20 czerwca 1975 roku odbyła się w USA premiera filmu Szczęki (Jaws). I nic już nie było takie jak wcześniej. Obraz Stevena Spielberga przeraził miliony widzów na całym świecie i zapisały się jako pierwszy letni blockbuster w historii kina. Jednak prawdziwą gwiazdą filmu, nawet większą od samego rekina, okazała się nagrodzona Oscarem ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa.
Można powiedzieć, że to tylko dwa dźwięki. Wystarczają jednak, aby do dziś wywoływać strach i niepokój. I trudno znaleźć osoby, które by ich nie kojarzyły. I nie muszą to być nawet wielcy miłośnicy muzyki filmowej, czy kina, aby je znać. „Szczęki”, które weszły do kin równo 50 lat temu, bez muzyki Johna Williamsa prawdopodobnie nie osiągnęłyby takiego sukcesu i nie stały się arcydziełem w budowania napięcia. Obraz Stevena Spielberga zapoczątkował erę blockbusterów: miliony widzów ruszyły do kin, aby potem bać się wejść do wody na plaży. Przy czym, to nie sam rekin tak porwał publiczność i można się zastanawiać czy jest on prawdziwą gwiazdą tego filmu? Niby sieje postrach i już w pierwszych minutach filmu atakuje, to jednak my widzowie go nie widzimy. Dokładniej to przez pierwsze 80 minut filmu trudno go dostrzec. Ale mimo to jego obecność utrzymuje widzów w ciągłym napięciu. Wszystko to dzieje się za sprawą muzyki Johna Williamsa. Dwa złowieszcze „daa-dam… daa-dam…” – zapowiadają drapieżnika. Towarzyszą im podwodne ujęcia z perspektywy rekina i tyle. Resztę dopowiada nasza wyobraźnia i strach przed tym czego nie widać, a słychać.
Steven Spielberg, opowiadał wielokrotnie w wywiadach, także w dokumencie Music by John Williams, o tym, jak amerykański kompozytor po raz pierwszy zagrał mu temat przewodni. Spielberg spodziewał się wielkiego muzycznego spektaklu, a dostał… dwa dźwięki. Reżyser myślał, że to żart. John Williams jednak nalegał, by chociaż przetestować ten motyw w filmie. Z czasem Spielberg się przekonał – i tak powstał jeden z najbardziej zapamiętanych soundtracków i tematów w historii kina. Przyjrzyjmy się lepiej tym dwom dźwiękom, gdzie wiolonczela napawa nas strachu. Są one wciąż powtarzane, a jedyną zmienną jest tempo ich powtórzeń. Towarzyszą im do tego kotły oraz trąbki. Niby wydaje się to takie proste, ale jakże efektowne. Można powiedzieć więcej, że to działa, nie pomimo prostoty, ale właśnie dzięki niej! Przekaz jest tu jasny i nie ma żadnych niedopowiedzeń, a jest nim: Niebezpieczeństwo! W horrorach takie minimalistyczne podejście do osiągnięcia maksymalnego efektu jest znane. Któż nie znałby słynnej sceny pod prysznicem z Psychozy (1960) Alfreda Hitchcocka z przerażającymi smyczkami Bernarda Herrmanna? Można powiedzieć, że Herrmann sprawił, że po seansie Psychozy ludzie bali się brać prysznic. Zaś Williams skutecznie odstraszył plażowiczów od wejścia do morza.
Naturalnie cała ścieżka dźwiękowa do Szczęk jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka i ucha. Rozbudowane partie orkiestrowe, podczas finałowego starcia na morzu, to mistrzostwo świata! Nie wspominając, że ścieżka posiada też typowe elementy przygodowego brzmienia, którym później w latach 80tych i 90tych, John Williams podbije serca milionów widzów i słuchaczy. I tutaj też warto zaznaczyć, że na początku Steven Spielberg nie oczekiwał takiej muzyki. Zważywszy, że Szczęki to horror, amerykański reżyser chciał bardziej awangardowego brzmienia, w stylu tego jakie John Williams skomponował do Images (1972) Roberta Altmana. Williams ponownie jednak przekonał Spielberga, że widzi w jego obrazie, elementy kina przygodowego, wręcz pirackiego. I w tym przypadku kompozytor ponownie miał rację.
Mimo wszystko, pierwsze co nam przychodzi do głowy jeżeli myślimy o Szczękach, to są te dwie nuty. Ba, można wręcz zaryzykować stwierdzeniem, że stały się one w ogóle tematem dla rekinów. Nawet jeżeli niektórzy by argumentowali inaczej powołując się na 16 miliardów wyświetleń na YouTube, jakie ma wiralowa piosenka dla dzieci Baby Shark. Ale wtedy należałoby przypuszczać ile wyświetleń miałaby muzyka Williamsa, gdyby wtedy był Internet i YouTube.
Dzieło Johna Williamsa przemieniło ten letni film młodego reżysera w klasykę kina. Możemy też mówić o pierwszym soundtracku do blockbustera. I sami możemy się zastanawiać co jest bardziej sławne film Szczęki, czy ścieżka dźwiękowa do niego?