Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Masaru Sato

Warui yatsu hodo yoku nemuru (Zły śpi spokojnie)

(1960/2001)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 14-03-2017 r.

Czy możliwe jest przełożenie szekspirowskiego Hamleta na grunt kryminalnej opowieści o korupcji w wielkiej korporacji? A jakże! Tego niewykonalnego na pierwszy rzut oka zadania dokonał w 1960 roku Akira Kurosawa. Jego film Zły śpi spokojnie (ang. The Bad Sleep Well) to właśnie wariacja historii o słynnym królewiczu. Renomowany reżyser zamienił jednak czas i miejsce akcji ze średniowiecznej Danii na powojenną Japonię. Fabuła skupia się na młodym karierowiczu, Kōichim Nishim, który otrzymuje prominentny stołek w pewnej dużej firmie, aby móc przeprowadzić śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci swojego ojca.

Zły śpi spokojnie to drugi i ostatni projekt, bazujący na twórczości Szekspira, który zrealizował z Kurosawą kompozytor Masaru Sato. Pierwszym był oczywiście Tron we krwi, inspirowany Makbetem. Jako że akcja tego filmu toczyła się w feudalnej Japonii, a techniki realizatorskie odwoływały się do specyfiki tradycyjnego teatru noh, Japończyk zobligowany był do sięgnięcia do tamtejszej muzyki ludowej. Natomiast wydarzenia przedstawione w filmie Zły śpi spokojnie rozgrywają się mniej więcej w połowie XX wieku, a sam obraz czerpie z kina kryminalnego i noir, tak też można było oczekiwać, że Sato pójdzie w stronę bardziej nowoczesnych stylizacji. Tym bardziej, że wpływy muzyki popularnej i awangardowej zawsze były obecne w jego twórczości.

Bardzo ciekawie wypada zwłaszcza słyszany podczas napisów początkowych temat główny. Sato podkreślał, że ukazana w filmie wielka korporacja, źródło politycznych machlojek i korupcyjnych przekrętów, przypomina mu… dżunglę. Postanowił zatem nadać swojej muzyce iście afrykański koloryt. W tym celu wykorzystał etniczne bębny, które dominują w warstwie rytmicznej. Następnie napisał tajemniczą melodię na saksofon, instrument bardzo mu bliski, ale jednocześnie sprawnie nadający utworowi bardziej współczesnego brzmienia. Jakby tego było mało, Japończyk dodał do orkiestracji charakterystyczne frullato sekcji trąbek oraz gwizdanie. Choć może kompozycja ta nie wybija się jakąś szczególnie zapadającą w pamięć melodią, tak jak chociażby temat przewodni ze Straży przybocznej, niemniej stanowi niezwykle sprawne i niepowtarzalne połączenie rozmaitych środków muzycznego wyrazu. Dlatego też najbardziej reprezentacyjną formę motywu przewodniego, ścieżkę Titles, można zaliczyć w panteon najciekawszych utworów w dorobku Sato.

Temat główny nie pojawia się jednak zbyt często. Sato korzysta w sporej mierze z palety motywów dodatkowych. Do niej zalicza się kilka prostych melodii, które oddziałują na różnych płaszczyznach. Swojej reprezentacji muzycznej doczekał się chociażby główny protagonista, Nishi (w tej roli niezawodny Toshiro Mifune), który otrzymał dość humorystyczną melodię, w pewien sposób kontrastującą z wyniosłością tego bohatera. Co ciekawe, w dwóch fragmentach filmu Kurosawy Nishi wygwizduje ową melodię. Z kolei nieco liryzmu wprowadza temat miłosny, jeden z niewielu w dorobku Sato. Japończyk rozpisuje go często na mały skład, nierzadko nawet na solowe instrumenty, głównie fortepian lub harfę, które w połączeniu ze specyfiką melodii brzmią odrobinę tajemniczo i niepokojąco. Jeszcze inaczej prezentuje się okazjonalny, jazzujący motyw ze Spy Route oraz zabarwione na latynoski sposób partie gitary z The Truth.

Naturalnie część zaprezentowanych na albumie utworów nie korzysta z żadnych konkretnych motywów, skupiając się głównie na tworzeniu posępnego, czasem eksperymentalnego underscore, który niezbyt dobrze radzi sobie poza ruchomymi kadrami. Ponadto niektóre ścieżki są bardzo krótkie, co zresztą jest pewnym standardem w przypadku soundtracków z filmów Kurosawy. Na szczęście takowego generalnie mało atrakcyjnego materiału jest stosunkowo niewiele, a Sato potrafi zaskarbić uwagę odbiorcy nie tylko poszczególnymi motywami, ale także i sporą różnorodnością.

Ważną cegiełkę w tym aspekcie dokłada muzyka źródłowa, najpewniej również skomponowana przez japońskiego maestro. Na tej płaszczyźnie wyróżniają się zwłaszcza dwie kompozycje Happy Theatrical Music, prezentujące wpadającą w ucho rumbę. Tak na marginesie, jest to kolejny dowód na uwielbienie przez Kurosawę latynoskich tańców, wszak analogiczne utwory mogliśmy usłyszeć na soundtrackach z innych jego filmów (m.in. Siedmiu samurajów i Żyję w strachu). Poza tym mamy jeszcze trzy kawałki sygnowane nazwą Iwabuchi Family’s Piano. Na uwagę zasługuje zwłaszcza pierwszy z nich, który odznacza się melodyką typową dla Akiry Ifukube. W zasadzie brzmi on jak fortepianowe demo jakiejś zaginionej kompozycji „muzycznego ojca Godzilli”.

Omawiana pozycja, tak jak i wiele innych soundtracków wytwórni Toho Music, cierpi na przesyt i nadmierne rozdrobnienie materiału. Co tu dużo mówić, 52 utwory trwające łącznie ponad godzinę, to zdecydowanie za dużo dla większości miłośników muzyki filmowej. Tym bardziej, że 11 ostatnich ścieżek można postrzegać za niepotrzebne nikomu bonusy. Niemniej pomimo tego, że na pierwszy rzut oka albumowy montaż tej partytury potrafi skutecznie zniechęcać, to jednak dokładniejsze odsłuchy pozwalają ją w pełni docenić. Zły śpi spokojnie punktuje na pewno świetnym, „dżunglowym” tematem głównym, ciekawymi wpływami jazzu i muzyki latynoskiej, kilkoma przyjemnymi motywami pobocznymi, a także umiarkowaną różnorodnością. Z pewnością jest to score, z którego Masaru Sato mógł być zadowolony.

Najnowsze recenzje

Komentarze