Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michel Magne

Fantômas (Fantomas – trylogia)

(1964/1965/1966/2001)
5,0
Oceń tytuł:
Marek Łach | 25-06-2014 r.


Temat przewodni z Fantômasa to jeden z wielkich hitów francuskiej muzyki filmowej lat 60-tych, element soundtrackowego kanonu tamtych czasów. Dlatego też aż trudno uwierzyć, że w okresie, gdy seria André Hunebelle’a święciła triumfy na ekranach kin, na rynek płytowy trafiło ledwie 10 minut skomponowanego na jej potrzeby materiału muzycznego. Opublikowany winyl EP zawierał cztery utwory z filmowego sequela, pomijał jednak niemal zupełnie kultowy temat główny. Na domiar złego, kilka lat później pożar w Chateau d’Herouville – posiadłości Michela Magne – strawił część taśm matek, w wyniku czego przepadło oryginalne nagranie pierwszej ścieżki z serii. Ów splot niefortunnych zdarzeń znalazł na szczęście pozytywne zakończenie. Odnalazły się taśmy z Fantômas se dechaîne (Fantomas powraca) oraz Fantômas contre Scotland Yard (Fantomas kontra Scotland Yard), a były współpracownik Magne, Raymond Alessandrini, zrekonstruował brakujące fragmenty ilustracji z pierwszego filmu, które na potrzeby recenzowanego poniżej albumu nagrano ponownie.

Lata 1963-1964 to przełomowy moment w karierze Magne. Kompozytor wkroczył właśnie w okres swojej największej kreatywności i wydajności – ledwie co wystartował z serią o przygodach agenta OSS 117, by zaraz potem rozpocząć dwa najbardziej ikoniczne dla siebie cykle filmowe: Markizę Angelikę oraz Fantomasa. Zarówno przygody pięknej markizy, jak i komediowo-sensacyjne perypetie duetu Marais-De Funès, niosą ze sobą niezatarte piętno stylu i metody Michela Magne. Pod względem konstrukcji i rozplanowania muzycznej narracji obie serie są niemalże bliźniacze.

Podobnie jak to było w przypadku Angeliki, tak i w Fantômasie każda kolejna część stanowi pewnego rodzaju nadbudowę nad poprzedniczką. Pierwsza ścieżka koncentruje się na akcji/suspensie i akcencie komediowym; druga dokłada do tego ekspresyjny wątek romantyczny; trzecia uzupełnia materiał prekursorek o szkocki folklor i eksperymentalny underscore, związany z wątkiem „nawiedzonego” zamku. Z każdej kompozycji Magne wyciąga przed nawias kilka centralnych sekwencji, po które sięgać będzie w przyszłości – w ten sposób Francuz organizuje sobie określone kategorie scen i opowiada się za tzw. mnemotyczną funkcją muzyki filmowej, kształtującą skojarzenia ze znanymi widzowi sytuacjami z poprzednich filmów.

Siła Fantômasa tkwi w równej mierze z udanych tematów, jak i z olbrzymiego bogactwa aranżacji. Jeśli chodzi o te pierwsze, to na wyróżnienie – oprócz wspomnianego przeze mnie tematu przewodniego, prawdziwego klasyka europejskiej komedii sensacyjnej – zasługuje debiutujący w drugim filmie serii temat miłosny Ma chère Hélène. Czarująca liryczna melodia pod względem rozwiązań orkiestracyjnych (kaskady fortepianowych akordów) nie odbiega w gruncie rzeczy od romantycznego brzmienia Angeliki. Co ciekawe, Magne eksponuje ów wyśmienity temat w nieraz bardzo zaskakujących momentach – prawdziwą perełką jest sekwencja powietrznej ekwilibrystyki Maraisa i De Funèsa, natchniona przez kompozytora niezwykłym, lirycznym majestatem, którego w filmie Hunebelle’a trudno byłoby się spodziewać.

Na drugim biegunie mieści się aranżacyjny aspekt ścieżki. O ile w Angelice Magne ograniczony był kostiumowym sztafażem, o tyle Fantômas pozwala mu popuścić wodze wyobraźni, łącząc elementy muzyki rozrywkowej (głównie jazzu), współczesnej symfoniki oraz awangardy (m. in. z prądu muzyki konkretnej). Dla przykładu, brawurowa sekwencja z utworów Une DS dans le ciel oraz L’ultime évasion, pełna znaków firmowych Magne, to ekscytujący galop inspirowany twórczością Prokofiewa; w Opération Artaban kompozytor bierze na warsztat muzykę myśliwską; z kolei tytułowy utwór Fantômas se dechaîne, czy suspensowe Un pendu dans la chambre i Mystère dans les douves pełne są eksperymentalnych chwytów, charakterystycznych dla koncertowej twórczości artysty (por. album Le Monde Experimental de Michel Magne, Universal France 2007). Być może mniej wprawny słuchacz nie odnajdzie się zbyt łatwo wśród tych nietypowych dla prostego kina komercyjnego brzmień. Nie można jednak nie docenić tego, z jaką odwagą Magne nagina skostniałą, komediową konwencję, jak zuchwale tylnymi drzwiami wprowadza do rozrywkowej kinematografii rozwiązania ówczesnej muzycznej awangardy.

Fantômas ma swoje wady. Materiał poświęcony postaci De Funèsa (Juve s’explique) postarzał się nieznośnie i drażni infantylizmem rodem z kreskówek Carla Stallinga. Pod względem ilustracyjnym pierwszą część serii cechują te same błędy, które wytykałem debiutanckiej Markizie Angelice – nadmierne operowanie tematem głównym, połączone z kiepskimi przejściami montażowymi. Z kolei trzeci score z cyklu jest krokiem wstecz w stosunku do swojego poprzednika – może się wprawdzie pochwalić ciekawymi eksperymentami brzmieniowymi oraz kilkoma niezłymi utworami, ale brakuje mu nowego materiału tematycznego, równorzędnego z dotychczasowym dorobkiem serii. W zasadzie tylko Fantomas powraca ustrzegł się błędów i od początku do końca jest ścieżką, w której Magne daje wyraz swojej ilustracyjnej wyobraźni.

Ocena muzyki w filmach:

Fantômas:

Fantômas se dechaîne:

Fantômas contre Scotland Yard:

Program recenzowanego krążka w niechronologiczny sposób miesza utwory z wszystkich trzech filmów. Potęguje to efekt zróżnicowania, z tym że razi trochę rozdźwięk między oryginalnym materiałem z lat 60-tych a nowym nagraniem utworów straconych w pożarze Herouville. Brakuje również wyraźnej kulminacji, choć po prawdzie tylko Fantomas powraca mógł się takową pochwalić. Całość traktuje więc muzyczną trylogię – znowuż podobnie jak było w przypadku Angeliki – z pewną dozą swobody i arbitralności.

Album Universal France nie jest propozycją dla każdego, nawet jeśli spora jego część to materiał szalenie atrakcyjny i pomysłowy. Jeśli kogoś błyskotliwe chwyty Magne nie porwą, niech się nie martwi – ma za sobą wartą odrobienia lekcję historii muzyki filmowej. Ten zaś, kogo Fantômas wciągnie, dowie się, ile pomyślunku wymaga napisanie dobrej muzyki komediowej. Tę rzadką umiejętność Magne posiadł, a ja w ramach uznania uśmiechnę się do niego czterema gwiazdkami.

Najnowsze recenzje

Komentarze