Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

6. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie – DZIEŃ 4: KONCERT

Paweł Stroiński | 21-04-2022 r.

Finałowym wydarzeniem Szóstego Festiwalu Muzyki Filmowej był symultaniczny koncert muzyki z Matrixa. Dyrygentem orkiestry AUKSO z dodanymi muzykami z Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia był sam Don Davis. Wszystko odbyło się w Hali Ocynowni ArcellorMittal, tak jak większość głównych koncertów Festiwalu od jego trzeciej edycji.

Koncert ten był wielkim wydarzeniem, którego oczekiwano bardzo mocno i to z kilku powodów. Pomysł symultanicznego wykonania muzyki na żywo do filmu nie jest oczywiśœcie niczym nowym, ale stał się znakiem rozpoznawczym krakowskiego festiwalu. Tak jak w przypadku Władcy Pierœcieni i pierwszych Piratów z Karaibów (największej pomyłki w tym gronie i to nie tylko z powodu jakośœci tego dzieła) nie była to jednak œświatowa premiera. Matrix Live odbył się już bowiem w Londynie, pod batutą dośœwiadczonego Ludwiga Wickiego. Po raz pierwszy jednak mieliśmy okazję wziąć udział w wydarzeniu prowadzonym (tak jak w przypadku nagrania filmowego) przez samego kompozytora – tego zadania nie podjął się nawet obecny na trzeciej edycji Howard Shore.

Nim przejdziemy jednak do samej muzyki, warto niestety wspomnieć o paru błędach organizacyjnych. Po pierwsze obraz wyświetlanego filmu był za ciemny i to tak, że nie zawsze dało się dostrzec wszystkie elementy sceny. Być może wina leży po stronie ośœwietlenia hali (nie jestem przekonany, czy dobrym pomysłem było kierowanie światła na orkiestrę). Z drugiej strony – i nie można o to w żadnym razie obwiniać organizatorów – nie popisał się dystrybutor filmu, bowiem przekazał napisy, zawierające fatalne tłumaczenie z DVD, przez co nie tylko trafiły nam się całe zdania po angielsku (!), ale także mogliœmy z zapartym tchem oglądać przygody Apoka, Morfeusza, Buldożera, Szyfranta , Trójcy i Obojni znajdujących się w Macierzy. Pięknie, prawda? Jak się tylko zorientowałem, że jest to przekład prosto z wydania DVD, przyznam, złapałem się za głowę, bo wiedziałem, że, delikatnie mówiąc, na dobrą jakoœć nie ma pod tym względem, co liczyć.

Muszę przyznać to z pełną szczerośœcią. ZapowiedźŸ symultanicznego koncertu Matrixa przyjąłem jednocześœnie z wielkim entuzjazmem i wielkim strachem. Entuzjazmem, bo bardzo cenię tę muzykę i możliwośœć usłyszenia jej na żywo była czymśœ godnym oczekiwania. Strachem, ponieważ, co jest jedną z największych zalet tej kompozycji, jest to muzyka wyjątkowo trudna nie tylko dla słuchacza, ale także dla wykonawców. Wszelkiego rodzaju festiwalowe koncerty, niezależnie od tego, gdzie się odbywają, pełne są wykonawczych błędów, słyszałem o takich przypadkach w Madrycie, Ubedzie, na Teneryfie (mimo że tam jako dyrygent rządzi niezrówn(ow)a(żo)ny Diego Navarro). Przypadki takie zdarzały się, co zrozumiałe, także i w Krakowie. Warto także pamiętać, że na tegorocznym koncercie Varese Sarabande w Poznaniu, orkiestra, łagodnie mówiąc, doskonale nie grała. Pocieszało mnie, jak wielką renomę ma AUKSO i znana z wykonywania muzyki filmowej Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Nie zmieniło to jednak faktu, że szedłem na ten koncert z pewnymi obawami. Jak zatem wypadł ten koncert?

Z wielkim entuzjazmem przyjąłem fakt, że wykonanie polskiej orkiestry jest kongenialne z tym, jak grali hollywoodzcy muzycy sesyjni, którzy nagrywali filmowy oryginał. Dyrygowanie Davisa było pewne, bez specjalnych szaleństw, ale orkiestra doskonale zinterpretowała materiał filmowy. Trzeba powiedzieć, że muzyka nie jest łatwa nie tylko pod względem technicznym, ale właœśnie także interpretacyjnym, a wynika to z pomysłów kompozytora i filmowców na fabułę i strukturę śœcieżki.

Don Davis odniósł się do nowych trendów we współczesnej muzyce poważnej, zwanych postmodernizmem, które sam definiuje jako „połączenie modernizmu z minimalizmem”. Jak sam wspomniał na spotkaniu z fanami i dziennikarzami, tak ważne dla tego dzieła Harmonielehre Johna Adamsa stanowiła temp-track przygotowany przez Wachowskich. Należy się jeszcze jedno wyjaśœnienie, bowiem modernizm w muzyce definiuje się inaczej niż np. w literaturze (czyli to, co w naszym kraju nazwano epoką Młodej Polski). Modernizm, podobnie jak tam, był reakcją na romantyzm, który jednak muzycznie kończy się na początku wieku dwudziestego, a jego szczytem była twórczośœć takich kompozytorów jak Gustaw Mahler, Ryszard Wagner czy Antonin Dvorak. Reakcją na to było zniesienie harmonii, początkowo poprzez bardzo rygorystyczną technikę zwaną serializmem czy dodekafonią (należy stworzyć serię wykorzystującą wszystkie 12 tony ze szczegółowymi regułami, co i kiedy można powtórzyć, i tak dalej), potem przez różne efekty akustyczne (polska szkoła sonorystyczna) czy wykorzystanie rachunku prawdopodobieństwa (aleatoryzm, czyli w dużym uproszczeniu improwizacja), mikropolifonia (Gyorgy Ligeti i jego pomysł, by każdy pojedynczy wykonawca grał inną nutę) czy, wreszcie, eksperymenty z elektroniką. Odpowiedzią na to, jak twierdzi Davis, był minimalizm. Postmodernizm, który kompozytor chciał wykorzystać w muzyce filmowej od lat i który wpłynął na jego edukację muzyczną, jest połączeniem obu tych nurtów. Przyznaje się przy tym do inspiracją takimi kompozytorami jak John Adams, ale także i Polakiem, Witoldem Lutosławskim (scena odebrania Neo mowy, czyli Unable to Speak). To wszystko połączył z nowoczesną elektroniką (na koncercie odgrywaną ze œścieżki dźŸwiękowej filmu, tak samo partie chóralne, ponieważ chóru nie było wœród wykonawców), tworząc unikalne dla muzyki filmowej dzieło do równie unikalnego w historii kina filmu. Ową unikalność podważyć można jedynie wieloma odniesieniami braci Wachowskich, którzy przyznają się między innymi do inspiracji takimi filmami jak Ghost in the Shell czy filozofami ludzi pokroju Jeana Baudrillarda.

Połączenie technik atonalnych (dominujące w śœcieżce dysonanse, a także techniki wykonawcze i preparowany fortepian, zastąpiony na koncercie syntezatorem) z minimalizmem doprowadziło do idealnego mariażu muzyki i obrazu, zarówno pod względem synchronizacji z montażem, jak i pod względem filozoficznym. Szczególną uwagę zwracają pomysły kompozytora na uderzenia w punkty synchronizacji i mimo że film widziałem wcześœniej wiele razy, przyznam szczerze, że udało mi się docenić ten zabieg dopiero wtedy, kiedy usłyszałem Matrixa na żywo. Wracajac jednak do minimalizmu… Myślę, że nadaje on śœcieżce rytmu prowadząc fabułę do przodu, niczym przyspieszone bicie serca, a atonalizm z samej swej definicji odrzuca pojęcie centrum tonalnego, wokół którego organizowana jest cała harmonia, a także melodyka dzieła. Brak tego centrum, które stanowi punkt odniesienia dla słuchacza, oczywiśœcie pomaga budować tak potrzebny niepokój, co pięknie oddaje prawdę, którą odkrywa Neo – że œświat, w którym żyjemy jest fikcją. Rzeczywistoœść, jak mówi grany przez Laurence’a Fishburne’a Morfeusz, jest tylko zbiorem wyładowań elektrycznych.

Nie jest to oczywiśœcie muzyka dla każdego, nie oszukujmy się, nie jest to coœ lekkiego, łatwego i przyjemnego dla słuchacza. Jest to jednak idealna muzyka na koncert symultaniczny, dlatego, że można się z jednej strony skoncentrować na pokazie filmowym (przyznam, że dla mnie doœświadczenie to było o tyle ciekawe, że pierwszy raz obejrzałem Matrixa na dużym ekranie), a z drugiej dostrzec wszelkiego rodzaju muzyczne niuanse, których osoba znająca film (a nawet płytę) mogła nie docenić w całej rozciągłoœści.

Doœświadczenie koncertu symultanicznego dla fana muzyki filmowej jest przeżyciem wyjątkowym, ujawniającym, moim zdaniem, czym naprawdę jest gatunek, którego słuchamy z taką przyjemnośœcią na codzień. O ile, owszem, zdarzało się, że efekty dŸźwiękowe w Hali Ocynowni (mimo przejmującego zimna, œświetne miejsce dla takiego pokazu) wygrywały z graną przez orkiestrę muzyką, o tyle z reguły nie można było się przyczepić balansu między śœcieżką a filmem. Pod względem muzycznym wyszło œświetnie, niestety sprawy techniczne w niektórych przypadkach zawiodły. Po pierwsze, dla tych, którzy oglądali, było często zbyt ciemno, na tyle, że jak zauważył redaktor Wawrzyniec, w jednej scenie widział tylko oczy Morfeusza. Synchronizacja filmu z muzyką czasami nie była doskonała, kilka utworów miało dosłownie półsekundowe opóźŸnienie, ale najbardziej krytykowanym, i słusznie!, elementem były wprost fatalne napisy, dostarczone zapewne z pierwszego DVD przez dystrybutora filmu. Dzięki temu mogliœmy się dowiedzieć czym jest Macierz, a głównym bohaterom towarzyszyli Apok, Buldożer, Czołg, Trójca, Szyfrant i… Obojnia, nie mówiąc już o tym, że zdarzały się nawet i fragmenty z napisami nieprzetłumaczonymi, a nawet łącząc angielski z polskim. No cóż, Warner Bros. też nie jest doskonałe. Godne pożałowania było także postępowanie publicznośœci, która w czꜶci potraktowała koncert jako zwykłą wyprawę do kina i wyszła przed napisami końcowymi, a nawet biła brawa podczas zmartwychwstania Neo. Można byłoby się spodziewać, że po szeœściu latach publiczność nauczyła się, na czym taki koncert polega… ale jednak nie. Szkoda.

Koncert symultaniczny Matrixa pod pewną batutą Dona Davisa zakończył szósty Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie. Był to bardzo udany festiwal, œświetnie łączący muzykę artystyczną (koncerty Iglesiasa, Reijsegera i Sigurdssona) z mainstreamową (koncert RMF Classic i Matrix). W zbudowaniu dobrego balansu pomógł także dobór miejsc (filharmonia, koœściół, budynek Małopolskiego Ogrodu Sztuki, a koncerty mainstreamowe odbyły się w Hali Ocynowni). Bardzo ciekawe spotkania z kompozytorami połączone ze œświetną, choć czasem może zbyt trudną muzyką każą mi uznać 6. FMF za jedną z najlepszych edycji, w jakich dane mi było uczestniczyć.

Zdjęcia: Maciej Wawrzyniec Olech ; Tomasz Wiech

Najnowsze artykuły

Komentarze