Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Yoko Kanno

Wolf’s Rain

(2003/2004)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 30-07-2019 r.

Wyprodukowane przez Studio Bones Wolf’s Rain w reżyserii Tensai Okamury to 26-odcinkowe anime, przenoszące widza do postapokaliptycznej przyszłości. Wg jednej z krążących legend, pewnego dnia wilki, wiedzione wonią Księżycowego Kwiatu, odnajdą drogę do tzw. Raju. Nikt jednak od lat nie widział tych zwierząt – miały zostać wytępione dwa wieki temu. Prawda jest jednak inna. Wilki nauczyły się przyjmować postać ludzką i teraz żyją wśród innych ludzi. Jeden z nich, Kiba, chce przywrócić pamięć o przodkach i odnaleźć mityczny Raj.

Autorem muzyki do Wolf’s Rain jest Yoko Kanno, kompozytorka, która dwa lata wcześniej stworzyła oprawę do innej produkcji Studio Bones – pełnometrażowego Cowboya Bebopa. Soundtrack ukazał się na dwóch woluminach. Na pierwszym znalazły się piosenki oraz ilustracja zasadniczego serialu. Na drugiej płycie, wydanej prawie rok później, znalazło się kilka dodatkowych utworów i piosenek oraz muzyka z czterech odcinków specjalnych, które miały swoją premierę na początku 2004 roku, a które ostatecznie zamykały serialową opowieść. Dwuczęściowy soundtrack nie wyczerpuje całej muzyki nagranej na potrzeby dzieła Okamury, niemniej stanowi z pewnością jej godnego reprezentanta. Dlatego właśnie na nim oprzemy się w niniejszym tekście.

Jeśli ktoś kojarzy Kanno z takich serii, jak Vision of Escaflowne, Cowboy Bebop albo Ghost in the Shell: Stand Alone Complex, to będzie pewnie nieco zaskoczony tym, co usłyszy podczas lektury soundtracków z „wilczego deszczu”. Zacznijmy od tego, że muzyka została nagrana w wielu różnych miejscach – począwszy od Japonii, przez Brazylię i Włochy, na Polsce kończąc (warszawskich filharmoników tradycyjnie poprowadził Mario Klemens). Zróżnicowanie studiów nagraniowych, w których zarejestrowano ścieżkę dźwiękową, znajduje swoje odbicie w tym, co możemy usłyszeć. Dzieło Kanno można bowiem z grubsza podzielić na trzy płaszczyzny: muzykę liryczną, folkową oraz piosenki. Zacznijmy od pierwszej z nich.

Refleksyjny i nieśpieszny ton serialowej opowieści, ciągle przewijający się wątek marzeń o mitycznym Raju, a także szarawa kolorystyka, wpłynęły na nastrój muzyki Kanno. Zasadniczo nie ma tu tyle przepychu symfonicznego ani bogatych brzmień elektronicznych, jak w innych dziełach tej artystki. W zamian za to Japonka oferuje nam w sporej mierze stonowaną, orkiestrową lirykę, której najbardziej znaczącym reprezentantem jest bardzo ładny temat główny z najpopularniejszego utworu z serialu, Rakuen. Zostaje tam rozpisany na fortepian, impresjonistyczne smyczki oraz dęte drewniane. Mi jednak najbardziej przypadła do gustu aranżacja z Paradiso, gdzie wiodącą melodię prowadzi saksofon sopranowy. Instrument ten brzmi bardzo rzewnie, wręcz przygnębiająco, ale i zjawiskowo zarazem. Tak naprawdę „rakuen” oznacza to samo, co „paradise”. Można zatem ów melodię określić motywem Raju.

Lirycznych utworów znajdziemy tu co najmniej kilka, a niektóre z nich nie stronią od bardziej zamaszystej i tragicznej w wydźwięku melodyki oraz harmonii (np. temat wilka Shiro). W opozycji do tych kawałków stoi materiał folkowy, nagrany w Brazylii. Kanno nie szczędzi nawiązań do tamtejszej muzyki ludowej, niektóre z kompozycji bazują na energetycznych rytmach rodem z samby. Do tego w instrumentacjach pojawia się często gitara akustyczna, odpowiednie perkusjonalia, a miejscami również akordeon. Z tych środków wyrazu Kanno wyczarowuje orzeźwiające kompozycje, niekiedy całkiem przebojowe. Trudno mi do końca powiedzieć, dlaczego Japonka zdecydowała się akurat sięgnąć po brazylijski (czy też generalnie latynoski) folklor, bo twórcy nie wskazują w żaden sposób, aby akcja miała się toczyć w tamtych regionach. Być może chodziło po prostu o pewne wyróżnienie filmowego świata. Nawet jeśli ten pomysł wydaje się trochę naciągany, to mimo wszystko nie da się ukryć, że to właśnie takowe stylizacje nadają najwięcej kolorytu Wolf’s Rain. Do tego stanowią także miłe urozmaicenie całej ścieżki dźwiękowej, nie wprowadzając przy tym nadmiernej i drażniącej różnorodności.

Jak w praktycznie każdym serialu anime, także i tutaj znajdzie się kilka utworów zbaczających stylistycznie od powyżej nadmienionych tendencji. Do nich zaliczają się całkiem przyjemne piosenki, często wykonywane przez stałych współpracowników Kanno, m.in. Steve’a Conte i Maayę Sakamoto. Osadzone są w różnych stylach, począwszy od rocka, przez jazz, na folku kończąc. Część z nich, tak i jak i muzyka instrumentalna, odwołuje się do muzyki tradycyjnej, zwłaszcza brazylijskiej, choć w Run, Wolf Warrior, Run kłania się bardziej folk celtycki (vide Clannad) niż południowoamerykański. Ta dodatkowa cząstka eklektyzmu nie zaburza jednak ani budowania filmowego klimatu, ani nie przeszkadza w lekturze soundtracków.

Ścieżka dźwiękowa z Wolf’s Rain nieprzypadkowo zalicza się do czołówki dokonań Yoko Kanno. W odróżnieniu od innych prac tej kompozytorki, nie jest zbytnio rozbuchana, nie rzuca się w uszy ta przebojowość i muzyczna ekspresja. Paradoksalnie w tym jednak tkwi jej siła. Score punktuje właśnie swoim stonowaniem, dużym ładunkiem nostalgii i melancholii, a także fajnymi elementami folkowymi oraz przyzwoitymi piosenkami, tworzącymi razem wbrew pozorom całkiem spójny świat muzyczny. Myślę, że to najdojrzalsza praca w dorobku Japonki.

Najnowsze recenzje

Komentarze