Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

3 Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie – Podsumowanie

Choć emocje festiwalowe powoli już opadają nasza redakcja postanowiła jeszcze na chwilę powrócić do tych majowych wydarzeń. Przygotowaliśmy więc dla Was drodzy czytelnicy, krótkie, subiektywne podsumowanie tego wydarzenia.

Łukasz Wudarski

Gdy rok temu wracałem z miasta Smoka Wawelskiego, myślałem sobie, że trzeba włożyć jeszcze dużo pracy aby krakowski Festiwal Muzyki Filmowej był w pełni profesjonalnym przedsięwzięciem, imprezą która będzie mogła błyszczeć nie na lokalnym poletku, lecz w całej Europie. Przyznam się, że nie wierzyłem, że organizatorom uda się szybko podnieść jakość wydarzenia. Myliłem się. Tegoroczny FMF udowodnił, że można w Polsce wykreować imprezę, która mimo przeciwności losu będzie (paradoksalnie to dzięki powodzi udało się zaanektować tak cudowne miejsce jakim jest hala ocynkowni elektrolitycznej) profesjonalna w każdym calu estetycznym, artystycznym i co również ważne organizacyjnym. Świetne koncerty (z absolutnie niezapomnianym Tanem Dunem), ciekawe spotkania z kompozytorami i wreszcie odbywające się po raz pierwszy w takiej formule akademie, pokazały, że mimo iż muzyka filmowa jest dziedziną niszową, to jednak tę niszę tworzą prężnie działający ludzie, dzięki którym miłośnicy soundtracków nie są anonimową masą. Dla mnie osobiście to właśnie możliwość bliższego spotkania i poznania tych ludzi stanowił największą zaletę festiwalu. I tu jeszcze jedna, ostatnia już refleksja. Kiedy 5 lat temu startowało Filmmusic.pl wzajemne relacje między rodzimymi portalami zajmującymi się muzyką filmową były delikatnie mówiąc napięte. Od tego czasu wiele się zmieniło, jednak podskórna niechęć pozostała. Teraz gdy podczas festiwalu redaktorzy polskich portali poznali się lepiej, nagle okazało się że tak naprawdę wszyscy gramy w tej samej drużynie (chociaż na różnych pozycjach), a wirtualny topór wojenny na dobre został zakopany. To też niewątpliwa zasługa festiwalu.
Pozostaje żywić nadzieję, że przyszły FMF nie tylko utrzyma wysoki poziomi organizacyjny, ale także zaskoczy nas od strony artystycznej.

Marek Łach

Poprawa organizacji całego przedsięwzięcia to moim zdaniem główny sukces tegorocznego Festiwalu. Logistyka, reklama, szeroka kooperacja branżowa i ambicje organizatorów sprawiają, że Festiwal Muzyki Filmowej nie jest już wydarzeniem lokalnym, ale ważną atrakcją dla mieszkańców Krakowa i odwiedzających miasto turystów. Cieszy również, że program przygotowywany jest w sposób przemyślany i dostosowuje się go do potrzeb nie tylko fanów gatunku, ale też zwykłego odbiorcy. Za sukces wypada zwłaszcza uznać otwarcie się na najmłodszych słuchaczy, w postaci koncertów disney’owskich. Azję i świat tolkienowskiego Śródziemia krakowska publika poznała już na wylot, więc w tym momencie najbardziej intryguje mnie, w jakie nowe muzyczne światy organizatorzy zabiorą nas następnym razem. Jeśli utrzymany zostanie poziom tegorocznej edycji, a jestem co do tego przekonany, to IV. Festiwal ma szanse swoich poprzedników nawet przebić.

Tomasz Goska

3 Festiwal Muzyki Filmowej pod względem programowym jawił się niepozornie. Poza gwoździem programu, czyli koncertem finałowym partytury do Powrotu Króla, mieliśmy bowiem całą gamę „wydarzeń” niepozornych w założeniach. Koncerty wieczorne, w których zaprezentowana została synteza twórczości Tan Duna i Shigeru Umebayashi’ego, pokazały jednak, że to, co orientalne i mało znane dla polskiego miłośnika gatunku, potrafi być inwazyjne i autentyczne dla odbiorcy! Władca Pierścieni był tylko potwierdzeniem wysokiego poziomu artystycznego Festiwalu. Sukces takowego, utwierdził mnie w przekonaniu, że niegdysiejsze krakowskie święto muzyki filmowej, nabrało już nie tyle ogólnopolskiego, co międzynarodowego wydźwięku. Rozliczne grono obecnych tam artystów i ludzi związanych z promocją oraz publikacją muzyki filmowej, świadczy o olbrzymim zainteresowaniu „branży” Festiwalem. A co ze zwykłym uczestnikiem festiwalu? Przede wszystkim zaaplikowany został mu kolejny bodziec do pogłębiania zarówno swojej wiedzy jak i pasji.
Jako jedna z partycypujących w tym wydarzeniu osób, z czystym sumieniem mogę przyznać, że festiwalowy Kraków opuściłem bogatszy o nowe horyzonty rozległego świata muzyki filmowej. I to właśnie zadecydowało, że za rok, bez względu na warunki pogodowe, zechcę ponownie być częścią, czwartego tym razem, Festiwalu Muzyki Filmowej.

Paweł Stroiński

3 Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie to bez wątpienia wydarzenia na europejskim poziomie. Nie tylko świadczy o tym wyjątkowa jak na Polskę organizacja, ale także zaproszeni goście: kompozytorzy (wreszcie doczekaliśmy się Howarda Shore’a) i co dla nas dziennikarzy ważne, krytycy (Goldwasser, Townson), którzy w trakcie akademii festiwalowych poruszyli wiele niezwykle istotnych tematów. Same koncerty też mogły się podobać. Mnie najbardziej zachwycił koncert Tana Duna, który ujął zarówno jakością muzyki jak i charyzmatycznym a jednocześnie subtelnym stylem dyrygowania. Jeśli chodzi o minuty to dobrze by było gdyby udało się jeszcze bardziej zainteresować tym wydarzeniem zagraniczne środowiska krytyków, dziennikarzy i przede wszystkim fanów muzyki filmowej. Tak, aby festiwal był świętem muzyki filmowej nie tylko najważniejszym w Polsce, ale i w Europie.

Michał Turkowski

W moich oczach, festiwal był zachwycający, jednakowoż kilka jego elementów nie do końca było dopracowanych. Koncerty: Tan Dun był niepowtarzalny, Umebayashi chwilami zbyt monotonny, Disney sympatyczny, zaś Powrót Króla arcyspektakularny, choć z pewnym zastrzeżeniem – wyciszone niemal na maxa efekty dźwiękowe spotęgowały bardzo sztuczne wrażenie, co do odbioru filmu. Ale cóż, i tak było wybornie. Biorąc pod uwagę goszczących kompozytorów, to obaj Azjaci, zrobili na mnie duże wrażenie, zwłaszcza Tan Dun, który tryskał energią i pewnego rodzaju swojskością i skromnością. Shigeru z kolei, pstrykał zdjęcia wszystkim wokoło, co było też dość humorystyczne. Shore zaś wyglądał na faceta, którego męczą duże grupy ludzi, czuć było bijący od niego pewien dystans, o którym w przypadku dwóch azjatów, nie było mowy. Nie podobało mi się też olanie fanów na pierwszym spotkaniu z Shorem, gdzie odmówiono rozdawania autografów. Zawiedli mnie też prowadzący – poziom ich żartów, niechlujstwo, wchodzenie na scenę w nieodpowiednim momencie – amatorszczyzna totalna. Na szóstkę spisał się z kolei tłumacz, którego umiejętności nie pozostawiają nic do życzenia. Nie podobało mi się jedzenie, które mieliśmy nieszczęście smakować w pewnej restauracji, do której zaprowadził nas redaktor Łach ;D Kultowy stał się już tekst redaktora Babucha, który brzmiał mniej więcej tak: „To o czym porozmawiamy teraz? Chyba o muzyce filmowej, bo już dawno o niej nie gadaliśmy” 😀 Również i towarzyszące nam dziewczyny, bawiły się bardzo dobrze, śmiem twierdzić… Pomimo pewnych niedociągnięć poziom FMF wzrasta z roku na rok, i czuję to w kościach że przyszłoroczna edycja zaskoczy nas również pozytywnie!

Najnowsze artykuły

Komentarze