowsko przebojowe, z drugiej stanowiące ilustrację dramatyczną najwyższej próby. Wspaniałe domknięcie trylogii, którą chyba śmiało można nazwać na tym polu najlepszym dokonaniem minionej dekady!
Hildur Guðnadóttir: Joker – Jedna z najgłośniejszych prac, do jednego z najgłośniejszych filmów minionego roku. Za pomocą swojej muzyki Hildur Guðnadóttir idealnie udało się oddać przerażający stan psychiczny i emocjonalny głównego bohatera oraz jego przemianę w tytułowego Jokera. W przeciwieństwie do jej innej ważnej ścieżki z zeszłego roku, Chernobyl, islandzka kompozytora ograniczyła elektronikę i poszła w bardziej organiczne, orkiestrowe brzmienie. Pozostała jednak wierna swojemu stylowi, serwując nam z jednej strony, niełatwą, ciężką, przygnębiającą ścieżkę dźwiękową, z drugiej strony potrafiącą zahipnotyzować. Pod płaszczem dysonansów i celowych fałszów kryje się doskonale przemyślana ścieżka dźwiękowa. Co więcej, w połączeniu z obrazem odgrywa fenomenalną rolę i niesie film Todda Phillipsa, jak i też pomaga kreować już słynną rolę Joaquina Phoenixa. I choć może na albumie nie gwarantuje tych samych wrażeń, co podczas seansu, to nie możemy zapominać, że mówimy tu o muzyce filmowej. Pod tym kątem Joker należy do najlepszych prac minionego roku.
Max Richter & Lorne Balfe: Ad Astra – Zawirowania produkcyjne przy Ad Astra Jamesa Graya doprowadziły do dość nietypowego aliażu muzyki dwóch kompozytorów z zupełnie innych bajek – Maxa Richtera i Lorne’a Balfego. I chociaż dwaj artyści w ogóle ze sobą nie współpracowali, efekt końcowy wypadł zaskakująco przekonująco. Pierwsze skrzypce gra tutaj Richter, którego niezwykle intymny mariaż refleksyjnych smyczków oraz ambientowej elektroniki wspaniale komplementuje filozoficzno-psychologiczne podłoże filmu. Również Balfe stanął jednak na wysokości zadania i do swoich scen dostarczył muzykę, która sprawnie ilustruje poszczególne sceny. Ad Astra to muzyka z założenia kontemplacyjna, wchodząca w głąb – i robi to ze zdecydowanie artystycznym sznytem. I za tę głębię zasłużyła na miejsce w naszych nominacjach.
Nicholas Britell: The King – Nicholas Britell od dobrych kilku lat wyrasta na jednego z najbardziej interesujących twórców muzyki filmowej. Chociaż w zeszłym roku uraczył nas tylko jedną kompozycją, The King to kolejna świetna pozycja w jego filmografii. Ilustracja szekspirowskiej adaptacji w reżyserii Davida Mitchella to dzieło, które obecnie nie mogło chyba wyjść spod rąk innego kompozytora. Rozmaite nawiązania do starodawnych form muzycznych, ascetyczne, szorstkie brzmienie i muzyka dramatyczna wysokiej próby – wszystkie te czynniki stanowią o autorskim sznycie opisywanej ścieżki dźwiękowej. I za tę autorskość Amerykanin uzyskał zasłużoną nominację.
Dan Levy: I Lost My Body – Ścieżka dźwiękowa do francuskiego filmu animowanego, szerzej nam nieznanego Danego Levy była dla nas jednym z bardziej pozytywnych zaskoczeń minionego roku. Niesamowite połączenie szeroko pojętej muzyki rozrywkowej z klasycznym, minimalistycznym brzmieniem, zaowocowało iście przepiękną muzyką, która zarówno w obrazie, jak i poza nim potrafi cieszyć nasze uszy. Zresztą tak bardzo spodobała nam się ta muzyka, że postanowiliśmy ją jeszcze raz docenić. Ale już przy innej kategorii…
Steven Price
W tegorocznym zestawieniu najbardziej produktywnych i efektywnych kompozytorów liczyły się tylko trzy nazwiska. I nie były to nazwiska, które przewijały się w poprzednich, analogicznych zestawieniach. Oj trudny był to wybór, ale drogą konsensusu postanowiliśmy wyróżnić Stevena Price’a. Brytyjski kompozytor, laureat Oscara, po kilku niezbyt ciepło przyjętych projektach, tym razem powrócił z naprawdę dobrym materiałem. Pierwszych zachwytów dostarczył nietuzinkową oprawą muzyczną do wariacji na temat szekspirowskiego dramatu Ophelia. Ale największe emocje serwowała barwna ścieżka dźwiękowa do równie urokliwego serialu dokumentalnego, Nasza planeta. Później poszło już z górki. Ciepła, choć niezobowiązująca Kraina cudów oraz po prostu ładne The Aeronauts. To był niewątpliwie najlepszy rok w karierze Stevena Price’a. Czekamy na więcej!
Bear McCreary – Batalię o laur najlepszego kompozytora minimalnym rozkładem punktów przegrał Bear McCreary, dla którego rok 2019 był również najlepszym w karierze. Nie dość że zaproponował nam aż sześć kompozycji do kinowych pełnometraży oraz kilka serialowych soundtracków, to na dodatek wszystkie te projekty na pewien sposób satysfakcjonowały. Najbardziej oczekiwaną muzyką, z którą wiązaliśmy najwięcej nadziei była oczywiście Godzilla: Król potworów. Amerykański kompozytor podszedł do tego zadania ambicjonalnie, angażując wiele kultowych tematów z japońskich klasyków, a wszystko to w dosyć nowoczesnej, bardzo dynamicznej odsłonie. Król potworów, to również król soundtracków Beara – jedna z najbardziej rozbudowanych i najpotężniejszych w brzmieniu pozycji w jego karierze. Ale czy najfajniejsza w roku 2019? Tutaj można mieć pewne wątpliwości, bo minimalnie lepiej od strony tematycznej prezentowała się oprawa muzyczna z filmu s-f, Rim of the World. Kiedy dorzucimy do tego dostojne The Professor and the Madman oraz demoniczne Eli, wtedy nie trudno o uznanie za ogrom włożonej pracy. Trzymamy kciuki by kolejne lata były równie dobre w jego wykonaniu.
Hildur Guðnadóttir – Jeszcze rok temu nikt nie dawałby wiary, że islandzka kompozytorka w ciągu kilku miesięcy sięgnie po niemalże wszystkie najbardziej prestiżowe nagrody w branży. A jednak! Choć tej najbardziej prestiżowej, czyli FilmMuzy tym razem nie otrzymała, to jednak warto docenić jej twórczość. Przede wszystkim w kontekście dwóch mocnych projektów, przy których partycypowała. A zaczęło się od wstrząsającego serialu Czarnobyl, gdzie pokazała, że nie boi się eksperymentować z unikatowym brzmieniem. Największą furorę zrobiła jednak oprawą muzyczną do filmu Joker. Depresyjne obrazy doskonale wypunktowane zostały przez równie smutną, co nieprzewidywalną w treści muzykę. Kompozycja Guðnadóttir, obok kreacji tytułowego Jokera, jest bez wątpienia najmocniejszym elementem filmu Toda Phillipsa.
Dan Levy
Francuski kompozytor i multiinstrumentalista Dan Levy, który powrócił do muzyki filmowej po tym jak przez ponad dekadę skupiał się głównie na swoim pop-rockowym zespole The Dø, zdążył już m.in. odebrać nagrodę Cezara i Annie a teraz dokłada do tego jeszcze nominację do Filmmizy. Jego I Lost My Body łączące w sobie doświadczenia Francuza na polu muzyki rozrywkowej z minimalizmem spod znaku Glassa czy Nymana, zbudowane wokół urokliwego tematu głównego, świetnie kreśli historię i uwypukla emocje w nietuzinkowej historii miłosnej, ale potrafi przekazać to wszystko słuchaczowi także bez wsparcia animowanego obrazu.
Daniel Lopatin – amerykański muzyk elektroniczny, występujący pod pseudonimem Oneothrix Point Never dosłownie podzielił miłośników muzyki filmowej, jak i naszą redakcją swoja ścieżką dźwiękową do filmu Uncut Gems Jako ekspert od muzyki elektronicznej zaserwował istną gratkę dla miłośników tego gatunku, szczególnie jeżeli się lubi twórczość Vangelisa. I tutaj pojawia się główny zarzut. Choć albumu brzmi naprawdę dobrze, to jednak bardzo doskwiera sfera oryginalności, czy też jej brak. Vangelis nie jest zresztą jedynym gigantem muzyki elektronicznej, którym Lopatin się w swojej pracy inspiruje. Funkcjonalność tej muzyki w obrazie, też może budzić pewne kontrowersje. Ale trudno mimo wszystko trudno przejść obok kompozycji Lopatina obojętnie. I ta polaryzacja też wpłynęła, na tę nominację dla amerykańskiego muzyka, która podobnie jak jego soundtrack do Uncut Gems może budzić kontrowersje.
Bobby Krlic – Angielski muzyk znany także jako The Haxan Cloak, trafił do świata kina dzięki najnowszemu horrorowi Ari Astera – Midsommar. Choć na soundtracku nie dane nam było usłyszeć kilku utworów źródłowych, Midsommar jawi się jako jedna z najciekawszych prac ostatnich lat w tym gatunku. Zwłaszcza wieńczące obraz Fire Temple pokazuje prawdziwy talent tego brytyjskiego muzyka. Oby nie było to ostatnia filmowa praca tego artysty. Nie od dziś wiadomo, że nietuzinkowe angaże są często gwarantem jakości w muzyce filmowej. Tak właśnie jest w przypadku ścieżki dźwiękowej z nominowanej do Oscara animacji „Zgubiłam swoje ciało”. Multinstrumentalista, frontmen popowej grupy The dø, zafundował urzekający od pierwszego odsłuchu score na instrumenty elektroniczne. Niemal jednomyślnie uznaliśmy go za odkrycie roku i czekamy na kolejne prace tego wyjątkowego artysty!
Steven Price: To Lose Himself In Vengeance
Wybierając najlepsze utwory roku 2019 od samego początku wiedzieliśmy, że nie może zabraknąć tej 7-minutowej perły z Ophelii. Choć sam film będący kolejną wariacją szekspirowskiego Hamleta, przeszedł bez większego echa, to jednak grzechem byłoby, gdyby to samo spotkało muzykę do niego. A ten utwór, nie tylko idealnie zwieńcza film i album, ale też oferuje wszystko co najlepsze w tej ścieżce dźwiękowej. Steven Price wykorzystał fragment z Hamleta („Doubt thou the star are fire, Doubt that the sun doth move, Doubt thruth to be a liar, But never doubt I love.”) i w oparciu o wokal Lisy Hannigan stworzył główny liryczny temat, który w tym finale i w połączeniu z orkiestrą tworzy niezwykłe „danse macabre”. Choć wielokrotnie słyszymy, że muzyka filmowa już dawno zaczęła zjadać swój ogon, to właśnie takimi utworami jak ten Steven Price udowadnia, że dalej można nietuzinkowo ilustrować filmy. I co najważniejsze, przy tej całej oryginalności, brzmieć przy tym tak przyjemnie i dobrze.
Hildur Guðnadóttir: Call Me Joker I kolejne zwieńczenie filmu i albumu, które znalazło się na naszej liście. Ale jak mogłoby być inaczej, jeżeli mówimy o już kultowym finale Jokera. Przez większość filmu Hildur Guðnadóttir ilustruje ponure życie Arthura Flecka równie deprymującym brzmieniem. Kiedy jednak przemienia się w Jokera i przy wiwatującym tłumie, zaczyna tańczyć na masce zdezelowanego radiowozu, na bok idą wszystkie dysonanse i poszarpane namiastki tematów. Nagle wszystkie wcześniejsze elementy nabierają sensu i przemieniają się w piękną melodię, która najpierw ilustruje owy hipnotyzujący taniec, a potem przemienia, w iście epicki, muzyczny finał będący zarazem wielkim triumfem Jokera.
John Powell: The Hidden World – Z ostatniej części Jak wytresować smoka można w zasadzie wyłuskać cały szereg utworów, które z powodzeniem mogłyby zająć wszystkie nominacje. Mając tak trudny wybór, zdecydowaliśmy się na ilustrację jednej z kulminacyjnych scen filmu, opisującej tytułowy Ukryty Świat. Zapierające dech w piersiach widoki oraz głęboka symbolika smoczego raju wyzwoliły w Johnie Powellu pokłady kreatywności, które wyróżniają się nawet na tle całej serii. Oniryczne, subtelne wokalizy Jónsiego, niesamowite partie chóralne oraz zachwycający rozmachem i dramaturgicznym pięknem temat rodem ze Złotej Ery – to zaledwie tylko namiastka tego, co można powiedzieć o tym utworze.
Nicholas Britell: Hymn – Mvmt 3: Elegy – Gdy Henryk V wraca po tryumfie nad Francją do swojego kraju, Nicholas Britell opisuje to elegijną aranżacją pięknego hymnu. Uroczyście wzniosły, ale i refleksyjny, dojmująco nostalgiczny utwór to przykład ilustracji, która wspina się ponad obraz i ukazuje widzowi psychologiczną stronę oglądanych scen. Choć angielski król powraca zwycięski i uwielbiany przez tłumy, w głębi serca jest zupełnie sam oraz pełen wątpliwości co do obranej przez siebie ścieżki. Amerykański kompozytor nad wyraz trafnie uchwycił symbolikę tego dysonansu, po raz kolejny pokazując jak uzdolnionym jest artystą.
Max Richter: Ex Luna Sciencia Choć ścieżka dźwiękowa do Ad Astra świeci jasnym światłem w zeszłorocznym gwiazdozbiorze muzyki filmowej, ciężko wyłonić z niej konkretne highlighty. Jest to muzyka w dużej mierze ilustracja atmosferyczna i psychologiczna. Stąd w naszych nominacjach utwór, który łączy kilka znamiennych cech tej ścieżki – atmosferyczny ambient, atonalny suspens oraz ciekawe eksperymenty z odzwierciedlającą kosmos elektroniką.
Leo Birenberg & Zach Robinson: Miyagi-Do Fix-Up – Zaraz, czy to na pewno jednej z najlepszych utworów z roku 2019? Gdyż po brzmieniu można byłoby sądzić, że brzmi jakby pochodził z lat 80tych, poprzedniego stulecia. Ale jak mogłoby być inaczej jeżeli mamy do czynienia z kawałkiem z drugiego sezonu serialu Cobra Kai nawiązującego do kultowego Karate Kid. I tak samo Leo Birnberg i Zach Robinson muzycznie nawiązują do słynnych scen montażowych z filmów tamtego okresu. Mamy więc specyficzną elektronikę retro-elektronikę, oraz brudne gitarowe riffy. Może nie jest to jakiś ambitny kawałek i trudno się o nim wiele rozpisywać. Ale posiada jedną ważną cechę: jest przebojowy! A i takich utworów nam czasem potrzeba.
James Newton Howard: Knotted – Piękny i wzruszający utwór, który dalej dobitnie ukazuje talent Jamesa Newtona Howarda, jeżeli chodzi o warstwę liryczną. Choć niektórzy mogą zarzucić spore podobieństwo do Osady, wcześniejszej, słynnej pracy Amerykanina. To jednak można też powiedzieć, że muzyka do A Hidden Life, a w szczególności utwór Knotted brzmi ładnie, gdyż właśnie brzmi jak Osada.
Benjamin Wallfisch: Hellboy
Rok 2019 zaczął się całkiem nieźle. Wtedy na arenę wydarzeń weszła „niezawodna trójca”. Kompozytorzy, którzy niemalże co roku w tym samym składzie walczą o uznanie w naszej niechlubnej kategorii „Gniot Roku”. Tym razem laur zwycięstwa musiał powędrować na ręce Benjamina Wallfischa za jego bezprecedensowo beznadziejną oprawę muzyczną do nowej inkarnacji Hellboya. Rockowo-industrialne brzmienia, jakie zaserwował nam brytyjski kompozytor dosyć kiepsko prezentują się w starciu ze specyficznym obrazem Neila Marshalla. Aczkolwiek prawdziwy dramat rozgrywa się wtedy, kiedy (z bliżej nieokreślonych powodów) zechcemy rozsmakować się w tej muzyce w domowym zaciszu – na albumie soundtrackowym. Najokropniejsze trzy kwadranse muzyki filmowej roku 2019!
Lorne Balfe: Gemini Man Jak zdążyliśmy się już przekonać Lorne Balfe jest istnym sprinterem jeżeli chodzi o komponowanie ścieżek dźwiękowych. Robi szybko i często, ale dystans artystyczny, jaki przy tej okazji pokonuje mierzony jest w wartościach ujemnych. I mogliśmy się o tym przekonać słuchając jego oprawy muzycznej do najnowszego filmu Anga Lee, Gemini Man. Nowatorska technologia, w jakiej słynny reżyser zanurzył to widowisko akcji najwyraźniej nie pobudziła wyobraźni Szkota. Zaproponował widzom klasyczny akcyjniak jakich twórcy RCP tworzą na pęczki. Szkoda tylko, że w płynnym obrazie serwowanym nam za pomocą technologii HFR ociera się to wszystko o istną parodię. Cóż, ponoć potrzeba jest matką wynalazków. Ale po co się wysilać na kreowanie zupełnie nowego modelu muzycznej akcji, skoro tyle angaży na horyzoncie…
Tom Holkenborg: Terminator: Dark Fate Ulubieniec entuzjastów klasycznie tworzonych partytur filmowych… powrócił! Tym razem w roli terminatora ścieżki dźwiękowej do jednej z flagowych franczyz Jamesa Camerona. Jeżeli po wysłuchaniu Terminator: Genisys Lorne Balfe’a sądziliśmy, że gorzej być nie może, to holenderski ex-DJ skutecznie koryguje te wyobrażenia. Miesiące eksperymentowania z unikatowym brzmieniem Mrocznego przeznaczenia utopione zostały w morzu ilustracyjnego mainstreamu. Również rzeźniczego miksu, sprowadzającego całość partytury do hałaśliwego, zupełnie obojętnego względem obrazu, muzycznego kompostu. Brad Fiedel płakał jak słuchał…
Tak właśnie według nas prezentują się najlepsze momenty muzyki filmowej w kinie i telewizji w 2019 roku. Choć już trochę czasu minęło, to tradycyjnie też jesteśmy ciekawi jjak Wy, Drodzy Czytelnicy, oceniacie rok 2019? Czy zgadzacie się z naszym wyborem tych najlepszych z najlepszych? Domyślamy się, że nasze nominacje i zwycięzcy różnią się od tych jakie mogliśmy zobaczyć przy okazji rozdania Złotych Globów, Nagród BAFTA, czy też słynnych Oscarów. Nie oznacza to jednak, że na siłę chcemy być oryginalni i za wszelką cenę różnić się od tzw. „mainstreamu”. A nawet jeżeli tak uważacie, nie miejcie oporów z wyrażeniem swojej opinii. Dlatego jak zawsze, zachęcamy do komentowania Filmmuz pod tym artykułem i na naszym forum i liczymy, że i za rok będziecie, kiedy ogłosimy kolejnych laureatów. Czy znowu znajdzie się w śród nich John Powell? Czy Bear McCreary znowu będzie pracowity i dołączy do KOMPOZYTORÓW ROKU? Czy Benjamin Wallfisch, Lorne Balfe i Tom Holkenborg znowu będą „walczyć” o miano NAJGORSZEJ ŚCIEŻKI DŹWIĘKOWEJ? A może tym razem pozytywnie nas czymś zaskoczą?
Na te wszystkie pytania, przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. I mamy nadzieję, że tym razem nie zajmie nam to aż tyle czas. Chociaż, wszystko czas pokaże. A na razie gratulujemy zwycięzcom, nominowanym i dziękujemy za Waszą uwagę!