Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

FILMMUZY – podsumowanie roku 2017

Maciej Wawrzyniec Olech | 21-04-2022 r.


Można by sądzić, że wraz z przyznaniem Oscarów, okres nagrodowy i podsumowań roku 2017 się skończył. Nic bardziej mylnego, gdyż zostały jeszcze Filmmuzy, czyli nagrody portalu FilmMusic.pl. I nie będziemy ukrywać, że jak co roku nie było to łatwe zadanie. Nie obyło się bez kontrowersji i ostrych, ale jak zawsze profesjonalnych i merytorycznych dyskusji w naszej redakcji. Jesteśmy dość różnorodną grupką jeżeli chodzi o gust muzyczne, co jest dobrą rzeczą, ale staje się problemem właśnie podczas takich podsumowań. Dlatego też dłużej niż zwykle zajęło nam podsumowanie roku 2017, który do tej pory trudno nam jednoznacznie ocenić, czy był dobry, czy zły dla muzyki filmowej? Z listy naszych zwycięzców i nominowanych da się łatwo zauważyć, że nagrodziliśmy najbardziej zapracowanych kompozytorów, którzy też właśnie swoją pracę i talentem wyrobili sobie silną pozycję w świecie muzyki filmowej. I tak w ostateczności pojedynek o Filmmuzę rozegrał się pomiędzy Alexandre Desplatem, a Michaelem Giacchino. Kto wygrał i czy inni znaleźli się w tym zaszczytnym gronie? Oto odpowiedzi na te pytania:


SCORE ROKU

Alexandre Desplat: The Shape Of Water

Alexandre Desplat jest prawdziwym łowcą nagród! Do dwóch Złotych Globów, trzech nagród BAFTA i dwóch Oscarów dołącza w tym roku również swoją drugą Filmmuzę w kategorii Score Roku za muzykę do filmu Guillermo del Toro The Shape of Water (jest to zarazem jego szósta nominacja). Poprzednie wyróżnienie przyznaliśmy mu za score do Autora Widmo (2010). Czym uwiódł nas Francuz w tym roku? Bogatą bazą tematyczną (temat Elisy, temat miłosny i motyw stwora), ciekawym instrumentarium (gwizdanie, akordeon, imitacja dźwięków wody) i orkiestracjami. Rozbudził w nas także tęsknotę za kompozycjami do starohollywoodzkich romansów. Jego muzyka dodaje przepięknemu wizualnie filmowi Meksykanina atmosfery baśniowości, a utwór The Escape dołącza do grona mistrzowsko zilustrowanych sekwencji akcji ostatnich lat.

Pozostali nominowani:

Michael Giacchino: War of the Planet of the Apes – Godne zwieńczenie małpiej trylogii. Bardzo dojrzały, intymny, kiedy trzeba epicki, a zarazem wręcz „niekomercyjny” score. Miejscami bardzo surowy, dziki, wręcz minimalistyczny, bazujący na autentycznych, pierwotnych emocjach. Michael Giacchino udowadnia, że do filmu, który można uważać za (inteligentny) blockbuster da się skomponować inteligentną, chwytającą za emocje ścieżkę dźwiękową. Oby więcej tego typu prac ukazywało się każdego lata!

Clint Mansell: Loving Vincent – Niezwykła muzyka do nominowanej do Oscara polsko-brytyjskiej animacji o słynnym malarzu Vincencie Van Goghu. Bardzo ładna i nastrojowa ścieżka dźwiękowa, która, bardzo dobrze oddaje klimat filmu i specyficzną technikę jego realizacji. Kompozytor swoją muzyką zaprasza do tego specyficznego, wizualnie olśniewającego świata słynnego holenderskiego postimpresjonistycznego artysty.

Jonny Greenwood: Phantom Thread – Muzyka jakby wyjęta z innej epoki. W trakcie słuchania i podczas seansu zatraca się różnica między muzyką klasyczną, źródłową, a tę skomponowaną przez Jonny’ego Greenwooda. Dramatyzm i piękno uchwycone w wręcz poetycki sposób. Takimi pracami, brytyjski muzyk i gitarzysta zespołu Radiohead, zawstydza niejednego ze współczesnych kompozytorów muzyki fimowej.

Dario Marianelli: The Darkest Hour – Dario Marianelli i Joe Writh znowu razem. Znowu fresk historyczny z Dunkierką w tle (tym razem biografia Winstona Churchilla) i kolejny bardzo dobry score. Mamy tu sporo specyficznej dla tego kompozytora ekspresji, jest bardzo ciekawa dynamiczna muzyka i jest sporo minimalizmu, który w takim stopniu u niego nie był jeszcze używany. Powrót Marianelliego do Wrighta okazał się zbawienny po kilku chudych latach, szczególnie dla nas słuchaczy.

KOMPOZYTOR ROKU

Walka o pierwsze miejsce i tytuł Kompozytora Roku była w tym roku wyjątkowo zacięta! Alexandre’owi Desplatowi po raz pierwszy nie udało się obronić tego zaszczytnego tytułu i zaledwie jednym punktem (!) wyprzedził go Michael Giacchino, który zdobył to wyróżnienie po raz pierwszy (przy czwartej próbie).

MICHAEL GIACCHINO

Po dwóch nominacjach z rzędu wreszcie przyszła pora na główne odznaczenie w tej kategorii dla sympatycznego Amerykanina. Giacchino ciągle nie myśli o tym, żeby zwolnić i co rusz bierze się za kolejne franczyzy oraz kasowe blockbustery. W roku 2017 okrasił własnymi brzmieniami świat inteligentnych małp, krainę zmarlych oraz po raz drugi zawitał w Uniwersum Marvela. Szczególną sympatię redakcji Amerykanin zyskał wspomnianą ścieżką dźwiękową do War of the Planet of the Apes. Ale to nie wszystko, do nagrodzonej Oscarem animacji Pixara Coco, skomponował pełen żywiołu score zatopiony całkowicie w meksykańskim folklorze. Zaś muzyka do kolejnej nowej wersji Człowieka Pająka Spider-Man: Homecoming po jego Doctorze Strange’u jest kolejną wnosząca do marvelowskiego świata powiew świeżości, ale też muzycznego ładu. Oprócz tego, Amerykanin skomponował intymną i stonowaną kompozycję do filmu The Book Of Henry, który spotkał się z ostrą reakcją krytyków. Co nie zmienia faktu, że score Giacchino jest jednym z nielicznych jasnych elementów tej produkcji.
Ale pomijając ten tytułu w przypadku innych niby znowu można byłoby rzec, że Michael Giacchino nie wyszedł poza swój comfort zone. Niby dalej komponuje dla przyjaciół i porusza się w świecie blockbusterów gdzie znowu swoją robotę wykonał ze wszech miar fachowo. To jednak ścieżka dźwiękowa do War of the Planet of the Apes zrobiła taką różnicę, że doliczający solidny poziom pozostałych ścieżek wystarczyły, po tylu nominacjach postanowiliśmy nagrodzić wreszcie Amerykanina.

Pozostali nominowani:

ALEXANDRE DESPLAT– ten człowiek, odkąd kilkanaście lat temu zadebiutował w Hollywood, nie zwalnia nawet na krok. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest fakt, że wszystkie dotychczasowe pięć nominacji w omawianej tu kategorii zamienił w zwycięstwo. Ale ustąpienie Michaelowi Giacchino w żaden sposób nie czyni mu dyshonoru, gdyż był to dla niego bardzo udany rok – pomijając już spektakularny sukces The Shape of Water w ostatnich tygodniach, po raz pierwszy miał okazję zaprezentować swoje umiejętności w space operze (Valerian and the City of a Thousand Planets), jak również powrócił do współpracy z Georgem Clooneyem przy thrillerze Suburbicon. W jego filmografii odnajdziemy również tytuły, które nie doczekały się wydania albumowego, ani nawet cyfrowego – Prawdziwa historia w reżyserii Romana Polańskiego oraz Espèces menacées Gillesa Bourdos. Jak widać, różnorodność gatunków filmowych od wielu lat bardzo skutecznie chroni Francuza przed popadnięciem w rutynę.

CARTER BURWELL – Amerykanin przez długi czas był głównie kojarzony jako kompozytor braci Coen. Ale od pewnego czasu coraz bardziej zostaje doceniany w Hollywoodzie, komponując do wielu ciekawych tytułów. Nie inaczej było w 2017, gdzie skomponował muzykę do głośnych Three Billboards Outside Ebbing, Missouri, za które otrzymał nomininacje do Oscara. Dochodzi do tego bardzo solidna ścieżka do Goodbye Christopher Robin i bardzo dobra kompozycja do Wonderstruck. Pracowitość, ale też trzymanie się własnego stylu, w biznesie, gdzie różnie bywa z oryginalnością, zadecydowały o zaszczytnym trzecim miejscu, dla amerykańskiego kompozytora

ODKRYCIE ROKU

CHRISTOPHER WILLIS

…brytyjski kompozytor, o ile komukolwiek był wcześniej znany, zajmował się dotychczas głównie komponowaniem muzyki dodatkowej. I tak współpracował chociażby z tami kompozytorami jak Harry Gregson-Williams, Rupert Gregson-Williams, Henry Jackman, czy Carter Burwell. W 2017 roku, jednak jako samodzielny kompozytor dał na wiele radości swoją ścieżką dźwiękową do komedii The Death of Stalin, która jak tytuł wskazuje w komediowy sposób opisuje sytuację w Moskwie zaraz po śmierci Józefa Stalina. Muzycznie soundtrack jest, epicki, symfoniczny, niczym rodem z radzieckiej Rosji, inspirowany ichnimi klasykami. Niby można się zastanawiać, czy Odkryciem można nazywać tak klasycznie brzmiącą ścieżkę? Ale właśnie za świetny warsztat i doskonałą zabawę konwencją postanowiliśmy nagrodzić Christophera Willisa, licząc na więcej tak bardzo dobrych prac.

Pozostali nominowani:

SEBASTIEN TELLIER… Sebastian Tellier to chyba pierwszy nominowany do Filmmuz, który był kiedyś… uczestnikiem Eurowizji. Cóż, może nie jest to najlepsza rekomendacja dla kompozytora filmówki, ale ten multiinstrumentalista i piosenkarz „nominalnie” zajmuje się trochę innym gatunkiem muzyki, z rzadka pisząc ścieżki dźwiękowe. A Girl is a Gun pokazuje, że mógłby robić to częściej. Soundtrack z tego mało znanego serialu cieszy ucho bezpretensjonalnością, przebojowością i melodyjnością typową dla projektów z pogranicza pop-elektroniki. Nie mamy pojęcia jak to się sprawuje w połączeniu z obrazem, ale słucha się tego wybornie.

CHRISTOPHER SPELMAN… przeglądając filmografię Christophera Spelmana można dojść do dwóch wniosków, że: nie jest ona długa i jest ściśle związana z reżyserem Jamesem Gray’em. Właściwie Spelman, który posiada wysokie wykształcenie muzyczne, został przez Gray’a, z którym przyjaźni się od studiow, wprowadzony, jak sam mówi „trochę na siłę” do filmu. Najpierw jako konsultant muzyczny, zaś przy Imigrantce po raz pierwszy jako kompozytor. Stąd też Zaginione miasto Z jest dopiero jego drugą ścieżką dźwiękową w karierze. Słuchając i oglądając ten film nie można jednak zarzucić jej twórcy, że jest nowicjuszem i nie do końca jeszcze wie co robi. Choć nie jest to typowa muzyka do kina przygodowego, to właśnie trochę inne podejście do tematu i ciekawy warsztat sprawiły, że liczymy na kolejne prace od Christophera Spelmana i to nie tylko do filmów Jamesa Gray’a.

UTWÓR ROKU

ALEXANDRE DESPLAT Elisa’s Theme

Jeszcze w zeszłym roku przy okazji Valeriana toczyła się dyskusja, czy Desplat potrafi pisać zapadające w pamięć melodie? Francuz zawstydził wszystkich niedowiarków, czego efektem są aż dwie jego kompozycje na podium. Największe uznanie zyskał wśród członków naszej redakcji utwór Elisa’s Theme z The Shape of Water. Wystarczyło na potrzeby albumu zaaranżować pełną wersję tematu (która w filmie jest rozbita na dwie części), dodać słowo „temat” w nazwie utworu i konsekwentnie używać tej melodii w przeróżnych aranżacjach, żeby nawet najwięksi sceptycy twórczości Desplata odczuli pewnego rodzaju zemstę za swoje wcześniejsze docinki. Oparta na charakterystycznych dla kompozytora flecikowych ostinatach kompozycja doskonale odwzorowuje naturę głównej bohaterki – jej prostolinijność, optymizm, beztroskę. Melodia jest na tyle plastyczna, że zachwyca również w pozostałych odsłonach, od dziarskiego Elisa and Zelda poprzez optymistyczno-romantyczne Overflow of Love, aż po wzruszające Underwater Kiss.

Pozostali nominowani:

Alexandre Desplat – Pearls on Mul– Na drugim miejscu naszego zestawienia znalazł się utwór otwierający album ze ścieżką dźwiękową do filmu Valerian and the City of Thousand Planets. Choć dzieło Bessona okazało się finansową klapą, a także pozostawiało wiele do życzenia pod kątem fabularnym, to większość z nas zgodnie uznała, że sekwencja na planecie Mul jest zachwycająca zarówno ze względu na walory wizualne, jak i muzyczne. Desplat stworzył ponad siedmiominutową impresję na temat życia Pereł na ich rajskiej planecie, a także tragicznych wydarzeń, które tę sielankę przerwały. W przeciwieństwie do tematu Elisy kompozytor operuje tutaj bardziej brzmieniem niż melodią, choć oczywiście wprowadza również temat Pereł. Całość opiera się jednak przede wszystkim na doskonałym doborze instrumentarium i ciekawych orkiestracjach.

Cyrill Aufort Theme From Knock – Świetny temat przewodni, będący wizytówką niezwykle urokliwego soundtracku do francuskiego filmu Knock. I podobnie jak on, trudno temu kawałkowi odmówić uroku. Co więcej jest to temat bardzo wyrazisty, który na długo pozostaje w pamięci. Coś co nie można powiedzieć o wielu tematach we współczesnej filmówce. Albo po prostu jak w tym przypadku, należy tych dobrych motywów szukać we Francji.

Michael Giacchino: Exodus Wounds – Soundtrack do War of the Planet of the Apes wielokrotnie już był wspominany, to nie powinno dziwić, że i jeden z utwórów z niego, trafił na naszą listę. Przepiękny i niezwykle emocjonalny utwór, który podobno w zdumienie i zachwyt wprawił samego reżysera. Nie inaczej z nami, gdzie nawet nieliczni, którzy w przeszłości mieli coś do tematów Amerykanina, teraz zamilkli. Niebywały highlight płyty, jeden z lepszych utworów roku, jak i w karierze Giacchino.

Patrick Doyle: Orient Express Suite – Słynny szkocki kompozytor umuzycznia słynny luksusowy pociąg. Słuchając go, też ze względu na specyficzną rytmikę od razu pojawiają się skojarzenia z jadącym pociągiem. Jest on chwytliwy, trochę staromodnie rozpisany, energiczny, lekki i wręcz przygodowy w wymowie. Czegoż chcieć więcej?

Ramin Djawadi – The Mountain Between Us – Czy to aby na pewno Ramin Djawadi? Niemiecki kompozytor irańskiego pochodzenia, skomponował temat jakże różny od tego do czego nas do tej pory przyzwyczaił. Deliktany, pięknie liryczny i klasyczny w formie, będacy jednocześnie najjaśniejszym elementem tego średniego filmu o tym samym tytule The Mountain Between Us.

Tom Holkenborg: Roland of Eld (Main Titles) – Bardzo dobry, epicki, pełen przygody temat rozpisany na orkiestrę. Coś innego w dorobku holenderskiego kompozytora o pseudonimie Junkie XL. Szkoda tylko, że reszta albumu do tej nieudanej adaptacji The Dark Tower Stephena Kinda, nie oferuje tyle co te jeden utwór.

Antymuza: GNIOT ROKU

Tak to już bywa, że w różnego rodzaju zestawieniach są nie tylko wygrani, ale i wielcy przegrani. W naszym plebiscycie najbardziej rozczarowujące, najmniej kreatywne i najgorzej odnajdujące się w obrazie prace nagradzamy tytułem Gniota Roku, czyli Antymuzą. I choć w tym rozdaniu niechlubny laur powędrował w kierunku Lorne Balfe, to jednak w zestawieniu znalazły się również dwie inne prace, wywołujące wśród członków naszej redakcji najwięcej kontrowersji.

LORNE BALFE: GEOSTORM

Szkocki kompozytor jest najlepszym przykładem, że ilość nie zawsze równa się jakość. Mimo, że pod względem przyjmowanych projektów nie odbiega, a nawet przewyższa Alexandre Desplata i Michaela Giacchino, to jednak w przeciwieństwie do nich w tym nadmiarze ścieżek dźwiękowych popełnia takie koszmarki jak właśnie Geostorm. Jedyne co się udało Balfe, to że poziomem swej muzyki dorównał do poziomu tego okropnego filmu. Podobnie jak film nieskutecznie stara się nawiązać do produkcji katastroficznych jak Armageddon, tak i Lorne Balfe nieudolnie naśladuje Trevora Rabina, jak i brzmienie Media Ventures do produkcji Jerry’ego Bruckheimera. Bezduszna, odtwórcza i irytująca swoim staroświeckim brzmieniem ścieżka dźwiękowa, do jak najszybszego zapomnienia.

Pozostali nominowani:

Benjamin Wallfisch & Hans Zimmer:Blade Runner 2049– Jedną z nich jest ścieżka dźwiękowa do filmu Blade Runner 2049. Początkowo oprawą muzyczną miał się zając islandzki kompozytor, Johann Johannsson, ale tuż przed premiera świat obiegła informacja o zatrudnieniu na jego miejsce Hansa Zimmera, który do pomocy dobrał sobie Benjamina Wallfischa. Duet poradził sobie z tym zadaniem dosyć słabo, bo poza solidną porcją odniesień do kultowej pracy Vangelisa (tzw. „fan service”), nowy Blade Runner od strony muzycznej okazał się nieprzebranym morzem syntetycznego dźwięku. Atmosferyczne granie nie wnosi do produkcji Denisa Villeneuve właściwie żadnej wartości dodanej. A szkoda, bo potencjał był całkiem spory.

Łukasz Targosz:Botoks– O wielkim rozczarowaniu można również mówić w kontekście pracy Łukasza Targosza nad oprawą muzyczną do filmu Botoks. Kontrowersyjny film Patryka Vegi otrzymał rzemieślniczo skonstruowaną, często kiksująca z obrazem, ścieżkę dźwiękową. I tak, jak film do którego się odnosi, również i muzyka nie daje sposobności wniknięcia w jakąś konkretną strukturę tematyczną. Można odnieść wrażenie, że z muzyką czy bez, ten film oddziaływałby tak samo.


I tak prezentują się według nas najlepsze momenty muzyki filmowej w kinie i telewizji roku minionego roku. Co ciekawe właśnie żadna ścieżka z produkcji telewizyjnej ni utwór nie załapał się do listy nominowanych. A podobno żyjemy w Złotym Okresie Telewizji, ale jednak muzycznie to dalej filmy z dużego ekranu rządzą. Ale mnie o nas, ciekawi jesteśmy jak Wy, Drodzy Czytelnicy, oceniacie rok 2017. Czy zgadzacie się z naszym wyborem tych najlepszych z najlepszych? Zachęcamy do komentowania Filmmuz pod artykułem i na naszym forum. My tymczasem zagłębiamy się już w dzieła bieżącego roku, szukając w nich perełek, które będziemy chcieli wyróżnić przy okazji kolejnej, dwunastej odsłonie naszych nagród. Czy znowu ogłosimy je tam późno? To czas, ich poziom i zgoda wśród redaktorów zadecyduje.

Najnowsze artykuły

Komentarze