Półtora miesiąca temu kolejny Oscar powędrował w ręce Alexandre’a Desplata. Uznaliśmy, że to dobry moment, aby podsumować jego dotychczasową twórczość. Oto kolejna odsłona naszego cyklu TOP30!
Zamykające to zestawienie Visions z głośnego Proroka produkcji francuskiej, to jedyny melodyjny aspekt tej surowej kompozycji. Visions dociera do nas, gdy główny bohater Malick ucieka w halucynacje o stadzie jeleni. To symboliczny moment odsłaniający znaczenie Proroka, a maksymalne wykorzystanie talentu Desplata awansuje scenę do jednej z najlepszych w filmie Jacquesa Audiarda.
UNIVERSE PART 4-6 (fragment)
Do Kochanków z Księżyc Desplat skomponował w zasadzie tylko jeden temat. Ale za to jaki! Słuchacza uderza nie tylko chwytliwa melodyka, ale także warstwa aranżacyjna, wykorzystująca organy, chóry, dzwonki, smyczki i wiele innych instrumentów, tworzące zwariowaną, ale przy tym i odrobinę mroczną mieszankę.
Desplat pokazuje, że dzięki odpowiedniej aranżacji i świetnemu soliście, nawet bardzo proste i z pozoru “oklepane” zabiegi mogą brzmieć pięknie, świeżo i melancholijnie. Kwintesencja minimalistycznego stylu kompozytora.
Muzyką do Syriany Desplat zasygnalizował, jak przewrotny potrafi być jego styl. Tworząc muzykę do tego thrillera zaznaczył również, jak słusznie pokazała przyszłość, że nie ma takiego kompozycyjnego zadania, którego by się nie podjął. Utwór Fathers and Sons jest kulminacją minimalistycznej części Syriany. To zaskakująco delikatny kontrapunkt do wymagającej i dynamicznej drugiej części oprawy. Po 13 latach od premiery, muzyka do Syriany nie straciła na swej jakości, a temat przewodni ciągle zapiera dech fanom twórczości Desplata.
Najbardziej przebojowy utwór ze ścieżki dźwiękowej do Fantastycznego pana Lisa. Po raz kolejny kino Wesa Andersona inspiruje Desplata do sięgnięcia po nietypowe instrumentarium (min. banjo, drumla, gwizdy, dziecięcy chór). Największą siłą jest jednak przebojowa melodia, która dosłownie eksploduje w drugiej połowie kompozycji. Jest patetycznie i marszowo, ale przy tym Desplat nie pozwala zapomnieć, że mamy do czynienia przede wszystkim z muzyczną zabawą najwyższej próby.
Malowany welon to jedno z flagowych dzieł Alexandre Desplata. Charakteryzuje się nie tylko emocjonalną głębią i tematycznym pięknem, ale i mistrzowskim wykonaniem. Jednym z solistów współpracujących z francuskim kompozytorem był bowiem popularny pianista Lang Lang. I choć największą uwagę koncentrują w tej partyturze utwory, gdzie do głosu dochodzą właśnie fortepianowe solówki, to naszym zdaniem warto jeszcze zwrócić uwagę na fragment otwierający album soundtrackowy. Trzyminutowy The Painted Veil zapoznaje nas z tematyką kompozycji w charakterystycznym dla Desplata sposób – w formie progresywnie narastającego ostinato. Piękny utwór do którego aż chce się wracać!
Dla właściciela hotelu Grand Budepest, Desplat skomponował sympatyczną, skoczną, ale jednocześnie nieco tajemniczą melodię. Uwagę zwracają również charakterystyczne instrumentacje (zither, bałałajki), które nie tylko podkreślają jej zjawiskowość, ale również nadają folklorystycznego posmaku.
Subtelny, podszyty smutkiem, ale również i niepokojem utwór, oparty na charakterystycznych dla Desplata ostinatach na tercje, pulsach i lirycznej, niewinnej melodii fletu. Całość dopełnia piękna gra na fortepianie Jean-Yvesa Thibaudeta, który potrafi nawet proste partie wynieść na wirtuozowski poziom.
Ścieżka dźwiękowa do filmu Clooneya prezentuje aż 7 tematów, jednak to łatwo wpadająca w ucho melodia przypisana tytułowym „obrońcom skarbów” pojawia się najczęściej, w przeróżnych aranżacjach – począwszy od triumfalnego marszu w sekwencji otwarcia, poprzez skromną interpretację na fortepian podczas przemówienia Stokesa, a na gwizdaniu w napisach końcowych skończywszy. Poprzez marszową interpretację melodii w napisach początkowych Desplat świetnie wpisuje się w konwencję amerykańskich filmów wojennych z lat 50. Utwór jest humorystyczny, pełen wigoru oraz nieco ironicznego patosu.
Jeden z pierwszych błysków Francuza na międzynarodowym rynku soundtrackowym. Nietypowy mastershot, który otwiera film, pulsuje zaskakującą – jak na tamte czasy – ornamentyką fletów, nadających sekwencji hipnotycznej atmosfery. Chwilę potem ekran przejmuje szeroka, smyczkowa melodia, podszyta subtelnie akompaniamentem sekcji dętej. Nieoczekiwane zakończenie filmowego prologu akcentowane jest zaś przez skumulowane wejście kotłów, wprowadzające odbiorcę w nieco zagadkowy, ironiczny nastrój. Wszystkie ulubione narzędzia Desplata zebrane w efektownej popisówce ilustracyjnej – zwiastującej w 2004 roku nowy talent na kompozytorskim firmamencie.
Obliviate to czar zapomnienia, ale raczej nikt nie zapomni tego utworu. Desplat wykorzystuje typowy dla siebie rytm smyczków, na który następnie narzuca fakturę całej orkiestry. Świetny utwór i pewne dodanie własnego muzycznego głosu do świata młodego czarodzieja.
Śliczny temat dla głównej bohaterki nagrodzonego Oscarem, w tym i za muzykę The Shape of Water. Niezwykle ciepły utwór w oparciu dźwięk harfy, pianina, fletu i dzwonków, które z jednej strony oddają dobro i niewinność tytułowej Elisy. Zaś wpleciony specyficzne brzmienie akordeonu, doskonale oddaje jej uczucie to tajemniczej wodnej istoty. Muzyczna przyjemność w najczystszej, jak krystaliczna woda, postaci.
Strażnicy marzeń mają wiele highlightów pełnych symfonicznej maestrii – ale jeśli mowa o wzruszeniach, to właśnie ten utwór wybija się na prowadzenie. Piękne rozwiązanie pieczołowicie zbudowanego wcześniej napięcia, osiągnięte przez Desplata przy pomocy delikatnej, lirycznej aranżacji tematu przewodniego. Ścieżka do Strażników… zapewnia mnóstwo ekscytacji i przygody, ale właśnie w tych spokojnych, refleksyjnych momentach najpełniej objawia swojego świątecznego, ponadczasowego ducha.
Sunrise on Lake Pontchartrain podzielony jest na kilka segmentów, zbudowanych wokół różnych tonacji i instrumentaliów. Ten utwór głównie świadczy o sile tego chyba ciut niedocenionego albumu. Desplat w starym stylu, melodyjny, pozbawionych udziwnień, i podążający za najbardziej wzruszającą sekwencją The Curious Case of Benjamin Button, tą osadzoną nad jeziorem Pontchartrain.
Kolejny przykład na to, że z potężną symfoniką Alexandre Desplat nie jest na bakier. Poza wieloma walorami estetycznymi tego krótkiego, ale jakże przebojowego utworu, warto docenić również jego funkcjonalny aspekt. Zresztą cała ścieżka dźwiękowa do Strażników marzeń to przykład świetnie wpasowanej w realia filmowe, polichromatycznej, przygodowej symfoniki. Polecamy!
Najnowszego w zestawieniu Kształtu Wody chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Środek tabeli wydaje się również należytym miejscem dla tego baśniowego tematu. W filmie Del Toro Desplat dosyć przewrotnie przypomina wszystkim, jak to stawiał pierwsze kroki w Hollywood. W The Shape of Water rozbrzmiewają zatem echa takich ścieżek jak Dziewczyna z perłą i Birth, a więc odrobinę surrealistycznych filmów ze szczególną oprawą muzyczną. Sam Kształt Wody wbija się w pamięć, eksponuje styl Francuza i stanowi doskonałą narrację dla tej przedziwnej, acz wyśmienitej opowiastki.
Miłośnicy muzyki filmowej, którzy od lat żyją w przekonaniu, że Alexandre Desplat nie potrafi tworzyć muzycznej akcji, powinni sięgnąć po fragmenty oprawy muzycznej do Złotego kompasu. Zgrabnie zarysowana melodyka przeplata się tutaj ze świetnymi orkiestracjami i pięknym wykonawstwem. Trzyminutowy fragment wpisuje się w kanon najlepszych kawałków, jakie wyszły spod ręki francuskiego kompozytora.
Niespełna dwie minuty – tyle potrzebował Alexandre Desplat by kupić uwagę słuchacza sięgającego (nawet przypadkowo) po muzykę do Autora widmo. Na tych dwóch minutach siła nośna oprawy muzycznej Francuza się nie kończy. Tak naprawdę cała ścieżka dźwiękowa jest dziełem niemalże wybitnym, ale w zestawieniu „topowych” utworów Desplata, to właśnie tytułowe The Ghost Writer wydaje się swoistego rodzaju wizytówką.
The Wonder of Life to jedna z nieco zapomnianych perełek w dorobku Desplata. Smyczki, trochę dęciaków, harfa i cudna melodia fortepianu. Niby tak niewiele, niby to tylko klasyczne „plumkanie”, a jednak ładunek emocjonalny tej kompozycji jest wprost niesamowity.
Konfrontacja intymnego z epickim. W tym kanonicznym dla swojej twórczości utworze Desplat opowiada o rodzącym się między dwojgiem bohaterów uczuciu, dla którego tłem są malownicze krajobrazy chińskiej prowincji. Europocentryczna fantazja na temat Orientu? Zapewne tak, lecz ile tu emocjonalnej finezji, ile orkiestrowych detali, jak wiele miłosnych niedopowiedzeń wpisanych w bajkowe plenery Dalekiego Wschodu… Malowany welon powstał w obfitym dla orientalizującej muzyki filmowej okresie, w niedługim czasie po premierze tak uznanych prac, jak wysmakowane Wyznania gejszy czy epicka Przysięga. Francuz dokłada swoją cegiełkę do tej serii, a piękne solówki fortepianowe Lang Langa dopełniają romantycznej, ekranowej inscenizacji.
Choć film do udanych raczej nie należy, to ścieżka dźwiękowa jest jednym z jego najjaśniejszych punktów. Główny temat w soundtrackowej fortepianowej interpretacji The Meadow ma miliony odtworzeń i dziesiątki coverów w internecie, ale to wersja symfoniczna w pełni ukazuje umiejętność Desplata w pisaniu epicko-romantycznych utworów.
Sekwencja otwierająca film Valerian i miasto tysiąca planet to popis ilustracyjnego geniuszu francuskiego kompozytora. Barwny świat Mul ozdobiony został równie barwną i mistrzowsko skonstruowaną oprawą muzyczną, stawiającą Desplata w roli ważnego narratora dziejących się na ekranie wydarzeń. Ale poza czysto funkcjonalnymi aspektami, Pearls on Mul wydają się również jednym z najciekawiej skonstruowanych i najpiękniejszych utworów w dorobku Francuza. Aż szkoda, że pozostała część oprawy muzycznej nie podtrzymuje takiego poziomu.
W filozofii chrześcijańskiej, koło symbolizowało doskonałość. Długa sekwencja Drzewa życia, pokazująca ową doskonałość boskiej myśli, zarówno w skali mikro, jak i makro, została okraszona przez Desplata długim, minimalistycznym utworem, który niestety nie dostał się do filmu, wyparty przez dodającą dramaturgii i lirycznego piękna Lacrimosę Zbigniewa Preisnera, niestety nie dorównując pod względem błyskotliwości i koncepcji muzyce Francuza. Kompozytor uspójnia sekwencję poprzez utrzymywanie stałego pulsu, na przestrzeni którego buduje kolejne melodie i figury rytmiczne, z których najciekawsza i zarazem najlepiej oddająca samą figurę geometryczną będącą obiektem sceny, jest ta na flet. Jedenastominutowy popis nie tylko inteligencji, ale również sprawności technicznej i instrumentacyjnej Desplata.
Absolutne mistrzostwo synergii muzyki narracyjnej i źródłowej. Kompozytor sięga po jeden z napędzających całą ścieżkę tematów, aranżując go kolejno na budujące świat przedstawiony instrumenty ludowe, wokal stylizowany na śpiewy widocznych w scenie mnichów i organy, które delikatnie zmieniają graną melodię, by nadać jej coraz bardziej tajemniczego brzmienia, a następnie przechodząc w komiczną dramaturgię, zbudowaną częściowo na szybkich repetycjach blach, przypisanych do muzyki akcji militarystycznej w świecie Andersona, by całość zakończyć wygrywaną w kontrze do triolowego rytmu werbla melodią bałałajki. Całość okraszona jest charakterystyczną perkusją, spajającą cały soundtrack. Trudno jest napisać utwór, który byłby równocześnie komiczny, dramatyczny i ekscytujący, ale Francuz we wspaniałym stylu pokazuje, że dla niego to żaden problem.
Historia Alana Turinga, który przyczynił się do odszyfrowania słynnej Enigmy otrzymała być może jeden z piękniejszych tematów, jakie wyszły spod ręki Alexandre’a Desplata. Ostinatowa melodia jest niewątpliwie jednym z towarów eksportowych filmu Mortena Tylduma, ale i na tyle nośnym materiałem, aby całą ścieżkę dźwiękową wywindować do miana świetnego słuchowiska. Wśród highlightów partytury jest tytułowy utwór najlepiej rozprawiający się z naturą opisywanego tematu.
Wszystko, co najlepsze w Godzilli, zostało skondensowane przez kompozytora do dwuminutowej czołówki. Mamy więc tutaj tajemnicze dźwięki blach, drapieżne ostinata smyczków, trylle na waltornie, potężną perkusje i tajemniczą elektronikę, przywodzącą na myśl MUTO, z którymi Król Potworów musi walczyć. Mimo, że cały soundtrack mógł wywołać mieszane uczucia, na czołówkę nie można narzekać.
Alexandre Desplat wraz z Georgem Clooneyem zabierają się za ciemną stronę polityki. Najlepsza aranżacja głównego motywu z Id Marcowych, jak i jeden z najbardziej wyrazistych kawałków w karierze Francuza. Świetne połączenie klasycznej amerykańskiej marszowej muzyki, z elementami rocka. Utwór zaczyna się spokojnie, wręcz niepokojąco, aby rozkręcić się w dynamiczną muzyczną ucztę, rodem z dawnych kampanii wyborczych w Stanach Zjednoczonych. Głosujcie na Desplata, gdyż on czyni muzykę filmową znowu świetną!
Ścieżka dźwiękowa i utwór, który rozpoczął hollywoodzką karierę Francuza. Choć zadanie miał trudno, chciałoby się rzecz, wręcz niemożliwe. Dziewczyna z perłą Jana Vermeera uważana jest za jedno z najwybitniejszych dzieł XVII. wiecznego malarstwa. Jak więc oddać to piękne widoczne na obrazie za pomocą muzyki? Desplat tworzy piękny, wręcz jakby trochę niepokojący, nerwowy, czy też bardziej onieśmielony flamandzkim majstersztykiem walc. Charakterystyczna, delikatna melodia, doskonale komponuje się z obrazem i to dosłownie, nie tylko tym ruchomym, ale też wiszącym w Luwr, Gemaldgalerie, Rijksmuseum, National Gallery.
Mistrzostwo dramaturgiczne Francuza. Kompozytor zaczyna utwór nawiązując do subtelnych, tajemniczych struktur, na których oparł całą ścieżkę, by stopniowo rozbudowywać kolejne pulsacje, a następnie poprzez włączenie tematu głównego, zmianę tempa i kolejne figury rytmiczne stworzyć kipiący napięciem finał jednej ze swoich najlepszych ścieżek, zarazem podsumowując całość soundtracku i dodając ironicznego poczucia humoru, pisząc w pewnym kontraście do wydarzeń na ekranie. Świetny przykład jak sprawić, by stosunkowo statyczna scena kipiała od napięcia, nie popadając przy tym w śmieszność.
Utwór ten w pełni ujawnia geniusz liryczny tkwiący w stylu Desplata. Prosta melodia grana przez fortepian wspierana jest przez orkiestrę i nienachalne dalekowschodnie stylizacje. Temat Wong Chia Chi jest przesycony melancholią i smutkiem, zwiastując tragiczny los postaci, jednak kompozytor daleki jest od taniego sentymentalizmu i rozdzierających lamentów orkiestry – to właśnie trzymanie emocji na wodzy, nie pozwalając im się w pełni wylać okazuje się być efektywniejsze i znacznie bliższe bohaterce, która mimo targających nią uczuć musi utrzymywać maskę pozorów. Desplat dowodzi, że delikatne dźwięki fortepianu potrafią łamać serca skuteczniej, niż szloch stuosobowej orkiestry.