Projekt Xenogears dojrzewał w firmie Square przez kilka lat zanim przybrał swój ostateczny kształt. Najpierw miał być to pomysł na siódmą część Final Fantasy, najsłynniejszej franczyzy tej wytwórni gier komputerowych. Następnie zdecydowano się, że będzie to sequel Chrono Trigger, innego popularnego jRPG. Finalnie jednak decydenci ze Square postawili na autorski projekt osadzony w zupełnie innym świecie. Co warto zaznaczyć, nikt nie spodziewał się sukcesu. Ba, tytuł pojawił się na rynku tylko w limitowanym nakładzie. Jak się jednak później okazało, Xenogears zyskało niemały rozgłos i stało się protoplastą zupełnie nowej serii RPG-ów zwanych zwyczajowo Xeno. Gra nie ustrzegła się jednak pewnych niedociągnięć i po dzień dzisiejszy zbiera różne recenzje. Sporo zarzutów dotyczy zwłaszcza jej drugiej części. Z racji ograniczeń czasowych i braku doświadczenia ekipy realizatorskiej, rozgrywka w wielu miejscach zastąpiona została tzw. cutscene’ami, czyli koniecznością oglądania scen przedstawiających dalszy ciąg fabuły bez udziału gracza. W owych przerywnikach posłużono się rysunkowymi animacjami, a nie renderowaną komputerowo grafiką – był to jeden z pierwszych tytułów, w którym zastosowano takie rozwiązanie.
Muzykę do Xenogears skomponował Yasunori Mitsuda. Dla japońskiego kompozytora był to pierwszy duży projekt od czasu wspomnianego Chrono Trigger (niektóre utwory napisał Nobuo Uematsu – Mitsuda ze względu na nawrót choroby wrzodowej nie był w stanie ukończyć muzyki). Mimo ciepłego przyjęcia tamtej ścieżki dźwiękowej, Tetsuya Takahashi, projektant Xenogears, nie zakładał, aby muzyka miała pełnić szczególną rolę podczas rozgrywki. Mitsuda został jednak zaangażowany już na etapie preprodukcji, mając do dyspozycji niebagatelne półtora roku czasu na ukończenie ścieżki dźwiękowej. Artysta całkowicie poświecił się pracy – wielokrotnie komponował do późnych godzin i zasypiał z przemęczenia. Widząc zaangażowanie kompozytora i stopniowo rodzące się efekty jego pracy, Takashi zaczął zmieniać zdanie. Już po premierze gry powiedział, że gdyby nie ścieżka dźwiękowa, nie osiągnąłby wytyczonych przez siebie celów podczas tworzenia Xenogears.
Mitsuda, jak przystało na kompozytora okraszającego fantastyczną opowieść, chciał stworzyć unikalny świat muzyczny. Podczas pracy nad Xenogears poszukiwał inspiracji zwłaszcza wśród muzyki irlandzkiej oraz celtyckiej. Wynikało to głównie z tego, że te gatunki były ówcześnie w Japonii bardzo mało popularne. Ich wykorzystanie miało zatem wydatnie pomagać w budowaniu niezwykłości świata przedstawionego w grze. Zbiegiem okoliczności, w grudniu 1997 roku, a zatem na kilka miesięcy przed premierą gry, do kin trafił Titanic, w którym James Horner wykorzystał takie stylizacje. Mitsuda nie mógł się pogodzić z tym, że słynny hit Jamesa Camerona zniweczył jego plany na zaskakujące brzmienie Xenogears.
Zainteresowanie celtycką stylistyką zbiegło się z zamysłem decydentów ze Square, którzy planowali po raz pierwszy w historii swojej wytwórni nagrać na potrzeby gry piosenkę promującą. Mitsuda nie był zadowolony z pierwszych propozycji dotyczących wykonawcy. Ostatecznie natrafił jednak na Joanne Hogg, wokalistkę zespołu Iona, grającego irlandzką odmianę rocka progresywnego. Urodzona w Irlandii Północnej artystka ochoczo przystała na ofertę nagrania muzyki. Mitsuda podesłał jej dema swoich dwóch melodii, które następnie zaadaptowała na bardziej celtycką modłę. Tak o to narodziła się ballada Small Two Pieces, łącząca w sobie trochę popu, rocka i world music. Niemałą rolę pełnią tu także smyczki oraz fortepian. W podobnym tonie, choć jeszcze bardziej folkowym, utrzymana jest druga ballada śpiewana przez Hogg – niewykorzystane ostatecznie w grze Stars of Tears. Obydwa utwory są zupełnie odmienne od nastrojowych piosenek Uematsu z serii Final Fantasy. Nie są co prawda tak chwytliwe, ale z pewnością mogą punktować świeżością i sporą dawką pozytywnej energii. Inspiracje szeroko rozumianymi brzmieniami celtyckimi powracają także w innych kompozycjach, zwłaszcza w sympatycznym i chwytliwym, opartym na nieregularnym metrum, My Village is Number One! (notabene, był to pierwszy utwór napisany na potrzeby gry). W przypadku jednego utworu Mitsuda idzie jednak o krok za daleko. Dazil, Town of Burning Sands jest plagiatem Marco Polo z repertuaru Loreeny McKeritt.
Na przestrzeni ścieżki dźwiękowej Mitsuda porusza się także w obrębie innych stylizacji. Należy zwrócić uwagę zwłaszcza na utwory otwierające i zamykające Xenogears, wykorzystujące charakterystyczne śpiewy bułgarskie. Co prawda tego typu rozwiązania zastosował i spopularyzował już wcześniej Kenji Kawai w słynnym Ghost in the Shell, niemniej w świecie gier komputerowych było to coś absolutnie bez precedensu. Najpierw usłyszymy je w Dark Daybreak – utworze prawdziwie posępnym. Największą perełką jest jednak fantastyczne The Beginning and the End, wykonywane przez 41-osobowy chór praktycznie a capella (pojawiają jeszcze tylko delikatne elektroniczne smugi). Pierwsza część kompozycji jest mistyczna, druga podniosła, swoiste katharsis. Mitsuda podkreślał, że chciał swojej muzyce nadać aurę pewnego rodzaju religijności (co najpewniej miało związek z metafizycznym zakończeniem gry). Myślę, że wprowadzenie tego typu stylizacji było świetnym ruchem w osiągnięciu tego celu. Z drugiej strony uwydatnia się tutaj eklektyzm. Omawiane w tym akapicie utwory nijak nie pasują do pozostałego materiału opierającego się głównie na lekkich, żeby nie powiedzieć nieco infantylizujących, melodiach oraz aranżacjach.
Większość recenzentów jest zgodna co do tego, że dużą siłą soundtracku z Xenogears są tematy liryczne. Istotnie, wiele z nich bardzo łatwo wpada ucho, a przy tym dostarcza garści emocji. Bonds of Sea and Flame, Ties of Sea and Flames, bazujące na jednej z piosenek Emotions, czy wreszcie bodaj najpopularniejsze October Mermaid (wyczuwalne inspiracje Czajkowskim) bez dwóch zdań świadczą o melodycznej smykałce Mitsudy. Nieco krytyki spada z kolei na muzykę akcji. I w tym przypadku trudno się nie zgodzić. Choć opiera się na całkiem chwytliwych motywach, miejscami razi trywialnością. Jedynym wyjątkiem jest ilustracja finałowego starcia – One Who Bares Fangs at God, bazujące na ciekawie zmiksowanych partiach chóralnych oraz charakterystycznym ostinato.
Yasunori Mitsuda powiedział, że podczas tworzenia Xenogears zależało mu na jakości, a nie ilości. Stąd też jego ścieżka dźwiękowa zmieściła się na dwóch płytach, podczas gdy równolegle powstające soundtracki z serii Final Fantasy przeznaczone były nawet na cztery nośniki. Rzeczywiście, nie licząc drobnych wyjątków, Xenogears może się podobać od początku do końca. Dobre melodie, zróżnicowanie, niezła barwa dźwięku (znacznie lepsza od rzeczonego Final Fantasy), klimat – miks tych elementów dostarcza naprawdę sporo funu, zarówno podczas odsłuchu soundtracku, jak i podczas rozgrywki.