Joe Hisaishi

Works I

(1999)
Works I - okładka
Dominik Chomiczewski | 05-12-2020 r.

Joe Hisaishi na przestrzeni ponad 40 lat swojej kariery pracował z wieloma reżyserami. Jego ścieżki dźwiękowe napisane do filmów Hayao Miyazakiego i Takeshiego Kitano zajmują dziś szczególną pozycję nie tylko w jego dyskografii, ale również w całej muzyce filmowej. Obok wyżej wymienionej dwójki japoński kompozytor nawiązał wieloletnią i owocną współpracę z Nobuhiko Obayashim, w branży najbardziej kojarzonym z kultowego horroru klasy B Dom z 1977 roku. To właśnie Miyazakiemu, Kitano i Obayashiemu poświęcił swój album Works I, pierwszą część swojej popularnej serii symfonicznych „koncertówek”. Gdzieniegdzie krążek ten figuruje z podtytułem Joe meets 3 directors. Nie jest to pełny przekrój przez wspólne projekty Hisaishiego z nadmienionymi reżyserami. Japończyk postanowił wybrać po 2-3 filmy i opracować symfonicznie pochodzące z nich tematy. Album został nagrany przez London Philharmonic Ochestra, a za pulpitem dyrygenckim stanął Nick Ingman.

Płytę otwiera prawie 18-minutowa suita z Nausicii z Doliny Wiatru. To pierwszy raz, gdy Hisaishi aranżuje swoją muzykę na poemat symfoniczny – do tej muzycznej formy wróci ochoczo w kolejnych dekadach, serwując fanom kolejne orkiestrowe podsumowania swoich ścieżek dźwiękowych. Japończyk sięgnął po większość najważniejszych tematów, a rozpoczęcie i zakończenie utworu tematem głównym nadaje mu formę łukową – typową dla praktycznie wszystkich koncertowych wykonań muzyki z Nausicii. W aspekcie wykonawczym nie ma tu zbyt wielu fajerwerków, niemniej Ingman prowadzi orkiestrę precyzyjnie, nigdzie się nie śpieszy, a długie nuty smyczków z tematu głównego, jakby lewitujące nad fakturą orkiestry, z pewnością mogą się podobać. Drugą kompozycję z filmów Miyazakiego wyselekcjonowaną przez Hisaishiego jest Madness z Porco Rosso. Charakterystyczna kompozycja oparta na drapieżnej i synkopowej rytmice prezentuje się bardzo efektownie, choć nie odbiega wielce od swojej oryginalnej wersji ze studyjnego albumu My Lost City.

Blok utworów poświęconych Obayashiemu liczy trzy ścieżki. Pierwszą z nich jest niezwykle doniosły, a przy tym piękny temat liryczny z Samurai Kids. Sama aranżacja nie jest niczym zaskakującym – jest zbliżona do również dyrygowanej przez Ingmana wersji z soundtracku. Druga to natomiast temat główny z Chizuko’s Youger Sister, który w wersji piosenkowej był śpiewany przez Hisaishiego i Obayashiego (sic!). To kolejna liryczna perełka, niemniej uważam, że można było oszczędzić sobie fragmentu z tutti orkiestry – ta melodia świetnie radzi sobie w kameralnych aranżacjach, bez symfonicznego przepychu. Ostatni utwór, czyli Tango XTC, to temat główny z filmu Haruka Nostalgy. Pod względem wykonawczym to najsłabsza pozycja z albumu. Orkiestra prowadzona jest co prawda precyzyjnie, a utwór jest klasą samą w sobie, niemniej przez nieco rozlazłe tempo kompozycja traci na zadziorności i zmysłowości, zwłaszcza gdy zestawimy ją z niezwykle energicznym wykonaniem z płyty Symphonic Best Sellection. Również orkiestracje w stosunku do przywołanego nagrania są spłycone kolorystycznie – doskwiera zwłaszcza brak akordeonu i kastanietów, tak bardzo przecież podkreślających latynoski charakter tańca.

Co by nie powiedzieć, utwory z filmów Miyazakiego i Obayashiego pod względem aranżacyjnym prezentują dość podobnie do znanych wcześniej wersji z innych albumów Japończyka – koncertowych czy chociażby, w przypadku Nausicii, wydań typu „symphony”. Zaskakująco za to wypadają utwory z filmów Kitano. Przypomnijmy, temat główny z Sonatine to minimalistyczny eksperyment z egzotycznym połączeniem fortepianu i syntezatorów. Na potrzeby Works I Hisaishi rozpisał charakterystyczną melodię na pełną orkiestrę, dodając jej ogromne pokłady dramatyzmu i napięcia. Utwór porywa dynamiką i polirytmiką. Prezentuje zupełnie nowe oblicze symfonicznego minimalizmu – wydaje mi się, że nigdy nic podobnego nie zostało stworzone. Sensacyjnie wypada również nowa wersja tematu głównego ze Sceny nad morzem. Oryginał należy z pewnością do najbardziej nowatorskich instrumentacyjnie utworów filmowych Hisaishiego – wokal, gitara, skrzypce i elektronika tworzyły tu bezprecedensową mieszankę. Z racji charakteru płyty, Japończyk musiał rzecz jasna zrezygnować z tych środków wyrazu. Wersja symfoniczna doskonale pokazuje jednak, że siła tego utworu tkwi nie tylko w zjawiskowej aranżacji, ale przede wszystkim w cudownej melodii wiodącej. Mimo zastosowania orkiestry, odsłuchowi towarzyszy ta sama trudna do sprecyzowania aura subtelności i zachwytu. Temat główny podejmowany w dalszej części utworu przez pełny skład orkiestrowy wypada nadspodziewanie trafnie. Obydwa kawałki z filmów Kitano pokazują Hisaishiego jako niezwykle sprawnego i pomysłowego aranżera, a przy tym uzmysławiają plastyczność oryginalnych kompozycji.

Works I to bez wątpienia jeden z najpopularniejszych albumów z koncertowymi opracowaniami niezapomnianych tematów filmowych Joe Hisaishiego. Trudno mi go uznać za najlepszy, w aspekcie wykonawczym ciekawiej prezentuje się wspomniane Best Symphonic Sellection, niemniej nowe aranżacje tematów z Sceny nad morzem i Sonatine stanowią łakomy kąsek dla każdego fana twórczości Japończyka. Ale jeśli ktoś nie zna w ogóle twórczości Hisaishiego, z pewnością może zacząć przygodę z jego muzyką od właśnie tego albumu. Na pewno się nie zawiedzie.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.